Demokratyczny escape room 2023

Bynajmniej nie będzie o polityce jako takiej. Tu już wszystko zostało powiedziane i to wiele razy do znudzenia, do zamęczenia wręcz. Słucham tego wszystkiego takiego samego od bardzo wielu lat. Będzie chyba trochę o idealistach i radykałach i tych pomiędzy, bo mam wrażenie, że życie lubi grać z nami w grę z kategorii escape room pt. "Znajdź trzecie wyjście, albo się męcz".

Wybory są jak szukanie partnera idealnego. Dostając prawo wyborcze z całą naiwnością idziemy głosować na tę jedną, jedyną słuszną partię / osobę*, z pełną wiarą w jej słowa, obietnice i widzimy siebie razem na starość przed białym domkiem z psem i gromadką dzieci wychowanych na porządnych obywateli płacących grzecznie podatki. Szybko się okazuje że coś poszło nie tak. Rozczarowane serce boli. Potem jeszcze (nie)raz, aż zaczyna się bronić przed jakimkolwiek zaangażowaniem. Idziemy głosować z rozsądku. Może to się uda. Wybieramy "mniejsze zło", ale tak naprawdę mamy ciągle nadzieję, że ta idealna partia pojawi się lada chwila. Już za momencik ogarną się "CI WŁAŚCIWI" i nauczeni dotychczasowymi lekcjami historii i doświadczeń stworzą tę partię, dla której znowu zabije nasze serce. W końcu się poddajemy.

Czas leci. Na horyzoncie pojawiają się jakieś jaskółki... ale odlatują nie wiadomo dokąd spłoszone. 

Bujamy się przez jakiś czas między "mniejszym złem", a "nie będę więcej głosować, bo to jest bez sensu".  Ba, nawet czasami nie pójdziemy głosować, bo to i tak bez sensu a "mniejszego zła" i tak już ma się dość. Czekamy na ideał. No przecież wiadomo, że ideałów nie ma, ale chodzi o to, żeby nie było łatwo, ale było warto. Chodzi o kogoś, przy kim chcemy się budzić i zasypiać i rzadko ma się ochotę uciec, bo takie chwile są raczej normalne. Mój kot też czasami ucieka na klatkę, ale za chwilę wraca. Puść wolno, jak wróci, jest Twoje, jak nie, to nigdy nie było. Proste.

Rozwiązywanie zagadek w każdym escape roomie jest obowiązkowe. Jak w życiu. Nie ma takich gier bez zagadek. Bez zagadek i wyjścia to więzienie. Dożywotnie. To totalitaryzm i małżeństwo aranżowane przez innych. A my mamy demokrację i wolność wyboru. Fajnie, fajnie, tylko o ile w życiu jest jakieś prawdopodobieństwo, że trafi się na miłość, na TĘ miłość i to w najmniej spodziewany sposób i w najmniej spodziewanym momencie (ja tak miałam i nie było w tym nic romantycznego, bo to było raczej z kategorii psychozy, gdy zobaczyłam obcego faceta i miałam myśl "To będzie mój mąż" a w tym czasie byłam w związku z inną miłością mojego życia i to były różne osoby a tamta myśl okazała się słuszna i prorocza. (Co za zdanie!) Czy miałam na to wpływ? No jeśli założę, że działa "Sekret" i uwolniona moc przyciągania: to tak. Bang! Dodam, że moje marzenia właśnie tak się spełniają z reguły. Nic nie poradzę, doceniam, że w ogóle. 

Ale wróćmy do wyborów, które są za pasem. 

Moja dusza ma totalne "no nie znowu, nie chcę znowu mniejszego zła, bo nawet ono jest poza krytyką". No naprawdę. Miało być o radykałach i idealistach oraz tych pomiędzy. To ja jestem pomiędzy. Nie czekam na partię idealną, ale taką, z którą rezonuję. No przecież to nie jest niemożliwe. Bicz plis. 

