XI nie narzekaj

Właśnie mamy doskonały moment do obserwowania naszej mentalności. Na gorąco po meczu Polska-Grecja. Kto oglądał, ten wie, że mecz ogólnie był niezły. Najważniejsze, że mimo wszystko przekonaliśmy się, że nasza drużyna jest bardzo dobra. Naprawdę bardzo dobra. Waleczność, agresja, fair play (czyli też trzymanie nerwów na wodzy), determinacja - piękne. Byłam z nich dumna jak diabli. I koniec. Zdaję sobie doskonale sprawę z błędów, niedociągnięć, straconych szans. Ale... ale to jest nieważne. Biorąc wszystko pod uwagę, wszystkie okoliczności, presję meczu otwarcia, presję mistrzostw, presję grania u siebie i wiele innych czynników można spokojnie powiedzieć, że nasza drużyna wypadła świetnie i dobrym wynikiem. Pokazali potencjał. To dopiero początek. I właśnie w tym miejscu wyłączam się na wszelkie negatywne komentarze, na narzekanie, na skupianie się na błędach i rozpracowywanie ich do ostatniego podpunktu. Nie od tego jestem. Dla mnie, jako niekibica (przecież ja nawet ich nazwisk nie znam, no może 2-3 ;-), ale fana pozytywnych emocji, początek Mistrzostw jest bardzo obiecujący i chcę i będę wierzyła, że wygramy te mistrzostwa. Zazdroszczę wszystkim, którzy są w trakcie meczów na stadionach, ale sama mogłabym tego nie wytrzymać. Emocje przed TV udzielają mi się wystarczająco. 

PS. Oglądaliśmy mecz ze znajomymi, którzy kibicowali Grecji, co było ciekawym przeżyciem :-)  


Nie chcę teraz słuchać o błędach, roztrząsać tego od negatywnej strony. Ja tak generalnie żyję i pracuję, że nie koncentruję się na błędach. Potknięcia się zdarzają, ale jak już gram, działam, to na 100%. Jeśli w coś się nie angażuję ambicjonalnie, to lubię po prostu płynąć i wówczas zupełnie już wyłączam krytykę (np. spontaniczny udział w czymś). To zwykłe wyluzowanie.

Jeśli coś nie wychodzi, co się rzadko zdarza, to się nie poddaję i nie roztrząsam tego. Wyciągam wnioski i idę dalej. Szkoda czasu na mazgajenie. Jestem realistką z przewagą optymizmu i tego mi czasami brakuje u innych. Niech nie czekają na wygraną mistrzostw, żeby doceniać to co mają. Pamiętam, jak mnie wyśmiano za wiarę w minister Muchę. A ja słuchając jej wiedziałam, że się uda. Mimo braku przygotowania stricte sportowego miała to, co jest potrzebne do realizacji zadań, których się podjęła. Nie wiem czemu my tak bardzo lubimy krytykować, skupiać się na minusach, nie wierzyć w siebie i otaczających nas ludzi, nie wiem czemu tak lubujemy się w skrajnym sceptycyzmie, ale gdy wytyka nam to zagraniczna tv, to się oburzamy. No taki obraz przedstawia się z wielu źródeł. Zmieńmy podejście, zamiast mieć pretensje o to, że inni widzą ten kraj takim jaki jest. Przynajmniej w dużej mierze. Uciekam z premedytacją od wszystkiego, co skupia się na minusach i ciągnie w dół emocje, ale też motywację. Podobny mechanizm jest ze wszystkim. Z tym się nie wygra, dlatego najlepiej się od tego odcinać. Czym to skutkuje? Że kończę szybko rozmowę z ludźmi, którzy włączają narzekanie, krytykę (na cokolwiek), unikam stron, na których pastwią się nad czymkolwiek. Czasami odpowiadam "to zrób to lepiej", albo "to zmień to", co zawsze zamyka usta. Szkoda mi czasu. Naprawdę, za bardzo cenię i szanuję własny czas, żeby tracić go na coś tak bezsensownego jak narzekanie, generowanie bezsensownie negatywnych emocji. Zasada ta pozwala mi spokojniej spać, skuteczniej planować, mam czystsze myśli i umysł, jestem dzięki temu bardziej kreatywna i szczęśliwa. Z wiekiem jestem w tym coraz lepsza :-) To przecież żadne odkrycie, że negatywne emocje szkodzą. Serwowanie ich sobie na własne życzenie jest absurdem.  Chciałoby się powiedzieć, że to domena starszych ludzi, ale paradoksalnie narzekają ludzie w każdym wieku i bez względu na okoliczności. To charakter a nie wiek. Narzekanie natomiast na organizację Euro u nas jest już zupełnym absurdem. Jeśli ktoś jest kibicem, to cieszy się z oczywistych przyczyn, jeśli ktoś nie jest, to i tak czerpie korzyści z tego faktu chociażby poprzez zmiany, jakie mamy w kraju, bo co by nie było, my już wygraliśmy - nowe drogi, potężne inwestycje i realizację planów, które często nie były związane z mistrzostwami, a i tak ułatwiają nam wszystkim życie. Plusem są też obcokrajowcy, którzy przechodzą się naszymi ulicami. No fantastyczny klimat.  Jeśli kogoś euro nie interesuje, to nie musi informować o tym całego świata. Naprawdę. To jego sprawa. Jakbyśmy się wzajemnie informowali głównie o wszystkim, co nam nie pasuje, co nas nie interesuje, co nam się nie podoba, to byśmy mogli nie rozmawiać o niczym innym, bo takich rzeczy każdy ma przecież dziesiątki. Szkoda czasu. To jest autentycznie marnowanie życia.

