Bio/ eco z sieci.... ściema czy norma?
Kwestia produktów bio/ eko to coś, czego Niemcom zazdroszczę od lat, z tego względu, że tam te produkty są po prostu dostępne w praktycznie każdym większym sklepie i w nieznacznie wyższej cenie, niż produkty nieobjęte tymi zasadami.
Sprawa związana jest z tym, o czym tak często wspominam - równowaga. Czym to się objawia w Niemczech?
Dwie sprawy, za które ten kraj po prostu kocham i mam nadzieję, że kiedyś zasady te zostaną zastosowane u nas. Pierwsza, to kwestia recyklingu. O tym pisałam już, gdy wchodziła u nas segregacja śmieci. To się nie mogło udać i czekam na poprawki. W każdym razie, w Niemczech moim ulubionym zwyczajem jest zwrot butelek. Tak, jakieś 90% butelek objętych jest kaucją przy zakupie. Zwrot butelek możliwy jest w większości sklepów w specjalnych automatach. Bajka. Jest wiele takich spraw, które dobrze definiują legendarny niemiecki porządek i które wpisują się w moją mentalność. Kwestia ich stylu podejścia do ekologii to mocny obszar. Możemy się uczyć.
Druga sprawa, to wspomniane już produkty bio. Praktycznie każda sieć ma swoich dostawców bio produktów. Nie robiłam zdjęć, bo po prostu o tym nie myślałam, ale namiastkę tego mamy np. w działajacej też u nas sieci Rossmann, która ma na naszych półkach bardzo fajną ofertę bioproduktów. Jak poniższa pasta z czosnkiem niedźwiedzim.
I tu dochodzę do meritum: np. właśnie produkty w sieci Rossmann pochodzą z hodowli kontrolowanych pod względem wymogów norm bio/ ekologicznych. Więcej można poczytać na stronie Rossmann (niestety tylko niemieckojęzycznej, bo polska wersja jest dość biedna). Dzięki temu mamy dostęp do bioproduktów w przystępnych cenach. W Niemczech jest bardzo szeroki wybór takich produktów w większości sieci. Jak to możliwe? No właśnie.
Dlaczego o tym piszę? Bo w Polsce produkty bio traktowane są jak produkty prawie święte. Dostępne dla wybranych i z zasobnym portfelem, bo przebitki o 200-300% w stosunku do produktów "masowych" są niedorzeczne. Do tego, co mnie osobiście niepokoi najbardziej, kreowany jest trend hodowli "jak kiedyś". Już o tym też pisałam kilka razy, że mnie osobiście to nie pasuje, bo hodowle jak kiedyś były jednocześnie pozbawione ochrony przed chorobami. Początkowo ochrona zdrowia zwierząt i roślin miała przecież służyć naszemu bezpieczeństwu, prawda? No prawda. I to powinno tak pozostać. Tylko mądrze i zdrowo. Właśnie ekologicznie.
Owszem, jestem oczywiście przeciwna masowych produkcjom i hodowlom w niskiej jakości i tym samym niskiej jakości produktów na półce, niemniej, chcę mieć też pewność, że to co kupuję jest bezpieczne i kontrolowane, a przy tym ekologiczne. Tak, chcę czegoś innego i wiem, że mogę to dostać.
Chcę wyjścia pośredniego i jego szukam na półkach.
I wiem, że to możliwe. I wszyscy mamy na to wpływ. Nieustannie. Bierzmy przykład, uczmy się z cudzego doświadczenia. Przecieranie na nowo sprawdzonych szlaków jest stratą czasu.
Więc mam nadzieję, że kiedyś przestaniemy uważać, że produkty bio/ eko muszą być drogie i dostępne wyłącznie w dedykowanych sklepach (chociaż wiele oczywiście takimi pozostanie i słusznie - jak chociażby dobre miody). Pewnie, że jedne i drugie będą mieć inne źródła, inne produkty, ale kierujmy się rozsądkiem. To nie jest albo-albo, bo właśnie że jest złoty środek.
Mam nadzieję, że Rossmann przecierać będzie dalej szlak razem z Lidlem, który też ma grupę takich produktów.
Inne sieci owszem, też miewają, ale jak wspomniałam, czasami ceny są niedorzeczne i jako marketingowiec wiem, że często się nas po prostu naciąga. A ja nie lubię mieć tego poczucia.
Dlatego podkreślę - zbuduj sobie zdanie o produktach bio/ eko, poznaj zasady nadawania takich certyfikatów, norm, jakie muszą być spełnione. Uważaj jednak na hodowle niekontrolowane, zbytnia bliskość natury może nam rozstroić żołądek ;-)
Sprawa związana jest z tym, o czym tak często wspominam - równowaga. Czym to się objawia w Niemczech?
