Yesu, trzymaj mnie z dala od ciemnoty
Jakiś czas temu przeczytałam treść deklaracji wiary.
I przypomniała mi się niedawna notka o znachorach.
Sprawa jest prosta. Żyjemy w państwie prawa. Z tłem mocno religijnym i jako katoliczka nie mam nic przeciwko. Zgadzam się z nowym prymasem, że kościół może i powinien mieć zdanie na różne kwestie życia. Każdy kościół je ma i wtłacza swoim wiernym. Proszę bardzo.
Co jednak cechuje Polskę? (Podobno) jesteśmy państwem świeckim i świecka jest edukacja, obronność, prawo, system ochrony zdrowia. W tym też względzie np. lekarze kończą państwowe uczelnie. Właściwie nie tylko oni. Mamy prostą korelację, że to co dozwolone, określa prawo. Prawo. Prawo świeckie. Nauka. Medycyna. Rozwój. Cywilizacja (aż wymienię, bo zapomnę).
Chyba. Bo tylko czekać, kiedy prawnicy zaczną kierować się sumieniem. Będzie radośnie.
Ale zostając przy lekarzach, gdy przeczytałam deklarację wiary, to włos mi się zjeżył. Pomyślałam o wszystkich ludziach, którym katolickie podejście bliskie jest, jak mnie pływanie synchroniczne. W pierwszej chwili pomyślałam - drodzy lekarze, róbcie co chcecie, ale uprzedzajcie ludzi (oznaczajcie się jakoś), że podpisaliście deklarację. Stwórzcie jakąś ikonkę, broszkę, szyld na drzwiach. Jestem przekonana, że wiele chętnych będzie dumnych z korzystania ze świadczeń takich lekarzy.
TYLKO, no jest wielkie "ale"... w kraju świeckim, lekarze świadczący usługi w oparciu o prawo kościelne (mieszanie w to Boga uważam za średniowiecze) robią z siebie znachorów. Tylko ci drudzy wierzą, że przez nich przemawia Bóg, a nie nauka. I proszę bardzo.
Przypomnę, żyjemy w kraju świeckim, w państwie prawa. Mniej lub bardziej ułomnego, ale jednak prawa. Prawem kościelnym mają się kierować wyznawcy danego kościoła.
Cała ta sprawa jest dla mnie dalece szalona. Mieszanie tego w takim stopniu naprawdę niepokoi, bo pokazuje, że takie praktyki przejdą, że nad prawo można stawiać sumienie. Jeśli tak ma być, to naprawdę niepokojące, coś tu nie gra.
A jeśli trafię na lekarza pastafarianina, albo innego scjentologa, który każe mi rodzić w milczeniu i bez znieczulenia, albo innego, którego sumienie kierować się będzie jeszcze bardziej dziwnymi kryteriami?
To naprawdę niedorzeczne, że ludzie kończą studia, a potem dają sobie prawo do kierowania cudzymi decyzjami, dopuszczanymi w ramach prawa. Dają sobie prawo decydowania w ramach cudzego sumienia.
Wszelkie akcje z niewydawaniem tabletek antykoncepcyjnych, odmową badań prenatalnych, czy cokolwiek co ingeruje w decyzje pacjenta, decyzje oparte o prawo, są dla mnie zwyczajnie niebezpieczne i państwo powinno coś z tym zrobić, bo deklaracja wiary jest kolejnym krokiem.
Pomyśleć, że np. teraz lekarze innych wyznań postanowią podpisywać takie deklaracje w ramach swojej wiary i mamy największy cyrk Europy. Bo na razie to jego gra wstępna. Nie, nie obchodzi mnie, jak wygląda to w oczach innych, widzę, jak to wygląda u nas.
Co będzie następne? Ja mam nadzieje, że porządek z tą sprawą.
Bo jeśli prawo nie jest autorytetem w tak elementarnych sprawach, to ja sobie zakupię masę wafli ryżowych i będę obserwowała w wolnych chwilach tę parodię państwa.
