Na szczęście prawo do szczęścia jest niezbywalne, chociaż uparcie ograniczane

Kominek idealnie wpasował się w moją opinię. TU jego notka.

Świetnie. Też sobie chciałam o niej popisać, ale bardziej w kontekście, że można się doskonale ubrać za małe pieniądze, bo Kasia ma świetny styl bez wydawania na to tysięcy złotych. Pokazuje, że jak się chce, to można. No ale nic. W każdym razie jeszcze jedno, zamykam uszy i oczy na krytykę Kasi T. Na krytykę każdego, kto ma czelność czuć się szczęśliwym i decydowanie, czy ma prawo, albo pewnie, że jest, bo ma to czy tamto. Jakoś ludzie nie mogą zrozumieć, że szczęśliwymi powinniśmy być po prostu.

Ktoś powie, że miliardy ludzi na świecie cierpią, są biedne, chore i pokrzywdzone. To teraz paradoksalnie: oni też są często szczęśliwi, bo po prostu są, bo potrafią i dopóki ktoś im nie powie, że nie powinni, to sobie będą. Nawet jeśli ktoś odbiera im do tego prawo, albo nawet jeśli mają świadomość tego, że czegoś tam nie mają. Znam sporo ludzi tak różnych, żeby wiedzieć, że poczucie szczęścia nie ma nic wspólnego z posiadaniem. Które jest fajne, ale nie warunkuje poczucia szczęścia. Nawet zdrowie go nie warunkuje. Mówię "nie", każdemu, kto ocenia cudze prawo do poczucia szczęścia i próbuje je ograniczyć i zakazać o nim mówić, każdemu kto jątrzy jad zawiści, odbierania ludziom prawa do zwyczajnego spokoju i cieszenia się swoim szczęściem, kto się będzie chował, żeby nie ściągać na siebie zawiści "sąsiada". No takie rzeczy to naprawdę tylko u nas są możliwe. Wszyscy miewamy gorsze dni, ale jeśli one zamieniają się w gorszą ciągłość... To przykre. Ja nic na to nie poradzę. Niby prawo do krytyki... No ale tam nie ma czego skrytykować. A czepianie się cudzego stylu życia, ocho, no to już lekka może jednak przesada?

Ale cieszę się, że coraz więcej ludzi ma odwagę mówić o szczęściu. Kiedyś ludzie mieli naprawdę dużo mniej powodów do radości na co dzień (z nam współczesnego punktu widzenia, chociażby brak bieżącej wody, prądu, komunikacji i wszystkich wynalazków), a byli  zadowoleni nie mniej niż my możemy lub nie - dziś.  I ja się temu nie mam zamiaru poddać, chociaż też swoje przeżyłam. To mi tylko uświadamia, że naprawdę mam z czego się cieszyć dziś. Myślę, że narzekacze nie zdają sobie sprawy jak czują się ludzie, którzy bywają subiektywnie w gorszej sytuacji niż oni, a potrafią i tak nie narzekać. Być pogodnym i pogodzonym z sobą i swoim życiem. Każdy w każdym może teoretycznie budzić litość, że czegoś nie ma. Narzekacze znajdą problem każdemu. To jedno bez problemu i bezinteresownie. To powinno być karalne :)
Kiedyś psycholodzy przeprowadzili eksperyment. Sprawdzono nastrój ludzi i podzielili ich na dwie grupy: tych, którzy są szczęśliwi i tych którzy zawsze narzekają.
Szczęśliwi okazuje się, nie przestają być szczęśliwymi ludźmi nawet w obliczu np. nagłego kalectwa. Po oswojeniu się z sytuacją po prostu zaczynają robić rzeczy na miarę swoich nowych możliwości i szukają innych sposobów na spełnianie się. Ludzie permanentnie niezadowoleni i narzekający nie zmieniają się nawet po wygranej w totka. Zrobią problem też z tego zamartwiając się o wygrane pieniądze i mnożąc problemy z nimi związane.

Niby można powiedzieć "no to jesteśmy jacy jesteśmy". Jasne. Ale mając świadomość tego, jak to działa można się zawsze zmienić. Wystarczy zmienić patrzenie na siebie i świat. Wystarczy najpierw chcieć.
Ja kiedyś, jako nastolatka, byłam ciągle niezadowolona z siebie. Ze swojego życia. Sprawdzało się powiedzenie o przyciąganiu. Jeśli lubimy narzekać, to wszystko się będzie tak układać, żebyśmy mieli na co narzekać. Jednak jeśli zaczniemy być wdzięczni za swoje życie, jakie jest, właśnie teraz, to zawsze pojawią się kolejne drzwi, żeby było nam lepiej, dobrze. Jeśli będziemy pogodzeni ze sobą, to wszystko będzie się w miarę układać, żebyśmy mieli zawsze możliwość  pomyśleć "ja to mam fajne życie". I ja kiedyś taki punkt osiągnęłam. I wyluzowałam. I zmieniałam podejście. (PMS się nie liczy :)) Generalnie skupiam się na tym, co jest ok, co mnie cieszy, co daje radość, co dziś jest dobre i dobrze, że dziś jest. Może jutro też będzie. No bądźmy dobrej myśli. Przy takim podejściu lepiej się żyje, bo też zgodnie z badaniami (na sobie też :) stres, negatywne podejście ogranicza, percepcję, powoduje zawężenie pola widzenia, wyolbrzymienie sprawy. Każdy jak się dobrze zastanowi, to temu też po sobie przytaknie. No tylko można nad tym pracować. Tylko trzeba chcieć. Stan napięcia jest konieczny, ale obowiązkowo ma być przejściowy. Chwilowy. Do momentu zebrania myśli i przejścia dalej. No podstawy pozytywnego myślenia.

I naprawdę niech dadzą spokój Kasi T., bo to jest przykre, że nasi rodacy mają taki problem z nią  i jej spokojnym blogiem. Dziewczyna po prostu pisze bloga. Prowadzi go ładnie, bez nadęcia, bez plot, obrabiania innych, narzekania, lekko i przyjemnie. Pokazuje że można zawsze znaleźć pozytywną stronę w każdym dniu. W czymkolwiek. No i pięknie. Po to też są blogi.
 
Przecież ona też jest człowiekiem i żyje w tym kraju. I też miewa na pewno sytuacje mniej pozytywne, ale jej blog jest też przykładem na to, że można pisać pozytywnie i na tym się skupić. Po prostu. Bez żadnych ALE. Szukajmy pozytywnych stron życia. One się o to proszą, a ciągle ktoś każe nam patrzeć, że jednak są też te złe. No są. Wiemy o tym. No są. I będą. Ale nie dajmy sobie odebrać prawa do zwykłego zadowolenia ze swojego życia. Jak ktoś chce je oceniać, to jego sprawa, ale nie dawajmy sobie wmawiać, że nie mamy prawa się cieszyć życiem. W końcu jest nasze. Nasze małe, kochane i jedyne. Jak nic innego.

Komentarze