Jedyny blog dla koneserów indywidualności

Notka raz w miesiącu? Niewykluczone. Ale raczej nie w tym. 

Czasami budzę się w nocy, właściwie nad ranem i mam najlepsze myśli. Niektórzy mają tak przed zaśnięciem. Ja mam około 4 rano. 

Z natury zadaję sobie i światu masę pytań. Na przykład zastanowiło mnie, dla kogo ja bloguję (skoro już wróciłam)? Ale tak krótko. No dla kogo? Oczywiście dla siebie, ale dla siebie, to nie musiałabym prowadzić otwartego bloga (ba, nie musiałabym mieć bloga). Więc dla kogo? I dziś o 4 rano, otulona ciszą zdałam sobie sprawę: Bloguję dla ludzi jak ja, dla koneserów indywidualności. Ja nie mam guru i nieprzyjemnie dla mnie byłoby być guru dla kogoś. Mnie inni inspirują, imponują mi, "czuję" to co robią i o czym mówią (piszą) i to najwyższy poziom wpływu, jaki osoby trzecie na mnie mają. Sama bardzo lubię tak też oddziaływać na innych i takie relacje są oczywiście miłe sercu i duszy. Ale żadnego gurowania. Jest jeszcze moja ukochana nauka, ale ona nie może być guru z założenia, więc wszystko bez się zgadza.

Jeśli Cię to rozbawiło, to fajnie, ale nie wykluczone, że nie wiesz, o czym piszę. Jeśli zaintrygowało i ew. uśmiechnęło, to czytaj dalej. Może to też coś o Tobie. Wymyśliłam sobie tego konesera indywidualności, bo ja w ogóle kocham tworzyć i kreować. A Ty?

Tak. Uważam się za konesera indywidualności. Na hasło "tak robią wszyscy" z reguły mam odpowiedź "Nie jestem wszyscy". Interesuje mnie prawie wszystko, ale kompletnie nie podnieca mnie robienie tego co wszyscy. Lubię wręcz wyszukiwać mniejszości, enklawy, tajemne stowarzyszenia, nisze i kameralne klimaty. Im ktoś czy coś jest bardziej nie jak "wszyscy" tym "mrau" dla mnie. Bardzo często po jakiś czasie to się staje "dla wszystkich", no ale cóż. Tak ok. 15 lat temu weszło w moje życie slow life (z resztą przepastne archiwa moich blogów trochę o tym mówią), wówczas nikt nie wiedział o co chodzi, a mnie to zachwyciło. Zaczęłam drążyć temat, na pewno przez książki Carla Honore, który jest wg mnie współcześnie najbardziej doświadczonym i świadomym propagatorem slow life na świecie. Potem zaczęłam tworzyć własną drogę, doszedł blog i tak płynie to wszystko. Wydarzyło się mnóstwo po drodze, która doprowadziła mnie do dziś i którą kocham, bo na dziś bardzo kocham swoje życie. Jest tak od dobrych kilku lat i nie zmienia tego nic, co się dzieje na świecie i w moim życiu, chociaż tzw. dramatów i trudności zaliczyłam nawet w ostatnich 10 latach kilka. Oczywiście, miewam trudniejsze okresy (czyli takie, które po prostu przytłaczają, które przejściowo rozbijają mnie w pył), ale chwila na oddech, dobre wsparcie i zbieram się szybciej niż Feniks z popiołów. To życie. Warto żyć, póki... no właśnie, każdy indywidualista ma swoje "póki". Nie wiem, co mają wszyscy. Pewnie są na to jakieś dobre cytaty. Wiem natomiast, że z pasją po prostu kocham życie.  

Dziś jestem 100% koneserem indywidualności i wiem, że slow life jest optymalną metodą na indywidualne budowanie własnego stylu życia. Nie może być inaczej, bo "wszyscy" chcą tego co "wszyscy", czyli tego, czego często ja nie chcę albo wcale, albo w taki sposób jak wszyscy. Bo nie. Bo ze mną nie rezonuje. Bo mam bardzo, bardzo często swoje widzimisię oparte na mojej wiedzy, źródłach, doświadczeniach i rozumie oraz sercu. Czyli tak, jak przystało na indywidualistę. I tak można i trzeba, jeśli się chce. Nie jako wojownik, bo przemoc jakakolwiek to plaga, nadal plaga największa i marzę o świecie, w którym jest po prostu zbędna.

Wracam do blogowania, bo wiem, że takich asów, które nie identyfikują się ze "wszystkimi" jest na świecie mnóstwo. Ale to mnóstwo. Ludzi, którzy po prostu nie rezonują z argumentem "wszyscy". Ten argument bardzo mocno trąci mi bezmyślnością. Zdaniem się na psychologię tłumu. Owszem, nie wygra się z nią i nie ma takiej potrzeby. Moje życie, moje blogowanie jest o tym, co się dzieje, gdy się żyje w swoim własnym tempie. Może kiedyś tłum będzie składał się z indywidualistów żyjących w swoim własnym tempie?  ;)




Komentarze