Ostatnio też ktoś mi wyrzucił, że państwo nie dba o obywateli. Hm. 6 lat temu (w okolicy magicznych 30-tych urodzin) potrzebowałam bardzo, ale to bardzo pomocy państwa. Z powodów zdrowotnych trafiłam w poważne tarapaty. Okazało się, że na państwo nie mogę liczyć zupełnie. Gdyby nie rodzina i kilku szczerych przyjaciół, to prawdopodobnie trafiłabym pod most. I co? I cieszę się, że się o tym przekonałam. Przynajmniej przestałam się czarować, że mogę liczyć na państwo. Skutek tego jest taki, że nauczyłam się kompletnie na państwo nie liczyć. I jest mi z tym doskonale. Czuję się wolna od państwa. Ba, odprowadzając wysokie podatki i składki uważam, że to państwo liczy na mnie. O wiele bardziej komfortowa pozycja. I przez myśl mi dziś nie przejdzie na to narzekać. Wyszłam z tego silna i wolna. Polska jeszcze za długo będzie za biedna na np. prorodzinną i mocno pro-obywatelską politykę. Trudno.  Przyjdą czasy, że się to zmieni, ale jesteśmy zbyt młodzi gospodarczo, żeby na to liczyć. To jak wymagać od nastolatka samodzielności i jeszcze wsparcia. Za wcześnie nawet na to.

Ktoś gdzieś napisał, że Polacy nie wygrają nawet jednego meczu, bo nie są zwycięzcami. Jako naród. A ja jestem przekonana, że są tacy, którzy są. Wystarczy im nie przeszkadzać, bo z pomocą to ciężko, skoro przy najmniejszym błędzie entuzjazm i poparcie i wsparcie schodzi z wielu jak powietrze z balonu. Czasami Bogu dziękuję, że mam szczęście otaczać się ludźmi, którzy mają charaktery zwycięzców. Oni nie narzekają (albo rzadko, no bo kurcze, wszyscy miewamy gorszy dzień, ale wtedy się wspieramy i tu działa silna wzajemność), tylko działają. Pomagamy sobie wzajemnie, bo podobnie jak z naszą drużyną, w grupie jest siła.Wielkość grupy nie ma znaczenia. Ważna jest jej siła.

Krytykowanie rzeczy, na które nie mamy wpływu to strata, marnotrawienie czasu (tak jak krytyka "naszych", którzy po pierwsze są otoczeniu specjalistami, a po drugie doskonale wiedzą co poszło nie tak, no jaki sens jest w wytykaniu im tego?). To już lepiej coś ugotować, obejrzeć film, pojechać gdzieś, porozmawiać o rzeczach ludzkich, zwykłych i normalnych, albo dalej pracować nad planem podboju kosmosu. Naprawdę nigdy nie zrozumiem, dlaczego ludzie tak bardzo lubią marnować własne życie na krytykę cudzych działań, zamiast zająć się sobą i swoim światem. Zycie slow daje doskonały flow dla bycia sobą. Czekam na czasy, kiedy zmieni się mentalność i ludzie zaczną pogodniej i z większą ufnością patrzeć na świat. To dość naiwne, ale na szczęście mam z kim czekać, bo takich realnych optymistów jest strasznie, strasznie dużo. Kiedyś będzie nas więcej :-)
I nie ważne jak się skończą te mistrzostwa. Dla mnie ich atmosfera jest świetna.

Komentarze

  1. W trakcie meczu otwarcia byłam w okolicach strefy kibica (w Warszawie). Nie poszłam tam dlatego, że interesuje się piłką nożną, tylko po to, by powdychać te emocje, by popatrzeć na (niby czerwono-biały, a jednak bardzo barwny) tłum, posłuchać wrzaskow radości, głosu ogromnej rzeszy ludzi. Było fantastycznie :) Nawet w trudnych momentach meczu siła jedności była niesamowita.

    A potem - podobnie jak Ty - zamknęłam uszy na wszechobecne narzekania, wytykania błędów etc. Bo po co? Skoro nasi chłopcy grali tak fantastycznie :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Dokładnie :)
    Właściwie widzę, że tacy niekibice jak my są fajnym wsparciem, bo my faktycznie nie narzekamy, bo nie mamy wobec nich oczekiwań, za to po prostu życzymy im zwycięstwa :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Zapraszam do korzystania ze skrótu: ml76.pl