Dwie sprawy, za które ten kraj po prostu kocham i mam nadzieję, że kiedyś zasady te zostaną zastosowane u nas. Pierwsza, to kwestia recyklingu. O tym pisałam już, gdy wchodziła u nas segregacja śmieci. To się nie mogło udać i czekam na poprawki. W każdym razie, w Niemczech moim ulubionym zwyczajem jest zwrot butelek. Tak, jakieś 90% butelek objętych jest kaucją przy zakupie. Zwrot butelek możliwy jest w większości sklepów w specjalnych automatach. Bajka. Jest wiele takich spraw, które dobrze definiują legendarny niemiecki porządek i które wpisują się w moją mentalność. Kwestia ich stylu podejścia do ekologii to mocny obszar. Możemy się uczyć.
Druga sprawa, to wspomniane już produkty bio. Praktycznie każda sieć ma swoich dostawców bio produktów. Nie robiłam zdjęć, bo po prostu o tym nie myślałam, ale namiastkę tego mamy np. w działajacej też u nas sieci Rossmann, która ma na naszych półkach bardzo fajną ofertę bioproduktów. Jak poniższa pasta z czosnkiem niedźwiedzim.
Jak wspomniałam ostatnio - jestem szczęśliwą mieszczanką. A to oznacza, że wiele spraw nie jest w moim świecie obecnych. Jak dojenie krowy czy zbieranie jajek. Co nie zmienia faktu, że żyję slow, slow life to również moja filozofia, ale od lat nieustannie dostosowuję ją do swojego mieszczańskiego życia, bo życie na wsi i bycie rolnikiem nie jest na mojej liście marzeń (chociaż oczywiście jestem zachwycona, gdy już mam dostęp do produktów bezpośrednio ze/na wsi). Czy to coś zmienia? Nie. Po prostu moje slow life jest mocno miejskie. Tak, da się.
I tu dochodzę do meritum: np. właśnie produkty w sieci Rossmann pochodzą z hodowli kontrolowanych pod względem wymogów norm bio/ ekologicznych. Więcej można poczytać na stronie Rossmann (niestety tylko niemieckojęzycznej, bo polska wersja jest dość biedna). Dzięki temu mamy dostęp do bioproduktów w przystępnych cenach. W Niemczech jest bardzo szeroki wybór takich produktów w większości sieci. Jak to możliwe? No właśnie.
Dlaczego o tym piszę? Bo w Polsce produkty bio traktowane są jak produkty prawie święte. Dostępne dla wybranych i z zasobnym portfelem, bo przebitki o 200-300% w stosunku do produktów "masowych" są niedorzeczne. Do tego, co mnie osobiście niepokoi najbardziej, kreowany jest trend hodowli "jak kiedyś". Już o tym też pisałam kilka razy, że mnie osobiście to nie pasuje, bo hodowle jak kiedyś były jednocześnie pozbawione ochrony przed chorobami. Początkowo ochrona zdrowia zwierząt i roślin miała przecież służyć naszemu bezpieczeństwu, prawda? No prawda. I to powinno tak pozostać. Tylko mądrze i zdrowo. Właśnie ekologicznie.
Owszem, jestem oczywiście przeciwna masowych produkcjom i hodowlom w niskiej jakości i tym samym niskiej jakości produktów na półce, niemniej, chcę mieć też pewność, że to co kupuję jest bezpieczne i kontrolowane, a przy tym ekologiczne. Tak, chcę czegoś innego i wiem, że mogę to dostać.
Chcę wyjścia pośredniego i jego szukam na półkach.
I wiem, że to możliwe. I wszyscy mamy na to wpływ. Nieustannie. Bierzmy przykład, uczmy się z cudzego doświadczenia. Przecieranie na nowo sprawdzonych szlaków jest stratą czasu.
Więc mam nadzieję, że kiedyś przestaniemy uważać, że produkty bio/ eko muszą być drogie i dostępne wyłącznie w dedykowanych sklepach (chociaż wiele oczywiście takimi pozostanie i słusznie - jak chociażby dobre miody). Pewnie, że jedne i drugie będą mieć inne źródła, inne produkty, ale kierujmy się rozsądkiem. To nie jest albo-albo, bo właśnie że jest złoty środek.
Mam nadzieję, że Rossmann przecierać będzie dalej szlak razem z Lidlem, który też ma grupę takich produktów.
Inne sieci owszem, też miewają, ale jak wspomniałam, czasami ceny są niedorzeczne i jako marketingowiec wiem, że często się nas po prostu naciąga. A ja nie lubię mieć tego poczucia.
Dlatego podkreślę - zbuduj sobie zdanie o produktach bio/ eko, poznaj zasady nadawania takich certyfikatów, norm, jakie muszą być spełnione. Uważaj jednak na hodowle niekontrolowane, zbytnia bliskość natury może nam rozstroić żołądek ;-)
Marzeno, będzie nie na temat. Wszystko u Ciebie w porządku? Tak tu cicho jakoś..
OdpowiedzUsuńSpokojnie, taki okres.
UsuńPozdrawiam Cię ciepło.