Schematyczne myślenie, czyli o poradnikach

"Nie możemy rozwiązywać problemów używając takiego samego schematu myślowego, jakim posługiwaliśmy się w trakcie ich pojawienia się" Albert Einstein

No i na pewno nie jedna osoba, czytając te zdanie zada sobie pytanie: ale jak? No właśnie. 
Ja na nie tu i teraz też nikomu nie odpowiem :-)



Poradniki, to jedno z haseł do dyskusji. Uwielbiam ignorantów pt "Ja nie czytam poradników, bo ja wiem lepiej". Oczywiście. Wszystko.
Co mnie właściwie dziwi, bo korzystanie z poradników jest wg mnie tak samo normalne i oczywiste, jak korzystanie z książek kucharskich, porad odnośnie makijażu, po remont domu czy wszelkiej maści szkoleń. Inna sprawa, że wiele jest powielanych niemożliwie, wiele w tym amatorszczyzny, przekopiowywania wręcz i bez pardonu, ale w tym też są lepsi i gorsi. I nie brakuje ludzi z faktyczną wiedzą, której poznanie jest dla nas cenne.

Owszem, do wielu rzeczy można dojść samemu, ba powinno się dojść samemu, ale jest też przeogromna i to w większości pula spraw i tematów, do których najlepiej dochodzić jak najszybciej. 

Poradniki są ze mną od zawsze. Od kiedy pamiętam, to po nie sięgałam i mam ich dość sporo na półkach. Od psychologicznych, poprzez wszelkiej maści szkoły budowania relacji, poradniki zawodowe, branżowe, ale też bon ton, książki kucharskie, poradniki pani domu czy też sposób na rzucenie palenia (mi np. A. Carr niesamowicie pomógł. Potrzebowałam doprania mózgu, bo sama nie dawałam rady, ale do mojej przyjaciółki nie przemówił zupełnie, więc tak to jest :-) i wiele innych. Słowo "poradnik" jako takie kojarzy się współcześnie z jakimś niezrozumiałym dla mnie schematem pejoratywnego chodzenia na skróty w postaci weekendowych szkoleń z jakiegokolwiek zakresu. Wyśmiewanie tego też jest płytkie, bo dla wielu ludzi, taka weekendowa pigułka może być początkiem poważnego zainteresowania się tematem. Wyśmiewanie takich szybkich kursów, pigułkowych poradników mówi o człowieku. Poznanie każdego tematu zaczyna się od jakiegoś zarodka. Oczywiście naiwnością będzie wierzenie w zdobycie specjalizacji czy gruntownej wiedzy z jednego szkolenia, kursu czy materiału albo książki, ale przepraszam, kto tak podchodzi do sprawy? No właśnie chyba tylko ci, którzy to krytykują. Istotne będzie zawsze jedynie "co z tego wyniosłam?".

Z poradnikami jak z podręcznikami, jak ze wszelkimi materiałami zawierającymi jakąkolwiek wiedzę, uwagi, spostrzeżenia. Dla mnie są cennym źródłem np. też czasami jakiegoś nowego punktu widzenia. Teraz poradników jest naprawdę zatrzęsienie i to w każdej możliwej postaci, od książek, po programy telewizyjne, przez blogi czy magazyny. I bardzo dobrze. Niech będą. Są potrzebne. Są tak różnorodne poziomami, że naprawdę każdy może znaleźć coś dla siebie.

Nic nie zmieni faktu, że to praktyka czyni mistrza, tylko pytanie brzmi, co i jak praktykować, skoro na początku tego nie wiemy? Dobre podstawy teoretyczne, poznawanie różnych trików, myków i sposobów już znanych, jest pomocne w drodze do ułatwiania osiągania celów. Podchodźmy do życia egoistycznie i czasami pragmatycznie. Jeśli coś nam pasuje, pomaga, podpowiada, podsuwa rozwiązania, które ułatwiają nam życie, albo pomagają pozbywać się złych nawyków, przyzwyczajeń, jeśli cokolwiek daje nam poczucie poznawania czegoś nowego, rozwijania się, to po to sięgajmy.

