Kryzys, to czas zmian. The time is now.

Od kiedy pamiętam, to ciągle świat spotykają jakieś kryzysy. Albo świat, albo nas osobiście. Swoje lata mam, tak, tak, nadal czuję się bardzo młodo duchem, nawet młodziej, niż gdy byłam młoda kalendarzowo, ale może dlatego, że różne okoliczności mi tę młodość zżerały i teraz ją po prostu czuję, a bagaż doświadczeń i przeżyć nauczyłam się przechowywać w piwnicy wspomnień. Ba, nawet zdjęcia trzymam w piwnicy (dosłownie), bo mam od czasów pandemii i tego czasu strachu i lockdown-ów postanowienie, życia "tu i teraz" bez czasu na nurzanie się we wspomnieniach. Na wspomnienia, czyli też przeglądanie starych albumów mam znajdować czas przy napadach sentymentu i wówczas pójść do piwnicy. Od ponad roku nie miałam na to czasu. Czy to dobry znak? Czas pokaże, na razie tak, bo po prostu życie mi się dzieje i nie mam czasu na przeglądanie albumów. 
 
Mamy obecnie tzw. Trudne czasy. 
 
W czasie pandemii przestałam oglądać telewizję, ba, przestałam mieć telewizję. Bunt wewnętrzny. Miałam dość tego nakręcania moich emocji, które strzelały czasami jak sprężyny w przekręcanej pozytywce. Strach, wkurzenie, strach, wkurzenie, niemoc, strach, niemoc, wkurzenie, strach. Dość.
Nie mam TV. Naprawdę na świecie dzieje się od lat to samo tylko w różnych natężeniach różnych zjawisk z różną lokalizacją i różną skalą. Nasza cywilizacja jest bardzo przewidywalna. (Nie)stety. 
Żyjąc częściowo w internecie, przelatując czasami tytuły na portalach, rozmawiając z ludźmi w "realu" (szczerze przestałam widzieć różnicę między tymi światami, bo nasza cywilizacja jest tak dalece zdigitalizowana, jesteśmy tak głęboko w cyfryzacji, że poza kontaktem face to face, który sama kocham szalenie, tak samo jak i ten kontakt wirtualny, naprawdę nie ma już różnicy), nie da się nie widzieć, co się generalnie dzieje, czy to lokalnie, czy globalnie.  
 
Generalnie i globalnie jesteśmy w kolejnym kryzysie. Wiesz który raz doświadczam tego w swoim niekrótkim życiu? Ja też nie, ale zdecydowanie nie pierwszy, nawet nie trzeci. I wiesz co? To minie. Wszystko mija. Po prostu trzeba to przetrwać. Tak, znowu. 
I co teraz? 
 
Teraz można wrócić do swojego życia. Dla jednych oznacza ono większe trudności i wyzwania, dla innych mniejsze, jedni pochodzą do tego z pohamowanym entuzjazmem (ja tam lubię wyzwania, naprawdę powoli do tego przywykłam, że życie to po prostu wyzwania przerywane czasem na chill), inni dramatyzując i załamując ręce. 
Czy ja kpię? No w życiu. Nie z takich spraw. Po prostu piszę z mojego doświadczenia dinozaura (chociaż jako człowiek i kobieta mam swoją "złotą erę" w samopoczuciu, bo takie mam podejście), to minie. Naprawdę. Nawet, jeśli miałoby zahaczyć o wojnę, kolejną plagę, wyłączenie internetu, zaćmienie Słońca, czy donos przez sąsiada, że źle zaparkowałam w zimową noc, po śnieżycy (nawet nie mam żalu, bo człowiek widocznie ma naprawdę przesrane, żeby być tak złośliwym i raczej jestem pełna współczucia). 
 
Naprawdę, wszystko minie. 
 
Do wesela się zagoi, a jeśli to możliwe, to po prostu korzystajmy z życia, jego możliwości, smaków i zapachów (kto ma :), kolorów, faktur, ruchu, emocji i odpoczywajmy, delektujmy się życiem, po prostu, gdy to tylko możliwe. Ba, również czas pracy jest wart doceniania. Doceniajmy świadomie. 
 
Damy radę, tylko po prostu bądźmy dla siebie wzajemnie ludźmi, żeby łatwiej się te kryzysy przechodziło.  Nawet nie chodzi o jakieś heroiczne wspieranie się, ale nie róbmy sobie pod górę, nie pielęgnujmy wredności, narzekania, użalania się, rozbuchajmy empatię do granic przesady. Damy radę. Tym razem też.  
  


Obraz: Tytuł. "Cała ja." Zdarza mi się, że odstaję od linii, od reszty, biegnę gdzieś swoim torem, ale nadal jestem przecież częścią tego ludzkiego stada.
ml76 
canva. 30x40cm. Akryl.  

Kryzysy... Wszystko minie. 
 
A przy tym wszystkim polecam genialny film i książkę "Życie Pi". Mamy taką rzeczywistość, jaką widzimy. 
Co widzisz? 


Komentarze

  1. Ciągły kryzys - racja. Ale, ale.
    Pandemia covid - niewiele brakowało a by mnie to zabiło. A ponad dziesięć osób, które mi były bliskie przez covid nie żyją.
    Wojna w Europie, u sąsiada. Tam zginął mój bardzo bliski przyjaciel i jego cała rodzina.
    Jestem troszkę większym dinozaurem niż Ty i nie sądziłem, że przyjdzie mi żyć w aż tak ciekawych czasach.
    Druga sprawa to przesada w faszerowaniu się informacjami. TVN24, Wydarzenia24, TVPinfo czy serwisy wiadomościowe zagramaniczne. Ciągłe oglądanie czegoś takiego wykańcza. Coś mi się wydaje, że normalny człowiek ma normę, limit, ograniczoną zdolność przetrawiania informacji. Po przedawkowaniu dzieje się źle.
    Slowlife. To deseczka ratunku.
    Nie ma sensu odcinać się od napływu informacji. Dawkujmy sobie tylko odpowiednie ilości.
    PS. Bardzo ładne fajerwerki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Pandemia covid - niewiele brakowało a by mnie to zabiło. A ponad dziesięć osób, które mi były bliskie przez covid nie żyją.
      Wojna w Europie, u sąsiada. Tam zginął mój bardzo bliski przyjaciel i jego cała rodzina."
      Czasami w takich chwilach lepiej po prostu razem pomilczeć, niż się mądrzyć, co właśnie z Tobą zrobię w zrozumieniu i współodczuciu.

      "Coś mi się wydaje, że normalny człowiek ma normę, limit, ograniczoną zdolność przetrawiania informacji. Po przedawkowaniu dzieje się źle."
      Bardzo celne.


      Fajerwerki... ładne skojarzenie :)

      Usuń

Prześlij komentarz

Zapraszam do korzystania ze skrótu: ml76.pl