(Roz)waga intuicji
W "Zwierciadle" pojawił się ciekawy artykuł Jolanty Berent o intuicji.
http://zwierciadlo.pl/2011/psychologia/zrozumiec-siebie/dlaczego-amerykanskie-%e2%80%9ekeep-smiling%e2%80%9d-nie-dziala
http://zwierciadlo.pl/2011/psychologia/zrozumiec-siebie/dlaczego-amerykanskie-%e2%80%9ekeep-smiling%e2%80%9d-nie-dziala
Z intuicji się wyrasta, a potem można do
niej wrócić. Przez długi czas w wielu zagłusza ją rozsądek. On zagłusza
to, co w nas najbardziej prawdziwe i nasze. Tak naprawdę nie pozwala
kierować się tym czego my chcemy, każąc wybierać to, czego oczekuje od
nas otoczenie, wybierać rozwiązania "pewne", bezpieczniejsze,
przewidywalne. Zabija spontaniczność i wiarę w słuszność intuicji. A tak
naprawdę, to ona mówi nam co jest dla nas dobre. Czasami, albo nawet
głównie, nie na pierwszy rzut oka, nie w krótkoterminowej analizie, ale z
dużej perspektywy czasu, słuchanie się intuicji zawsze wychodzi nam na
dobre. Jeśli "nasz wewnętrzny głos" mówi nam, żeby czegoś nie robić, a
my to robimy, albo odwrotnie, to w efekcie końcowym okazuje się, że to
była w najlepszym wypadku ślepa uliczka, przez co trzeba albo coś
korygować, albo się wracać, albo naprawiać poważne błędy. Tak, to jest
wynik niesłuchania intuicji. Dlaczego powinniśmy? Bo ona jest naszym
naprawdę najlepszym doradcą. Ona nas najlepiej zna, szczególnie w
wymiarze naszej nieświadomości. Wiele zapominamy, wypieramy, nie
kodujemy, ona tego nie opuszcza i podpowiadając rozwiązania jednak to
też uwzględnia. Zna nas, w końcu jest kumulacją naszej wiedzy o nas i o
otaczającym świecie. Jej podpowiedzi po prostu muszą być słuszniejsze od
podpowiedzi rozumu, który wiele omija i myśli zbyt liniowo w oparciu o
naszą pamięć i wiedzę. Nauczyłam się słuchać intuicji i szybko jej
poddawać. Od kiedy to robię, żyję spokojniej, wewnętrznie spokojniej.
Nie muszę przekonywać samej siebie z poziomu rozumu, że coś jest
"głupie". Bardzo często jednak widzę "jednomyślność" intuicji i rozumu i
rzadko muszę ulegać jej z "zamkniętymi oczami". Znajdując spójność
między intuicją i rozumem dałam sobie jeden z lepszych życiowych
prezentów. Bez okazji i na zawsze.
PS.
Kiedyś wymyśliłam na jakiś konkurs
producenta biżuterii, w szczególności pierścionków zaręczynowych, hasło
"zachwyt chwilą, który trwa już zawsze". Nie wygrałam (wygrał jakiś
wierszyk), ale hasło te żyje we mnie swoim własnym życiem. Przypomina mi
się przy każdej okazji, która wywołuje mój zachwyt. Czasami jest to
miejsce, czasami przedmiot, czasami dzieło sztuki, piosenka, zdjęcie,
mina, sytuacja, okoliczności. Jednak myśląc o nich, przypomina mi się
też towarzyszący temu zachwyt. To jedno z odczuć, które uwielbiam
odczuwać. I bardzo współgra z moją intuicją, ponieważ pozwala pozbywać
się obaw, lęków. Nie wiem czemu, ale w sytuacjach, które kiedyś byłyby
dla mnie bardzo stresujące, staram się przypominam sobie chwile, które
wywołały we mnie zachwyt (rozmowa z kimś zaufanym nie zawsze jest
możliwa natychmiast). Taka moja osobista metoda na łapanie dystansu,
który jest mi potrzebny po to, żeby pozwolić sobie usłyszeć i głos
rozumu i intuicji. Dzięki temu nie wpadam w panikę, w popłoch czy
histerię. Bardzo szybko łapię spokój, który podsuwa najlepsze
rozwiązania. To działa. Słuchanie siebie nie może nie działać. Trzeba
jednak po prostu chcieć zaufać sobie, co jak widzę, dla wielu wydaje się
być wręcz niemożliwe. Niepotrzebnie. Nie ma lepszego wyjścia. Słuchanie
siebie jest jak podpowiedź kogoś, kto zna nas jak nikt inny, bo też
nikt inny nie wie o nas samych wszystkiego. Przyjaciele są kołem
ratunkowym, ale nie powinniśmy też nigdy obarczać ich odpowiedzialnością
za własne decyzje. A po to potrzebne jest podejmowanie ich w zgodzie ze
sobą. Jak szalone nie wydawałyby się w pierwszej chwili. Kiedyś na
pewno okażą się słuszne.
Komentarze
Prześlij komentarz
Zapraszam do korzystania ze skrótu: ml76.pl