E khm

Krótka i dobra uniwersalna zasada mówi, żeby sprawdzać listę składników wszystkich produktów spożywczych (i nie tylko, ale teraz zajmę się spożywczymi). Oczywiście w każdej grupie produktów ważne będą inne czynniki, ale chyba nie ma grupy, w której nie występowałyby dodatki chemiczne z tzw. "listy E". Dokładny wykaz znajduje się TU.


Nie da się nie zauważyć, że lista ta jest długa i same E są pogrupowane. Zakładam, że wszystkie z nich można dodatkowo podzielić na mniej i bardziej szkodliwe i tak naprawdę interesuje mnie tylko ten podział. Jest to o tyle istotne, że są dodatki, które mogą wywoływać choroby, alergie, a nawet raka. Wiedząc, które z dodatków należą do faktycznie szkodliwych, można chociaż profilaktycznie zmniejszać ich spożywanie. Nie unikniemy ich zupełnie, bo paradoksalnie wiele z nich właście chroni nas przed chorobami i zatruciami. Żywność bez konserwantów błyskawicznie by się psuła. Biorąc pod uwagę fakt, że większość produktów nie jest dla nas dostępna prosto u źródła, musimy podejść do sprawy rozsądnie. Czas transportu, magazynowanie, czas jaki produkty spędzają w sklepie (nie oszukujmy się, ale słowo "świeże" jest dziś mocno nadużywane) wymuszają przedłużenie trwałości produktów. Założyć jednak należy, że nie są dopuszczone do użytku dodatki szkodliwe w małych ilościach i o to dbają odpowiednie organy z UE włącznie.
Więc do czego sprowadza się czujność? Do minimalnego spożywania dodatków, które mogą być szkodliwe po spożyciu w ilości przekraczającej normę na dany okres czasu. Według Polskiej Federacji Producentów Żywności są to substancje dodatkowe o limitowanym dopuszczalnym dziennym spożyciu (tematu już niestety nie rozwija). Analizując ustawę i podane normy niestety zdałam sobie sprawę, jako przeciętny konsument, jak bardzo bym nie chciała się uświadamiać, nie jestem w stanie weryfikować spożywanych ilości poszczególnych dodatków, jeśli miałabym to robić wg tabel. Szkoda życia, czasu na taką weryfikację, jeśli nie jesteśmy alergikami, wrażliwcami, nie mamy schorzeń, które mogą się nasilać po nadmiernym spożyciu niektórych dodatków. Więc po prostu postępując drogą eliminacji, skupiłam się na tych, które są wymieniane jako warunkowe. Wsparłam się w tym miejscu też opinią dietetyka i chemików. Tworząc listę uspakajał mnie fakt, że lista ta jest stosunkowo niedługa. W dzienniku ustaw moją uwagę, końcem końców, zwróciły dodatki dozwolone warunkowo. Bo wzbudziły moją nieufność, przez tę warunkowość ;)
ŚCIĄGA
Dziennik Ustaw nr 94 poz 933 załącznik 2
§ 27. Warunkowo dozwolone konserwanty i przeciwutleniacze:
Numer wg systemu oznaczeń Unii Europejskiej
Nazwa
Skrót
1) E 200 Kwas sorbowy
E 202 Sorbinian potasu Sa
E 203 Sorbinian wapnia
2) E 210 Kwas benzoesowy
E 211 Benzoesan sodu Ba(1)
E 212 Benzoesan potasu
E 213 Benzoesan wapnia
3) E 214 Ester etylowy kwasu para-hydroksybenzoesowego
E 215
Ester etylowy kwasu para-hydroksybenzoesowego
- sól sodowa
E 216 Ester propylowy kwasu para-hydroksybenzoesowego PHB
E 217
Ester propylowy kwasu para-hydroksybenzoesowego
- sól sodowa
E 218 Ester metylowy kwasu para-hydroksybenzoesowego
E 219
Ester metylowy kwasu para-hydroksybenzoesowego
- sól sodowa
(1)  Kwas benzoesowy może być obecny w niektórych produktach fermentowanych, co jest rezultatem procesów fermentacji wynikających z dobrej praktyki produkcyjnej.
Szkodliwe KONSERWANTY wg chemika:
azotan sodu E-251 i potasu E-252, oraz azotyn sodu E-250
(mogą stanowić źródło potencjalnie rakotwórczych N-nitrozoamin, co powoduje, że coraz mniej chętnie stosowane są w produktach spożywczych)

 Lista dodatków najbardziej szkodliwych wg dietetyka:
Konserwanty:
E-210-do E-219-rakotwórczy (syntetyczny dodatek do napojów gazowanych, konserw).
E-220- niszczy wit.B12, występuje w sokach owocowych i koncentratach, winie).
E-221 do E-227-zakłuca czynności jelit.
E-230 do E-233-powoduje zaburzenia funkcji skóry.
E-239-rakotwórczy
E-249 do E-252- dodawany do serów żółtych i topionych.
BARWNIKI:
E-124 jest używany do barwienia cukierków owocowych, budyniów. Wywołuje reakcje alergiczne.
E-151 Wywołuje reakcje alergiczne. 
Przeciwutleniacze:
E-280- dodawany do chleba i wyrobów ciastkarskich. Powoduje raka żołądka.
E-220, dodawany do ciasta biszkoptowego, kostkach rosołowych i tłuszczów cukierniczych. Powoduje zaburzenia pracy wątroby, przyśpiesza wytwarzanie enzymów trawiennych.
E-321, występuje w gumie do żucia, powoduje uczulenia.
Zagęszczacze:
E-413, wywołuje podrażnienia, wysypki i zapalenie skóry.
E-414, guma arabska-powoduje uczulenia.
E-524, środek żrący-znajduje się w słonych paluszkach.

