Dlaczego slow life? cz 1

Od początku.


Banałem będzie napisanie, że żyjemy w czasach pędu, gonienia, niedoboru czasu, ciągłego napięcia, ADHD, poczuciu gonienia własnego ogona.
I teraz mniej banalnie: kwestia podejścia. Można bowiem podejść do sprawy na dwa sposoby.
1. Tak jest, ma być i będzie. Tak jest dobrze. Wszyscy w moim otoczeniu tak żyją i mi to też pasuje. Ja chcę nie mieć na nic czasu (lubię te zdanie, lubię poczucie niedoczasu).
I OK. W takim razie nie ma co zawracać sobie głowy slow life. Chociaż, chociaż ;)
2. Wiem, że tak jest, ale chcę to zmienić. Nie chcę ciągle czuć "niedoczasu" i oddechu niezałatwionych spraw na karku.
(czyli myśl, która przyszła mi do głowy jakiś czas temu, a którą zainspirował jakiś materiał. Niestety nie pamiętam gdzie, dlatego powstaje ten blog. Tu chcę magazynować źródła, które uważam za przydatne). Żeby to zmienić, trzeba najpierw tego chcieć.
To zupełny punkt 1.
Następnym jest znalezienie chwili na popatrzenie na swoje życie z boku. Rozpunktowanie go. Rozpisanie sobie (w głowie lub jeszcze lepiej na papierze) wszystkiego na co poświęcamy czas. I kiedy. W jaki sposób. To ważne.
Tylko w ten sposób możemy popatrzeć na wszystko z dystansu i OCENIĆ jakość wykonywanych czynności, ważność rzeczy, w które się angażujemy, celowość i nasze zaangażowanie (czy robimy coś bo chcemy, czy dajemy sobą manipulować, czy dajemy się wykorzystywać).
Wiem, że ten element jest wbrew pozorom trudny, ponieważ najtrudniej jest go w ogóle zrobić. Przecież my nie tracimy czasu, więc po co go rozpisywać ;) Tak. Jest to konieczne. I ważne - musi obejmować trochę dłuższy okres czasu. Tydzień, miesiąc. Dobrze, żeby zastosować to też wobec czasu pracy. Uwzględniając wszystkie przerywniki, wyjścia na papierosa, prywatny telefon, wejście do netu, wejście do sklepu, czytanie gazety, gazetki reklamowej, obejrzenie reklam. Każdą przerwę, każdą czynność. Chodzi o samoocenę. Tej listy nikt nie musi widzieć. Robimy ją dla siebie. Jest ona punktem wyjścia dla dalszych decyzji.
cdn...

Komentarze