A jeśli ktoś poczuł zen, to niech sam napisze poradnik. Książkę, nakręci serię porad, cokolwiek, co nie będzie powieleniem cudzych pomysłów a zbiorem własnych spostrzeżeń i uwag. Niech zostawi coś po sobie, co się może przydać innym (chociaż widzę, że to się staje coraz popularniejsze, chociażby dzięki e-bookom). Owszem, jakość i przydatność może być dyskusyjna, ale to już oczywiste. Tak było zawsze. Trafienie na coś dobrego, albo raczej wybór czegoś wartościowego jest już naszym zadaniem.

Gdyby nie szkolenia, poradniki, porady, pomysły zawarte w różnych materiałach, to do dziś nie opanowałabym zarządzania czasem, asertywności, nie poznałabym idei slow life, nie poznałabym praktycznych sposobów wykorzystywania dobrych wg mnie filozofii,  nie byłabym tak szczęśliwym człowiekiem, jakim jestem od iedy zaczęłam być ;-), nie pozbyłabym się wielu cech, których nie lubiłam w sobie, a które mnie blokowały (chociażby wstydliwość). Pierwszy poradnik kupiłam, gdy miałam 16 lat, kolejną książkę dostałam od mojej ś.p. babci.

Jeśli ktoś krytykuje poradniki, podręczniki i uważa, że wie już wszystko i lepiej, to mogę mu życzyć powodzenia. To musi być strasznie nudne ;-)  

Nie chodzi mi o bezmyślne kopiowanie i wdrażanie cudzych pomysłów, sposobów na życie, stosowania gotowych rozwiązań w sprawach, w których naprawdę powinniśmy wypracowywać i wymyślać je samodzielnie. To ważne. Sztuczne kopiowanie cudzych pomysłów czy życia? Hm. No co kto lubi. Dla mnie to by było nudne. Natomiast szukanie inspiracji dla realizacji samodzielnie wykreowanych pomysłów, jak i szybkie metody ułatwiania sobie życia w różnych zakresach oraz korzystanie z gotowców np. odnośnie gotowania, dbania o dom, wszystkiego tego, co już jest sprawdzone jest OK. Jeśli w między czasie sami wpadniemy na usprawnienie tego co już istnieje, albo opisanie tego, co autorsko stworzymy to dobra nasza. Wtedy przyjdzie pora na własny poradnik, żeby podać rękę innym. Po autorze, po sposobie pisania, prowadzenia programu, widać, czy ma wiedzę i jaką. Pseudoeksperci są wyczuwalni na kilometr. I tu znowu - niektórym to odpowiada, więc proszę bardzo. Koło popyt = podaż. Krytyczne podejście wskazane jak zawsze.

Wracając do słów Einsteina: nie traćmy czasu na szukanie drogi tam, gdzie szlak jest przetarty. Korzystajmy z autostrad myśli i sprawdzonych pomysłów, ale po to, żeby docierać do bezdroży. Tym sposobem każdy z nas może trafić na nieodkryty jeszcze fragment, który np. może doskonale połączyć kilka istniejących już dróg, tworząc naszą własną. Na tym polega rozwój. Nasz indywidualny, ale też całej cywilizacji. Chodzenie przetartymi szlakami jest potrzebne, ale nie zaprowadzi nas w nowe miejsca, ale i tak jest potrzebne :-)

Doceniajmy poradniki. One są autostradami istniejących pomysłów. Poznajmy je po to, żeby wiedzieć, co już istnieje. To nam ułatwi dostrzeganie nowego, to pobudza kreatywność, otwiera myśli. Naprawdę gorąco polecam. Uczmy się świata na wszystkie możliwe sposoby i bezustannie. Dzięki temu coraz mądrzej, lepiej oddajemy naszą wiedzę z powrotem.

Komentarze