Suchą szosą Sasza szedł

Wiadomo, że trawa sąsiada jest bardziej zielona, ale nie ma co się oszukiwać, że drogi w Polsce są koszmarem kierowcy. Jeśli są już porządne, to są często płatne i krótkie. Niestety, co jak co, ale o porządnej infrastrukturze możemy dalej z utęsknieniem marzyć.

Kocham bezgranicznie same autostrady [szczególnie fragmenty bez ograniczenia prędkości, gdy można poczuć, co znaczy szybsza jazda, bez szczególnego poczucia ryzyka, które prawie zawsze towarzyszy na naszych drogach].

Pomijając dopuszczalną prędkość, największym atutem ruchu drogowego w Niemczech jest sama kultura jazdy. Kocham tamtejszą płynność, z jaką się poruszają samochody, nie ważne czy w mieście, czy poza nim. Gdzie każdy lewoskręt jest osobno wydzielony i ma własną sygnalizację, gdzie rowerzyści mają praktycznie wszędzie wydzielony własny pas, gdzie bezdyskusyjnie praktycznie każdy stosuje się do zasady "suwaka" opisanej przez Segrittę. Owszem, w Niemczech również zdarzają się wyjątki, ale raczej nie są tak nagminne, jak u nas: blokowanie lewego pasa, wyprzedzanie z prawej strony, bezsensowne używanie klaksonu z byle powodu, wymuszanie pierwszeństwa, zajeżdżanie drogi i łamanie wszelkich przepisów, jakie tylko można sobie przypomnieć. W Niemczech nie spotkałam się z komentarzem "jeździć jak baba", którym w Polsce określa się każdego kiepskiego kierowcę. Ten stereotyp tam po prostu nie funkcjonuje, za to kobiety kierowcy traktowane są niezwykle dżentelmeńsko, gdy wiele razy ktoś mnie wpuścił, uśmiechając się i jeszcze kiwając na odjeździe (chociaż muszę przyznać, że w Polsce też się to zdarza i jeśli ktoś zachowuje się jak tzw burak, to raczej w stosunku do innych kierowców, a nie kierowców kobiet, jako takich). I tu, kolejną sprawą, którą pokochałam z założenia, są parkingi dla kobiet. Dokładnie. Tak jak wydzielone są miejsca dla inwalidów (i nikt poza nimi ich nie zajmuje), tak samo wydzielone są miejsca dla kobiet. Zlokalizowane są blisko wyjść/ wyjazdów. Piękna sprawa, którą odbieram jako ukłon w stronę kobiet.


W Niemczech rowerzyści i piesi również są zdyscyplinowani i nie trzeba obawiać się pojawienia ich w niespodziewanych miejscach. [Czego nie można powiedzieć o Holandii, gdzie znowu z założenia rowerzyści mają pierwszeństwo i należy spodziewać się ich wszędzie i z każdej strony, ale wiedząc o tym, po prostu przyjmuje się to jako oczywistość]. Do tego w Niemczech dopuszczalne jest 0,5‰ alkoholu we  krwi, co mnie nie dziwi, ponieważ jakość dróg i oznaczenia po prostu zdecydowanie minimalizują występowanie wypadków i ta ilość alkoholu raczej nie ma prawa sama w sobie powodować nie koordynacji powodującej wypadki, a pozwala wypić lampkę wina do kolacji na mieście.
Czy jestem fanką Niemiec? W zakresie organizacji dróg, autostrad, rozplanowania ruchu w mieście, ba, synchronizacji świateł, płynności ruchu i całej logistyki, wydzielonych pasów dla autobusów, pieszych, rowerzystów, zakaz poruszania się po drogach maszyn ciężkich (które muszą być transportowane, aby nie blokować ruchu) i całej kultury jazdy, to tak, bardzo. Bardzo im tego zazdroszczę i chciałabym, żeby w Polsce w końcu zakończyć etap uczenia się na błędach i normalnego planowania dróg (perspektywicznie), budowania dróg dobrej jakości i bezpłatnych, bo w końcu wszyscy na to płacimy w akcyzie i pozostałych opłatach, z nadzieją, że kiedyś nam się to zwróci. Jest to jedno z moich marzeń: przejechać przez Polskę, Polskie miasta i pomyśleć sobie "tak to ma wyglądać". I niestety tego marzenia nie porzucę, bo poznając smak czegoś naprawdę dopracowanego nie potrafię sobie wmawiać, że to co się dzieje u nas, jest w jakikolwiek sposób akceptowalne i wytłumaczalne. Dlatego mam nadzieję, że w czasem będzie tych zmian coraz więcej i na lepsze, bo w Polsce jeszcze długo nie będzie miał racji bytu argument, że "lepsze jest wrogiem dobrego" ;) Patrząc jednak na zmiany, na powstające obwodnice i drogi można mieć sporo wiary, że kiedyś się to spełni.
Szerokiej drogi... :)

Trochę o przepisach można sobie przypomnieć TU

Komentarze