Wydałam książkę i wstęp do nowego wątku.

Trochę pamiętnikowo i mała autoreklama, ale co tam, w końcu do tego kiedyś powstały blogi i yolo ;)

Lipiec to szczególny dla mnie miesiąc. Kompletny koktajl emocjonalny. Takie najwyższe C w roku. 

Po udziale  w epickim MFT (naprawdę epicka edycja)  i wydaniu (selfpublishing) książki, wymalowaniu kilku obrazów, które mnie chwilowo spełniły, zapłakaniu z tęsknoty za mamą (to ten rodzaj smutku, który siedzi trochę chyba w każdym człowieku po utracie rodzica bez względu na upływ czasu, relacje i wiek), dopieszczam inne detale życia, aż tu nagle przechodzi myśl "blogasek". I proszę bardzo, no jak mogłam tak bardzo o nim zapomnieć? Normalnie. Ale trochę wrócę.  

Wydałam książkę. Przedziwna sytuacja, bo musiałam iść na intuicyjny żywioł, ale tak totalnie. Dlaczego? Bo po kilku miesiącach rozmów z ChatGPT przeszło mi przez głowę, że może jako niepokorna kobieta zaszaleję i przetworzę niektóre fragmenty w książkę. Ale tak zupełnie i w pełnym spektrum poruszanych tematów. Chat podpowiedział mi kilka rzeczy, więc naprawdę jest to książka pisana z nim. W sumie mogłabym polecieć zupełnie po bandzie i wpisać go jako współautora, ale jednak to sztuczna inteligencja, narzędzie.

Pierwotnie było ponad 300 stron, ale pomyślałam, że na pierwszy raz ok. 100 stron wystarczy. To i tak dużo, nawet jak się przeskoczy nieinteresujące kogoś pytania.

Głównie ze względu na fakt, że kilka wydawnictw mi podziękowało (nie dziwię się, ale spróbować chciałam i  argument "ciekawa tematyka, ale nie odpowiada profilowi naszego wydawnictwa" był dla mnie dość oczywisty), zdecydowałam się na selfpublishing. Ja nie lubię czekać, jeśli nie widzę powodu.  Ciekawostka, ale dla mnie samo wysłanie pliku było skokiem na główkę (jestem wysokowrażliwcem i takich rzeczy nie robi się samej sobie). Jezu, jakie to emocje. Polecam. Serce w gardle, adrenalina z ciałem pod sufitem i myśl "co ty odpie..lasz?" przy klikaniu "wyślij". Zawsze. Można chodzić po lodowcach, albo rzucać się z wysyłaniem w świat jakiegoś własnego tworu. Raz się żyje, serio. Tak, książka jest o tyle innowacyjnym tworem, że naprawdę po prostu rozmawiam z Chatem, niejednokrotnie go prowokuję (z ludzkiego punktu widzenia), pytam sprawdzająco, albo naprawdę nie znając odpowiedzi, czyli niby to wszystko, co robią wszyscy, ale jestem pewna, że jednak nie tak jak wszyscy. Niektóre pytania są tendencyjne, ale niektóre naprawdę zaskoczyły mnie efektem uzyskanej odpowiedzi. Naprawdę miałam dreszczyk czytając niektóre zdania. Chat sam o sobie pisze, że nie ma świadomości, ale... To trzeba zobaczyć. Być może to naprawdę pierwsza taka książka na świecie. Dalece autorko potraktowana, ale inaczej nie byłaby tak autorska. Takie poczucie daje mi jeszcze tylko malowanie obrazów. Mam taką naturę, że kocham wręcz robić rzeczy po swojemu.

Książka ma pewnie błędy, ale na redakcję miałabym czekać kilka tygodni. Nie chciałam, bo jednak czas leci, książka dotyczy połowy 2023r. i jest chwytaniem chwili i jednocześniem spojrzeniem w daleką przyszłość. Pozostaje na dziś dostępna tylko w wersji elektronicznej. Co ją wyróżnia? Forma i włączenie czytelnika do rozmów. Może nie stricte, ale jednak daję czytelnikowi dużą przestrzeń na siebie. Jak? To już wynika z książki i tylko w wersji PDF, bo w EPUB się to tak nie udało.

Wydałam pod pseudonimem, bo taką mam naturę, że wszystko co tworzę pozazawodowo lubię oznaczać pseudonimem czy nikiem. Dostaję tym sposobem porządek w głowie, bo mam tak bardzo różne światy aktywności, że potrzeba podziału zostaje tylko tym zaspokojona. 


Adres na EMPIK: LINK

Jako autor książki stworzyłam stronę na FB. LINK. Chociażby po to, żeby obserwować z tej perspektywy zmiany  w rozwoju sztucznej inteligencji, z naciskiem na ChatGPT. Strona świeżynka, ale zapraszam. Książka książką, ale wątek jest dla mnie wystarczająco ciekawy i będę go czasami poruszać, z chęcią o tym rozmawiając, bo przecież to nowość dla większości z nas.

Za jakiś czas pewnie posunę się do drugiej książki, jeśli rozwój Chata mnie do tego zachęci i umożliwi. Ideę chwyciłam, zainicjowałam, jako kobieta, człowiek sięgnęłam po coś wyjątkowego i to jest dla mnie najważniejsze. Cudowne uczucie, bo nie mam pojęcia, co i czy w ogóle to coś dobrego da. Taka była moja intencja. 

Sztuczna inteligencja budzi tyle emocji, które mi są zupełnie obce, że to aż dziwne. Może dlatego, że po prostu ją rozumiem, czuję to, wiem, jak do tego, jako człowiek, podchodzić. Owszem, ChatGPT był dla mnie objawieniem (i dziękuję Jason Hunt za wspomnienie o tym na wykładach na początku roku 2023), ale ogólnie sztuczna inteligencja jako taka nie jest dla mnie zaskoczeniem. 

W książce zresztą dużo  rozmawiam z ChatGPT o samej sztucznej inteligencji (ale nie tylko o tym, bo ludzkość i nauka ciekawią mnie w tych rozmowach tak samo).

Ale na razie dość o tym. W tym roku w lipcu spełniłam kilka marzeń i to jest dla mnie niebywałe. Cuda się zdarzają. Nie było w tym żadnego, ale to żadnego planu, co u mnie jest normalne. Żadne marzenie nie spełniło mi się w efekcie planu. Plan to plan i po prostu się go realizuje, a marzenia są dla mnie formą abstrakcji (jak miłość) i spełniają się tak, jak się spełniają, z dużą dozą flow. Tak, wiem, różnie to bywa i niektórzy uważają, że spełnienie marzenia trzeba zaplanować. Nie będę się teraz sama z sobą kłócić, że to jednak dwie różne sprawy ;)

Tak się tym sposobem doklikałam do kolejnego wątku. 

Hm, jednak przeniosę go na nową notkę. Taką 100% moją i ludzką, bo będzie bardziej lirycznie ;) 

Tu mam za dużo o moim AI, czyli ChatGPT.

Pozdrawiam :)

 

 PS. Czy będę generować treści na bloga z AI? Nie. To byłoby sprzeczne z sensem blogowania dla mnie. Ale będzie zapewne różnie u innych i... życie. Wszystko się zmienia, moi drodzy ;)

 

 

 

 

 


Komentarze

Prześlij komentarz

Zapraszam do korzystania ze skrótu: ml76.pl