W kibel, rzecz o śmiechach
Dowcip miesiąca
Czytam.
Liczę.
Patrzę na liczby.
Przestaję się śmiać po długim czasie.
Jak się nie śmiać? Podwyżka kosztu wywozu o 100%. Bo tak. Kij z tymi kilkunastoma złotymi. Nie rozumiem potężnej rozbieżności między stawkami dla metraży. Jakaś, ok, ale tak duża? 0,56zł/m2 do 0,05zł/m2. Hehe. Słodko.
Na czym polega właściwy dowcip? Na tym, że temat recyclingu jet w Polsce poruszany od dupy strony.
Tak, właśnie recyclingu, bo na zachodzie temu ma służyć segregacja.
Już kiedyś, kilka lat temu, o tym pisałam.
W Niemczech normalne jest np. zwrotne obracanie butelkami. Wszystkimi. Plastikowymi głównie. Makulaturę można sprzedać we własnym zakresie, bo zajmują się tym dedykowane firmy. Nie znam nawet wszystkich mechanizmów. Polityka gospodarki śmieciami ukierunkowana jest faktycznie na minimalizację ilości śmieci i odzyskiwanie surowców.
Wypijam hektolitry wody mineralnej. Butelki idą do śmieci (oczywiście, że zgniatane, wyłącznie ze względu na mniejszą powierzchnię i nie jest to żaden wymysł marketingowców, wykorzystywany w reklamach). Po zmianach dalej będą szły do śmieci. W plastikowym worku.
Niestety nie ma w Polsce żadnej, ale to żadnej, polityki świadomego (kluczowe słowo) odzyskiwania surowców z gospodarstw domowych.
Gdy słyszałam o planowanej ustawie odnośnie opłat na segregację śmieci, zastanawiało mnie, co za nią pójdzie, poza podwyżką cen.
Jakieś programy? Wsparcie? Podpowiedzi? Sposoby? Ale po co? Tylko jak ludzie mają się w ten temat świadomie angażować?
Tak samo było, gdy wprowadzono płatne reklamówki. Znajomy sklepikarz powiedział, że faktycznie spadło zużycie, od kiedy są płatne. Ludzie przychodzą ze swoimi. No i co z tego? Owoce i warzywa dalej pakowane są w plastikowe worki. Wiele sklepów daje siatki dalej za darmo.
Dżizas. Przecież nie o to chodziło.
Temat segregacji śmieci jest na dziś tak samo skopany.
Po prostu wprowadza się podwyżki.
Żadnych zmian w myśleniu.
Jak można wprowadzać coś tak ważnego, tak bezmyślnie?
Przecież planowanie i ustalanie celów jest na pierwszym semestrze chyba wszystkich kierunków około ekonomicznych. To tak elementarne podstawy, że aż głupio mi o tym przypominać.
Nic tylko szukać idiotycznie bezsensownie wielkiego śmietnika 3-komorowego.
Obym znalazła coś ładnego, bo zajmie pół mojej wielkiej kuchni.
Jakby ktoś miał głowę na karku, to by stworzył cały piękny program, promowany, dostępny gdzieś w necie, w którym wyjaśniony byłby sens, opisane i rozrysowane mechanizmy, wszystko jasno i pozytywnie, podpowiedziano rozwiązania, koncerny idealnie wykorzystałyby moment do wprowadzenia jakich programów recyclingowych, tak, że wszyscy byśmy podeszli do tych zmian z radością, zaangażowaniem i poczuciem sensu, ale nie.
Bo po co?
Suchy świstek informujący o wejściu w życie ustawy o utrzymaniu czystości i porządku w gminach. Brak pr i marketingu pokazuje mi tylko, że nikt nie wie, po co, dlaczego, czemu to ma służyć.
Sama deklaracja na kartce A4.
A wystarczyłaby deklaracja mailem, żeby nie tworzyć papieru, proekologicznie.
Pro co? Słyszę za plecami.
No to segregujemy.
Kiedyś zrobią to dobrze.
Kiedyś.
Nic dodać, nic ująć... Mieszkam w Niemczech (chwilowo), wcześniej (w zeszłym stuleciu) też mieszkałam chwilowo. Ale to tutaj nauczyli mnie segregować śmieci i pokazali że to ma sens.
OdpowiedzUsuńMieszkając w PL, well, też segreguję, bo mam takie możliwości - trochę złości, że nie wiadomo co z tym potem będzie i czy nie trafi do jednego wora (bo pewnie trafi), ale przynajmniej robię coś od siebie... Może kiedyś będzie to nawet miało sens... Kiedyś... ;)
Pozdrawiam, Dori
Ten brak pewności sensu segregacji jest tym, co sprowokowało tę notkę.
UsuńZa często widziałam jedną śmieciarkę zbierającą jednocześnie zawartość kontenerów dedykowanych rodzajowi odpadów. Myślisz sobie "no kamon".
Fajnie, że wystarcza ci motywacja "dla siebie". W sumie, jakiś trening :-)