Lie to me, czyli magia kłamstwa
Na szczęście jeden z moich ulubionych autorów a przy tym blogerów
- Marek Wojciechowski - polecił na weekend serial o wdzięcznym tytule "Lie to me"
I się z mężem zatraciliśmy na dobrych kilka godzin i na początek, bo nie sposób przerobić na raz wszystkich odcinków i wszystkich sezonów.
Świetny serial. Polecam, bo naprawdę ma w sobie dużo prawd, które potwierdza nauka, a które znamy od dawna. I już pierwszy odcinek pokazuje, że kłamstwo bywa bardzo, bardzo względne, zwłaszcza, gdy służy ochronie czyjegoś dobra. Ratowanie czyjegoś dobra, dobrego imienia, zaufania (jeśli nie dotyczy spraw karnych, zbrodni) jest dla mnie normalne w przyjaźni, lojalności. I na pewno jest jednym z jej objawów. To jak krycie się wzajemnie wśród rodzeństwa przed rodzicami. Jeden za wszystkich, wszyscy za jednego. Do dziś mam taką relację z braćmi. I nie tylko. Sprawa ochrony wzajemnego dobra jest dla nas świętością. I tak powinno być. I takie kłamstwo zawsze będzie usprawiedliwione. Jeśli ktoś to neguje, tzn jedynie, że jeszcze tego po prostu nie przeżył.
I się z mężem zatraciliśmy na dobrych kilka godzin i na początek, bo nie sposób przerobić na raz wszystkich odcinków i wszystkich sezonów.
Kłamstwo. Słodkie kłamstwo. Od dawna
modne jest rozgryzanie NLP, czyli technik manipulacji, jednak mnie od
młodości, zanim NLP pojawiło się na świecie, fascynowało kłamstwo.
Mechanizmy, sposoby rozpoznawania, sytuacje gdy ludzie je stosują, gdy
wszyscy je stosujemy, gdy należy, gdy nie powinno się kłamać. Piękny
temat. Uwielbiam do dziś słuchać kłamiących ludzi, obserwować
zachowanie, mimikę, mowę ciała, wyłapywać drobiazgi trwające ułamki
sekund i dlatego z dziką wręcz przyjemnością polecam również ten serial,
ponieważ jest w nim mnóstwo faktów odnośnie kłamstwa. Doskonała potrawa
na wieczory. Lubię pozwalać ludziom kłamać i udawać, że tego nie widzę.
Czuję się wtedy jak Św. Mikołaj. Oczywiście wszystko ma swoje granice,
jednak większość kłamstw jest naprawdę tak niewinna, że nie widzę
powodu, żeby odbierać komuś przyjemność, zwłaszcza, że często służy to
czyjemuś dowartościowaniu się, uzyskaniu uznania. Proszę. Poczuj się
dobrze. Co ciekawe, większość ludzi bardzo mocno wierzy w to, co mówi w
danym momencie. I dobrze. W coś trzeba wierzyć, a po co wierzyć w cudze,
skoro można wierzyć we własne słowa? ;)
Kłamstwo niesłusznie jest tak potępiane.
Na pewno mniej słusznie niż właśnie manipulacje, które z założenia mają
oszukać manipulowanego. Kłamstwo bardzo często ma na celu uchronienie
kogoś przed cierpieniem, przed problemami, kłopotami, niepotrzebnymi
zmartwieniami. Mówi się, że prawda jest najważniejsza i święta. Nigdy
się z tym do końca nie zgadzałam, ponieważ wszystko zależy od sprawy,
sytuacji, kontekstu. Prawda jest ważna, jeśli czemuś służy, ale kłamstwo
potrafi być o wiele ważniejsze i lepsze w skutkach. Manipulacja służy
wyłącznie interesowi manipulującego (pomijam wyjątki). Kłamca
niejednokrotnie robi przysługę okłamanemu. Kłamstwa, przemilczenia,
wszelkie półprawdy, podkolorowania, odcienie szarości i wszystko co jest
pomiędzy prawdą i kłamstwem. Och, jak ja lubię, gdy ktoś się upiera, że
zawsze i bezwględnie należy mówić prawdę. Tacy ludzie sami często
kłamią prosto w oczy dokładnie z tych w/w dobrych pobudek, czystych
intencji nie sprawiania przykrości. W tym względzie nie jestem
hipokrytką. Lubię, chcę być czasami okłamywana. Mimo znajomości prawdy,
chcę usłyszeć to, co chcę usłyszeć, bo wiem co z tym z robić. Z prawdą
czasami ciężko jest zrobić coś sensownego. Lubię czasami słuchać
kłamstw, bo je właśnie doskonale widać i można nimi żonglować jak
piłeczkami. Przegrywa ten, kto upuści piłkę. W końcu te piłki są ze
szkła i spadając powodują huk, rozpadają się na dziesiątki części, które
potem mogą wbić się w stopę, jeszcze długo po tym, gdy piłka spadła.
Kłamstwa są ważne i pożyteczne, ale nie mogą dotknąć ziemi.
Czasami słuchając kłamstw nie mogę się
powstrzymać i się uśmiecham. Ten powstrzymany uśmiech wywołuje te
magiczne "czemu się uśmiechasz?", na co odpowiadam "Nie, nic. Tak po
prostu". I świat myśli, że ja jestem z natury uśmiechnięta (no dobrze,
uśmiecham się też nie tylko dlatego przecież). Ja po prostu słucham tych
wszystkich fantazji, kłamstewek i nie mogę się powstrzymać. O ile
sytuacja tego nie wymaga, to się po prostu uśmiecham i myślę "Cudownie.
Lie to me, baby".
Świetny serial. Polecam, bo naprawdę ma w sobie dużo prawd, które potwierdza nauka, a które znamy od dawna. I już pierwszy odcinek pokazuje, że kłamstwo bywa bardzo, bardzo względne, zwłaszcza, gdy służy ochronie czyjegoś dobra. Ratowanie czyjegoś dobra, dobrego imienia, zaufania (jeśli nie dotyczy spraw karnych, zbrodni) jest dla mnie normalne w przyjaźni, lojalności. I na pewno jest jednym z jej objawów. To jak krycie się wzajemnie wśród rodzeństwa przed rodzicami. Jeden za wszystkich, wszyscy za jednego. Do dziś mam taką relację z braćmi. I nie tylko. Sprawa ochrony wzajemnego dobra jest dla nas świętością. I tak powinno być. I takie kłamstwo zawsze będzie usprawiedliwione. Jeśli ktoś to neguje, tzn jedynie, że jeszcze tego po prostu nie przeżył.
Lie to me. Pyszny deser na (najlepiej) weekendowe wieczory.
Komentarze
Prześlij komentarz
Zapraszam do korzystania ze skrótu: ml76.pl