Nie mam w sobie zgody na podejście "powinności". Nie jestem z kategorii ludzi "zamknij oczy i za ojczyznę", bo "tak trzeba". Bywam wręcz obsesyjna w swoich skrajnościach, ale słowo klucz to "swoich". Ja mam silną potrzebę czuć, że CHCĘ. Inaczej cierpię. Mam totalnie wolną duszę, albo przynajmniej takie wyobrażenie. Jak widzę kraje totalitarne, albo takie, gdzie społeczeństwo ma wyłączone myślenie i podłączone jest do kierowania "odgórnego", jak gęś karmiona na pasztet i poddało się (może pozornie?)**, to mnie mrowi, bo mamy jedno życie (przynajmniej oficjalnie) i naprawdę fajnie jest móc przejść je po swojemu, na własnych próbach i wyborach (nie uznaję "błędów", bo życie to nie test z prawidłowymi odpowiedziami.)

Uważam się za realistkę, ale z przewagą idealizmu. WIEM, że może być lepiej. WIEM, że demokracja ma dbać o to, żeby człowiek był wolny i miał wolny wybór. Każdy człowiek. No jedynie łamanie prawa może ten wybór ograniczać, bo jakieś granice muszą w społeczeństwie muszą być. Normy kulturowe to też inna bajka, ale umówmy się, w Polsce jednak dotychczas ten wolny wybór jako-tako funkcjonował(uje). Najwięksi radykałowie cmokając w niesmaczeniu muszą udawać, że tego nie widzą, bo przecież nie zdarzy się tak, że się zmienią i zaczną to rozumieć. Jednak co by nie było, jako-tako ta wolność sobie funkcjonuje i każdy wybiera sobie w niej co chce, albo poddaje się temu co narzucają, wróć, proponują inni. Ale ciągle jest ten wybór. Ciągle jest. 

Tylko w roku 2023, w roku wyborów, po raz kolejny nie będzie chyba na listach TEJ partii, tych nazwisk, przy których zaznaczyłabym z pełnym przekonaniem, mimo całej niepewności "TAK, CHCĘ" i czas pokaże, że to będzie dobre. Czy mam nadzieję? Hell noł. W takich sprawach ja już tylko wierzę w cuda w życiu, bo one się zdarzają. Jeśli ja trafiłam na TĘ miłość i jest ze mną od ponad 25 lat (bo wtedy go zobaczyłam pierwszy raz, chociaż do ślubu upłynęło wiele wody i naprawdę nic na niego nie wskazywało na początku poza moją w/w myślą) i spełniło się kilka innych cudów (z mojej perspektywy), to naprawdę nie ma rzeczy niemożliwych. Nie, kompletnie nie mam nadziei. Na to już za dużo widziałam, ale wierzę w cuda. A jeśli nie w tym roku, to może za 4 lata? Albo za 8? Albo... 

Mamy styczeń. Zobaczmy co się wydarzy. 

Ja już nawet nic nie chcę, poza normalnością. Taki slow life. Zawsze szukam  trzeciego wyjścia, jeśli gotowe rozwiązania mi nie pasują. Jest tyle opcji.

Albo.. 

Wiem. Odpuszczę. Serio. Dam sobie totalnie spokój i wrócę do swoich spraw. Niech wszechświat zrobi z tym co chce. Czy mam coś przeciwko obecnej partii, albo opozycji, albo innym obecnym na scenie partiom. Kompletnie nie. Po prostu z nimi nie rezonuję. Różne światy. Jak to się mówi "świetni ludzie, ale nie dla mnie". Zostańmy przyjaciółmi. Nie musimy się kochać, ale się szanujmy.

Zrobiło się strasznie intymnie, zmiana tematu ;) 


Poniżej moja "Fala"/ no 03/22/05 #ml76


* Tak, wiem, że jest promil ludzi, którzy znajdą swój ideał już w przedszkolu, albo szkole średniej, ale to naprawdę takie wyjątki, że wybaczcie, nie będę o nich pisać. Gratuluję, ale nie ma o czym mówić :))

** Tak, wiem, że są ludzie, którzy tego pragną i im to pasuje, że inni mówią im, jak żyć i chcą ich dobra. Niemniej: poddawanie się temu ma być wyborem, a nie odgórnym przymusem. No ja tak wolę i nigdy nie zapytałabym "Panie premierze, jak żyć?", bo nie jemu o tym decydować. Ja lubię, jak rząd mi nie przeszkadza a wspiera dobrze zarządzając podatkami. To przecież takie proste. Bajecznie oczywiste.

Komentarze

Prześlij komentarz

Zapraszam do korzystania ze skrótu: ml76.pl