Tak się pisze historia.
Yesu. Widzisz to?
Poważnie, uważam że to bardzo nieciekawe zjawisko, jeśli lekarz wchodzi w kompetencje księdza, który w ramach swojego kościoła może wpływać na decyzje, czy sumienie. Jeśli ktoś nie jest wierzącym, albo jest wyznawcą innej religii, albo po prostu świadomie chce wykonać jakiś zabieg medyczny w ramach prawa i nauki, to po prostu powinno mu się to umożliwić. Argument sumienia w gabinecie lekarskim jest niedorzeczny. Decyzje podejmowane przez pełnoletnich ludzi, świadomych swoich wyborów, są prawomocne i lekarz może i powinien omówić ewentualne skutki z medycznego punktu widzenia.
Kwestie moralno-etyczne nie podlegają decyzji ginekologa czy położnej.
Naprawdę nie wyobrażam sobie, dlaczego państwo nie zrobi z tym jakiegoś porządku, bo pozostawianie tego, jako kłopotu pacjenta, jest po prostu przyzwoleniem. Przypomnę - w cywilizowanym państwie prawa.
Chyba, że o czymś nie wiem.
To proszę o oświecenie.
Nie zmieni to mojego zdania, ale przynajmniej będę wiedziała, że prawo jest TYLKO prawem.
I przypomniała mi się niedawna notka o znachorach.
Sprawa jest prosta. Żyjemy w państwie prawa. Z tłem mocno religijnym i jako katoliczka nie mam nic przeciwko. Zgadzam się z nowym prymasem, że kościół może i powinien mieć zdanie na różne kwestie życia. Każdy kościół je ma i wtłacza swoim wiernym. Proszę bardzo.
Co jednak cechuje Polskę? (Podobno) jesteśmy państwem świeckim i świecka jest edukacja, obronność, prawo, system ochrony zdrowia. W tym też względzie np. lekarze kończą państwowe uczelnie. Właściwie nie tylko oni. Mamy prostą korelację, że to co dozwolone, określa prawo. Prawo. Prawo świeckie. Nauka. Medycyna. Rozwój. Cywilizacja (aż wymienię, bo zapomnę).
Chyba. Bo tylko czekać, kiedy prawnicy zaczną kierować się sumieniem. Będzie radośnie.
Ale zostając przy lekarzach, gdy przeczytałam deklarację wiary, to włos mi się zjeżył. Pomyślałam o wszystkich ludziach, którym katolickie podejście bliskie jest, jak mnie pływanie synchroniczne. W pierwszej chwili pomyślałam - drodzy lekarze, róbcie co chcecie, ale uprzedzajcie ludzi (oznaczajcie się jakoś), że podpisaliście deklarację. Stwórzcie jakąś ikonkę, broszkę, szyld na drzwiach. Jestem przekonana, że wiele chętnych będzie dumnych z korzystania ze świadczeń takich lekarzy.
TYLKO, no jest wielkie "ale"... w kraju świeckim, lekarze świadczący usługi w oparciu o prawo kościelne (mieszanie w to Boga uważam za średniowiecze) robią z siebie znachorów. Tylko ci drudzy wierzą, że przez nich przemawia Bóg, a nie nauka. I proszę bardzo.
Przypomnę, żyjemy w kraju świeckim, w państwie prawa. Mniej lub bardziej ułomnego, ale jednak prawa. Prawem kościelnym mają się kierować wyznawcy danego kościoła.
Cała ta sprawa jest dla mnie dalece szalona. Mieszanie tego w takim stopniu naprawdę niepokoi, bo pokazuje, że takie praktyki przejdą, że nad prawo można stawiać sumienie. Jeśli tak ma być, to naprawdę niepokojące, coś tu nie gra.
A jeśli trafię na lekarza pastafarianina, albo innego scjentologa, który każe mi rodzić w milczeniu i bez znieczulenia, albo innego, którego sumienie kierować się będzie jeszcze bardziej dziwnymi kryteriami?
