Otulenie sztuką

Należę do koneserów... między innymi filmów z lat 40-60tych ubiegłego wieku. "Casablanca", "12 gniewnych ludzi", wiele polskich pozycji (Ostatnio sobie odświeżyłam film dla młodzieży "Godzina pąsowej róży" zresztą bazowany na książce, którą kochałam jako nastolatka).  Czarno-białe film są fenomenalne same w sobie już pod względem obrazu. Wymalowane wszelkimi odcieniami szarości piękno.

Ostatnio się przypadkowo dowiedziałam o filmie "Kto się boi Virginii Woolf?" na HBO Max dostępnym do marca 2023, więc o tym teraz piszę. Edycja z 1966r. 

 


Wieczór zabaw i gier u George'a i Marthy. Obsada? Elisabeth Taylor i Richard Burton oraz Nick Segal oraz Sandy Dennis. Brzmi dobrze, prawda? Takiego aktorstwa warto się też spodziewać. 

Rarytas na wieczór. Nie wiem czy wiesz, ale małżeństwo/ para, to relacja zrozumiała tylko dla dwojga, których dotyczy. Dla widzów najwcześniej na końcu sceny, jak nie dalej, momentami można się domyślać, ale raczej na cienkiej granicy prawdopodobieństwa trafności, bo niusanse prowadzą nas przez ciekawe chaszcze i wyprowadzają w szczere pole domysłów. Nieszczególnie sensowna, lecz czasami ciekawa gra towarzyska. 
 
Fabułę poznałam pierwotnie jako sztukę w gdańskim "Teatrze Wybrzeża" z Dorotą Kolak i Mirosławem Baką wrolach głównych. To był mój pierwszy raz w teatrze jakieś 8 lat temu. Od tamtej pory bywam w teatrze bardzo często, bo się tym niezwyczajnie delektuję.
 
Wracając do kina...  "Kto się boi Virginii Woolf?" dlaczego i dla kogo polecam? Dla osób które lubią nie-oczywistości, cechującej wiele filmów z tamtych lat, od Felliniego począwszy. Kto nie zna "Słodkiego życia" vel "La Dolce vita" z 1960r? To również polecam. 
 
Jeśli preferuje się jednak operę, bo polecam wybrać się na "Aidę" w Operze Bałtyckiej w Gdańsku. Dwa razy miałam w oczach łzy ze wzruszenia muzyką, głosami, scenografią, baletem i ujętym przez artystów całokształtem opowiadającym nam tę dramatyczną historię. Wspaniałe przeżycie. 
 
Smak życia. 
 
Ja się nim delektuję przez sztukę w bardzo dużej mierze i mogę szczerze polecić w/w pozycje. 
 
Kino współczesne? Ależ proszę zajrzeć do "Menu".  Ma tylko 6,8 na Filmfebie, wg mnie zdecydowanie za nisko. Bardzo dobry wstęp do refleksji nad kształtem snobizmu w naszym konsumpcyjnym świecie, w którym wszyscy się konsumujemy wzajemnie i powierzchownie niejednokrotnie za obopólnym przyzwoleniem udawanego orgazmu. 
(Nie) myślę tak, to fikcja literacka zaczerpnięta z realiów, ale film polecam. Pyszny.  
 
A dla smakoszy abstrakcyjnego minisuspensu (przerysowuję, ale może nie?), polecam "Biały lotos". 3 sezony w przepięknych wnętrzach i otoczeniu przyrody dla zamożnej części społeczeństwa w mniejszych bądź większych tarapatach o różnym zakończeniu. Ścieżka dźwiękowa drażni synapsy w sposób tak nieznośnie przyjemny, że się do niej wraca niezależnie od serialu - przedsmaczek, mały aperitif:



 A! I moja ostatnia pozycja "Spuścizna". Produkcja znowu HBO, tym razem Azja. Możliwe, że jestem jedyną gdańszczanką, która go oglądała po nocach (całe 40 odcinków sagi chińskiego rodu Yi, akcja w latach 30tych, lata inwazji Japonii na Chiny) i na końcu ryczała, że to już koniec. Jako wielka sympatyczka chińskiej kultury i pewnej filozoficznej łagodności (japońskiej też, ale po tym serialu było mi tak bardzo smutno...) nie mogę go nie polecić. Jeśli go jednak znasz, a już w ogóle podzielasz moje odczucia, napisz mi o tym koniecznie. Będzie mi raźniej.
 
Smak życia. No cóż, slow life to kwintesencja doceniania tego, co wybornie smaczne dla zmysłów i ducha. Sztuka jest wysoko na liście.

With best regards
Marzena 
 


Komentarze