Wiatr w żagle, czyli siła motywacji
Co ma Boniek do optymizmu?
Przeczytałam gdzieś jakiś artykuł, w którym autorka, Niemka, napisała, że nie będzie oglądała meczy, bo nie jest kibicem a Niemcy i tak wygrają. No i cudowne podejście. I tak powinno być, bez względu czy się jest kibicem czy nie. Wiara w siłę własnej drużyny powinna być bezdyskusyjna. Od krytyki mają trenerów i całe sztaby coachów. Od motywacji też, ale atmosfera powinna być jednoznacznie budująca.
Jedyne słusznym założeniem naszych, w momencie wyjścia na boisko ma być wygranie tych mistrzostw. Jedyne słuszne! Robienie czegokolwiek na tak straszne "pół gwizdka" jest stratą energii, marnowaniem potencjału, zabijaniem czasu, pasji, sensu i zapału. Jeśli robimy coś sami, jeśli komuś kibicujemy, to ma za tym stać 150% przekonania, że się wygra albo nie róbmy tego wcale (albo nie teraz, albo nigdy). Oczywiście, że realnie może wyjść inaczej, ale w czasie gry, w czasie, gdy coś robimy, nad czymś pracujemy, a co jest dla nas ważne, to nie ma miejsca na jakieś minimalne założenia. Gramy o wszystko. Wkładamy w to całe serce, duszę i ciało. Całe. Doping i wsparcie mają być takie same. Aż mnie wzdryga, jak przelatuję te mizerne komentarze, jęk nad naszą drużyną, dobijanie zamiast uskrzydlania. Wyjście z grupy? Ok, ale oni tam idą wygrać mistrzostwa!
Właściwie bardzo dużo, a raczej więcej niż wynika z wywiadu. Mieszkając w naszym cudnym kraju trzeba mieć bardzo grubą skórę. Lada chwila rozpocznie się Euro 2012. Cudownie. Jak już pisałam, nie jestem kibicem, w potocznym rozumieniu, ale jestem fanem wszystkiego, co niesie ze sobą potężne, pozytywne emocje. Płynę na fali takich emocji jak surfer. Wybieram najwyższe fale :-)
Z radością w serduchu chłonę zmiany w Gdańsku, skakałam na dachu siedziby naszej firmy, z resztą kolegów, pod lądującym na pobliskim lotnisku największym na świecie pasażerskim boeingiem z niemiecką drużyną na pokładzie. Smaczek: to bym pierwszy lot tego samolotu poza Niemcy. No powód do dumy. A jakże. A na pokładzie do tego piłkarz polskiego pochodzenia, L. Podolski, który wczoraj miał urodziny. A do tego odnotowałam kilka pomniejszych sukcesów zawodowych, więc dodatkowo byłam zadowolona. Mi jednak dużo do szczęścia nie trzeba. Właściwie to nauczyłam się metodą starszych ludzi, że szczęście to jest wtedy, gdy nic nie boli :-)
I tak sobie myślę, że tak naprawdę człowiekowi z natury rzeczy do szczęścia wiele nie trzeba. Tylko jakoś usilnie należy pod szczęście podciągać jakieś konkrety. Bulszit. No i jeszcze większy, że człowiek szczęśliwy chodzi jak na haju. Mit za mitem. Człowieka szczęśliwego cechuje jedno: wewnętrzny spokój. Pozostałe, widoczne efekty to już emocje, które falować mogą jak sinusoida, bez znaczenia, zależy od temperamentu, dnia, chwili, okoliczności, ale to nadal tylko emocje. Przy okazji, ostatnio gdzieś czytałam o wykorzystywaniu emocji i o ile wydawało mi się to oczywiste, to jednak nie jest. Napiszę o tym kiedyś.
Przeczytałam gdzieś jakiś artykuł, w którym autorka, Niemka, napisała, że nie będzie oglądała meczy, bo nie jest kibicem a Niemcy i tak wygrają. No i cudowne podejście. I tak powinno być, bez względu czy się jest kibicem czy nie. Wiara w siłę własnej drużyny powinna być bezdyskusyjna. Od krytyki mają trenerów i całe sztaby coachów. Od motywacji też, ale atmosfera powinna być jednoznacznie budująca.
Jedyne słusznym założeniem naszych, w momencie wyjścia na boisko ma być wygranie tych mistrzostw. Jedyne słuszne! Robienie czegokolwiek na tak straszne "pół gwizdka" jest stratą energii, marnowaniem potencjału, zabijaniem czasu, pasji, sensu i zapału. Jeśli robimy coś sami, jeśli komuś kibicujemy, to ma za tym stać 150% przekonania, że się wygra albo nie róbmy tego wcale (albo nie teraz, albo nigdy). Oczywiście, że realnie może wyjść inaczej, ale w czasie gry, w czasie, gdy coś robimy, nad czymś pracujemy, a co jest dla nas ważne, to nie ma miejsca na jakieś minimalne założenia. Gramy o wszystko. Wkładamy w to całe serce, duszę i ciało. Całe. Doping i wsparcie mają być takie same. Aż mnie wzdryga, jak przelatuję te mizerne komentarze, jęk nad naszą drużyną, dobijanie zamiast uskrzydlania. Wyjście z grupy? Ok, ale oni tam idą wygrać mistrzostwa!
Trzymam mocno kciuki za naszych i życzę im grubej skóry na krytykę, potężnej wiary w siebie i własne możliwości i wygranej mistrzostw. Bo tak. Bo z takim założeniem powinni grać. Bez mazania. Cholera, jeśli ja potrafię osiągać najbardziej absurdalne cele, spełniać marzenia, to oni też mogą :-)
Komentarze
Prześlij komentarz
Zapraszam do korzystania ze skrótu: ml76.pl