To naprawdę niedorzeczne, że ludzie kończą studia, a potem dają sobie prawo do kierowania cudzymi decyzjami, dopuszczanymi w ramach prawa. Dają sobie prawo decydowania w ramach cudzego sumienia.
Wszelkie akcje z niewydawaniem tabletek antykoncepcyjnych, odmową badań prenatalnych, czy cokolwiek co ingeruje w decyzje pacjenta, decyzje oparte o prawo, są dla mnie zwyczajnie niebezpieczne i państwo powinno coś z tym zrobić, bo deklaracja wiary jest kolejnym krokiem.
Pomyśleć, że np. teraz lekarze innych wyznań postanowią podpisywać takie deklaracje w ramach swojej wiary i mamy największy cyrk Europy. Bo na razie to jego gra wstępna. Nie, nie obchodzi mnie, jak wygląda to w oczach innych, widzę, jak to wygląda u nas.
Co będzie następne? Ja mam nadzieje, że porządek z tą sprawą.
Bo jeśli prawo nie jest autorytetem w tak elementarnych sprawach, to ja sobie zakupię masę wafli ryżowych i będę obserwowała w wolnych chwilach tę parodię państwa.
Tak się pisze historia.
Yesu. Widzisz to?
Poważnie, uważam że to bardzo nieciekawe zjawisko, jeśli lekarz wchodzi w kompetencje księdza, który w ramach swojego kościoła może wpływać na decyzje, czy sumienie. Jeśli ktoś nie jest wierzącym, albo jest wyznawcą innej religii, albo po prostu świadomie chce wykonać jakiś zabieg medyczny w ramach prawa i nauki, to po prostu powinno mu się to umożliwić. Argument sumienia w gabinecie lekarskim jest niedorzeczny. Decyzje podejmowane przez pełnoletnich ludzi, świadomych swoich wyborów, są prawomocne i lekarz może i powinien omówić ewentualne skutki z medycznego punktu widzenia.
Kwestie moralno-etyczne nie podlegają decyzji ginekologa czy położnej.
Naprawdę nie wyobrażam sobie, dlaczego państwo nie zrobi z tym jakiegoś porządku, bo pozostawianie tego, jako kłopotu pacjenta, jest po prostu przyzwoleniem. Przypomnę - w cywilizowanym państwie prawa.
Chyba, że o czymś nie wiem.
To proszę o oświecenie.
Nie zmieni to mojego zdania, ale przynajmniej będę wiedziała, że prawo jest TYLKO prawem.
Może daleka analogia, ale nikt nie każe wegetarianom zostawać rzeźnikami. Jeśli nie akceptuje się części zadań wykonywanych w ramach danej profesji, można zwyczajnie wybrać dla siebie inną.
OdpowiedzUsuńJasne, albo wybrać specjalizację, która nie będzie budziła wątpliwości, ale ingerowanie przez ginekologa w sumienie jest i było i będzie po prostu niezgodne z prawem. Szczególnie, że dla wielu z nich np. poronienie, to TYLKO poronienie, a dla innych in vitro to morderstwo. Paranoja.
OdpowiedzUsuńZawsze myślałem że dobry lekarz to taki który potrafi rzeczowo ocenić sytuację.
OdpowiedzUsuńW sytuacji kiedy w grę wchodzą "uczucia i wiara" ten zawód zaczyna ocierać się o szamanizm.
Czas na startup "egzorcysta serwerów" - w tym kraju może chwycić ;)
A mógłbyś się zdziwić :-)
Usuń"Pani serwer opętał szatan, ale wypędzę go za 500zł, bo to ten najtrudniejszy. Upadłe anioły są bezwzględne dla elektroniki i nauki"
No kamon.
Mnie to milczenie i brak przeciwdziałania jakiś izb lekarskich czy ministerstwa, czy jak tam działają struktury, po prostu zadziwia. To normalne przyzwolenie. Niedorzeczne.
Usuń