3 maja - polski sen

Patriotyzm.
Ładne słowo.

Męcząca martyrologia narodu polskiego. Już dawno temu mnie znudziła. Dlatego jestem tak bardzo daleka od kościołów i polityki. Nie kręci mnie ani syndrom ofiary ani bohatera. 


Amerykański sen jest amerykański tylko dlatego, że jest w Ameryce. Ja uparcie wierzę, że można spełniać się w Polsce. Kocham podróżować jako Polka i jako turystka. Z godnością i dumą poznawać świat, ale też się powygłupiać i pożartować, jak to miewam w zwyczaju, w ramach odpałów. Bez znaczenia, gdzie jestem. Ważniejszy jest zawsze moment. Szerokość i długość geograficzna są drugorzędne. Ważniejszy jest moment. Tak jak to miewają ludzie na całym świecie. Proste.


Bez kompleksu i bez wywyższania się rozmawiać z ludźmi i na pytanie skąd jesteś mówić z uśmiechem "Z Polski. Z Gdańska. Piękne miasto. Znasz?". Nie patrzę na żaden kraj na świecie jak na źródło lepszych możliwości i szans. Wszędzie jest tak samo. Wszędzie na świecie działają te same mechanizmy. Różnica jest w nas. To my inaczej się zachowujemy w różnych miejscach i do tego potrzebne są podróże - do poznawania świata i siebie.
Przykro się robi, gdy obcokrajowcy pracujący w Polsce przyznają, że pracują tu w ramach zsyłki. To nie kierunek na rozwój kariery. Nie zgadzam się z nimi. Nie zgadzam się z ludźmi, którzy ogólnikami zamiatają nas wszystkich w jakiś zaciemniały zakątek. Polacy mają tak wiele powodów do dumy, do zwykłego zadowolenia, jak każdy inny demokratyczny naród. Nie mniej i nie więcej. Jesteśmy biedniejszym krajem? No niestety. Nie wszystkim jest dobrze? Jak wszędzie. Że na zachodzie jest lepszy socjal? Hm. No tak. Jak ktoś liczy na socjal, to w Polsce nie poszaleje.
Organizacja pracy jeszcze długo będzie kuleć, ale to też się zmienia. Nasza demokracja jest ciągle bardzo młoda i się uczy. Miejmy dla niej więcej wyrozumiałości i bierzmy swoje życie w swoje ręce na ile się da. Bądźmy dumni z bycia Polakami, ale nie w tym politycznym aspekcie, bo ten patos jest irytujący. Tak po prostu. Niech zachód przestanie patrzeć na ludzi z Polski z politowaniem, jak na tanią siłę roboczą, bo to mnie faktycznie irytuje. Wyjeżdżając ludzie zaczynają nagle dawać z siebie wszystko, czego nie chciało im się dawać z siebie tu. Zmieniają się o 180st. Niby to kwestia pieniędzy. Jasne. Słysząc obcy język i oddychając zagranicznym powietrzem nagle ktoś staje się pracowity, rzetelny, zaangażowany i oszczędny. Nie patrzy na poziom życia i uważa, że w Polsce by takiego nie osiągnął. Hehe. Mhm. No i narzekanie na Polskę jest takie cool z punktu widzenia emigranta. Litości. To nie tak działa. Naprawdę. Ludzie się zmieniają po wyjeździe. Obcy teren budzi w nich inne cechy, których nie ruszali tutaj. To widać. Czysta psychologia. Tylko czemu ludzie muszą wyjechać, żeby się zmobilizować i czemu lubią krytykować Polskę z daleka? Nie wiem. To pytanie do mądrzejszych ode mnie w tej dziedzinie.

Jestem polityczną ignorantką, czuję się Polką i nie życzę sobie być z tego powodu podpinana pod jakiekolwiek poglądy polityczne, bo to chore, żeby określenie "dumny Polak" brzmiało nacjonalistycznie. Naprawdę to jakaś patologia.




Patrzę na siebie i swoje życie i ludzi, z którymi mam do czynienia, bo to jedyny dla mnie autentyczny punkt odniesienia. Polacy są fantastyczni. Tylko nie można wpadać w modus narzekania, a okazuje się, że w sumie to zadowoleni ludzie, patrzący każdego dnia jak dobrze go przeżyć i jak poprawić życie na przyszłość. Polacy są naprawdę ciepłymi i kochanymi ludźmi a zawodowo są profesjonalistami, często niesamowicie kreatywnymi  oraz zaangażowanymi. Wystarczy to zobaczyć. Bardzo lubię Polaków. I Polki. Naprawdę jesteśmy fajni. Nie musimy wyjeżdżać, żeby to zrozumieć. A może musimy, bo ja to wiem w końcu z perspektywy i doświadczeń? Hm. Faktycznie, wielu mogłoby to pomóc.

Życie zagranicą? Kiedyś będę jak bocian, parę miesięcy tu, parę tam, kilka tygodni jeszcze w drodze stąd tam. Bez pośpiechu. To jest bycie obywatelem świata. Bez znaczenia. To jedno z marzeń. Mobilność, technologie pozwalają nam być wszędzie. Naprawdę wszędzie. Bez konieczności rezygnowania czy wybierania. Kwestia organizacji.
Dom? A kto powiedział, że ma być jeden? W końcu nie lokalizacja nas definiuje. Otwarcie na możliwości i stosowanie ich. Proste.

Ostatnio kolega mnie zapytał, czy kupiłabym samolot, gdybym wygrała w totka.
- Ale po co? Po co się wiązać? Samolot to koszty. Utrzymanie, obsługa, ubezpieczenia, garażowanie. Daj spokój. Wolność finansowa to pomyśleć o kawie w Paryżu, sprawdzenie rozkładu lotów z Gdańska, kupienie biletu i przelot. Kawa pod wieżą Eiffla albo w innym miejscu Paryża, może jeszcze nocleg i spacer nocą i powrót po śniadaniu. To jest to. A nie, mieć samolot. Phi.

Jestem Polką. To naprawdę fajne uczucie. My jesteśmy takie... No właśnie. Jakie tylko chcemy :-)

Konstytucja 3 maja była pierwszą konstytucją w Europie. To powinniśmy świętować jak mało co innego.


A ja właśnie z zaciekawieniem poznaję konstytucję Wolnego Miasta Gdańska. 
To musiały być ciekawe czasy. 




Podobno nie narzekając jestem nieautentyczna. Heh. No cóż.Czy narzekam w życiu? Zdarza się, ale nie lubię tego. Poważnie. Puste pożeranie energii. Narzekanie, to jest właśnie błąd w podejściu. Nie będę narzekała na siłę i na potrzeby bloga.Czasami chętnie coś ocenię, ale na tym koniec. Nie narzekam, bo jestem na to zbyt zajebista. Proste. Mam to po tacie.

Komentarze