 Najbardziej niebezpieczne substancje chemiczne dodawane do żywności to: benzoesan sodu, kwas sorbowy, dwutlenek siarki, tortrazyna, glutaminian sodu oraz azotyny ich pochodne. Substancje te mogą spowodować powstanie alergii, pokrzywkę, obrzęki naczyniowe, astmę, zapalenie błony śluzowej nosa.
źródło: http://www.bbedukacja.pl/zdrowe_dziecko/zywienie/uwaga_konserwanty.html
http://www.abc.com.pl/serwis/du/2004/0933.htm
Okazuje się, że bardzo szkodliwe mogą być dodatki, których nazwy brzmią niewinnie, a te o nazwach czysto chemicznych nie są niczym, co może nam zaszkodzić.
Oczywiście problematyka jest o tyle skomplikowana, że wokół tych dodatków powstaje wiele mitów. Ciężko, nie będąc chemikiem bądź lekarzem, połapać się w racjach i spekulacjach, więc najbezpieczniej będzie pokierować się zdrowym rozsądkiem. Ja praktykuję metodę "im krótsza lista składników, tym lepiej", chociaż tu też trzeba uważać, czy krótka lista nie jest po prostu "niedopatrzeniem" czy efektem niestaranności producenta. Lekcje są dość mozolne, ale na pewno warto je przyswoić. Nawet, żeby wiedzieć, które składniki mogą nasilać u nas skłonności alergiczne, które mogą być szkodliwe w większych ilościach. Pewnie, można wyjść z założenia, że i tak się od tego nie ucieknie, że co my tam wiemy o jedzeniu i dodatkach, że i tak jemy masę chemii. Owszem. Wszystko prawda. Tylko dlaczego nie zrobić sobie dobrze i nie minimalizować tych dodatków? No właśnie :)
Pocieszające jest to, że jedząc jak najmniej przetworzonych chemicznie (w rozumieniu dodatków) produktów, gotując w domu, można sięgać po większość sładników naturalnych i zdrowych, bo jeszcze nie silnie zakonserwowanych, bez polepszaczy smaku i zapachu, bez dodatków "o smaku identycznym z..." Żadna kupna zupa nie będzie smakowała jak zrobiona na rosole, w domu.
Dodatkowo, przy okazji konserwacji, przechowywania,  zup i potraw własnej roboty. Nie, nie jestem fanką spędzania w kuchni dni i nocy, bo mimo przyjemności z gotowania lubię spędzać czas na innych zajęciach. Niemniej jak już gotuję, to gotuję i wiem, że jednak bardzo dobrą praktyką jest mrożenie. Ugotowanie np. dwóch różnych zup i zamrożenie ich w pojemniczkach. Tak samo można potraktować gulasz (oby był jeszcze nie zagęszczony). No i podstawa, to pomrożone mięsa i warzywa (pokrojone zamrożone pieczarki są zbawieniem przy domowej roboty pizzy, albo poporcjowane już mięso, które tylko marynujemy, zaprawiamy itp).
I tak naprawdę lista E jest na pewno ważna, dla ludzi, którzy mają problemy zdrowotne. Uważam za nieuczciwe bagatelizowanie informacji, że niektóre dodatki i ulepszacze mogą powodować nasilenie schorzeń, albo je wywoływać. Negowanie tego jest mydleniem oczu konsumentów. Owszem, nie każdy zareaguje na jakiś składnik, ale to tak samo jak ze wszystkimi alergenami. I jeśli ktoś wie, że unikając jakiegoś dodatku po prostu nie będzie powodował wystąpienia/ nasilenia objawów jakiejś choroby (jak chociażby alergii) to powinien mieć wiedzę i prawo do unikania tych dodatków, jak np. każdy alergik, który wie, co jest jego alergenem. Moja ściąga jest bardzo ogólna i na pewno nie wyczerpuje tematu, ale zachęcałabym każdego, kto miewa problemy zdrowotne do stworzenia takiej listy pod własne potrzeby i wymagania. I żaden specjalista nie powinien w tym miejscu reagować komentarzem, że to przesada. Dla każdego alergika na pewno przesadą to nie będzie, a śledząc materiały dostępne w internecie i w czasopismach przekonałam się, że dodatki mogą być problematyczne. Jako konsumenci mamy prawo do wiedzy o nich i tym bardziej do unikania tych, które nam nie służą. Gdyby ta wiedza była dostępna i propagowana w normalny i czytelny sposób przez uprawnione do tego instytucje, to na pewno nie byłoby tyle mitów i niepotrzebnych przerysowań oraz w drugą stronę - bagatelizacji tematu.

Komentarze