Niebo

Uwielbiam czasami "nic nie robić". Jak to zauważył ktoś w jakiejś audycji radiowej, nie ma czegoś takiego jak lenistwo. To jest po prostu kumulowanie energii. Genialnie proste i oczywiste.
Caluśkie życie uwielbiam wprost odpoczywać patrząc w niebo. Od czasów dziecięcych, gdy leżałam na ogrodzie przy domu dziadków. Całymi godzinami patrzyłam na płynące chmury. Całymi godzinami patrzyłam w rozgwieżdżone nocne niebo. Mogłam jak zahipnotyzowana patrzeć na księżyc i również po nim płynące chmury.
Potem zaczęły się wyjazdy nad jeziora. Najfajniejsze chwile, gdy kładliśmy się w grupie na pomoście, kładąc sobie wzajemnie głowy na brzuchach, bądź innych miękkich częściach ciała i patrzyliśmy na spadające gwiazdy. Bezcenne chwile. Dla samego nieba i dla tych wyjazdów.
Niebo nad jeziorami, w górach, nad morzem, nad każdą otwartą przestrzenią... Niewysłowienie piękne. Pamiętam wiele wschodów i zachodów słońca. Czasami spędzanych z kimś, czasami romantycznie, czasami samotnie. Nieważne. Tak naprawdę zapamiętałam je jakby były wczoraj. Zachody i wschody słońca są dla mnie jak zapach - błyskawicznie kojarzą mi się z konkretną osobą. Nie oddadzą tego żadne zdjęcia ani słowa... ale też nie muszą. Uważam własną pamięć za dobrego doradcę. Ona wie najlepiej, co zachować.
Niebo.. Też na co dzień. Zimą najbardziej brakuje mi ładnych widoków nieba. Zbyt rzadko słońce przebija się przez chmury, zbyt rzadko zachody się różowią na tle śnieżnych krajobrazów, ale jednak... jak już do tego dochodzi jest wręcz cudownie.
Uwielbiam niego latem. Naprawdę szczerze kocham. Kumuluje moje baterie jak w tym obrazku:
 
Dokładnie tak jest. Jeśli mam możliwość popatrzeć w niebo, to każdy innych widok może poczekać. Niebo jest dla mnie bezapelacyjnie fenomenalne. Nawet jak jadę samochodem, to kocham przestrzenie, na których mogę mieć na linii horyzontu zarys nieba. Od razu mi dobrze. Lepiej.
Jestem największą fanką nieba w kosmosie :)
Samego kosmosu w końcu też. Lubię czasami podyskutować z kolegami z pracy, albo z mężem (nie wiem czemu nie z koleżankami?) na temat kosmosu (wszyscy oglądamy wszelkie programy pop-naukowe na ten temat, więc WIEMY wszystko ;)

Ja krytycznie neguję wszystkie teorie (na ile mogę), bo uważam je zgodnie z definicją za teoretyczne, czyli nieudowodnione. (Tak dyskutuję z telewizorem czasami również, jakiś problem? :) Wyliczenia matematyczne? No ja proszę jednak o poważne podejście. W końcu to kosmos. Oczywiście, natura człowieka każe wierzyć, ba, być przekonanym odnośnie nieomylności własnych teorii i w tej materii także. Przecież kiedyś dano by się pociąć za teorię, że Ziemia jest płaska ;) Dokładnie taki sam stosunek mam do wszystkich teorii naukowych nie popartych DOWODEM. Nie, wyliczenia matematyczne nie są dla mnie dowodem. Nie odnośnie kosmosu, dopóki nie potrafimy ruszyć się dobrze poza własne podwórko - Ziemię. Latamy w około jak możemy, ale nie oszukujmy się, jako dzieciak miałam większy teren do penetracji, niż mamy możliwość doświadczyć dziś Kosmos jako ludzkie istoty. Zwiedzamy sobie wszechświat jak niemowlaki w wózku... nie obrażając niemowlaków. I siedzimy i patrzymy w te niebo, w ten kosmos i tak bardzo chcemy tam dotrzeć.. Dobrze dobrze. A teraz wypij swoje kakao ;)

Kocham niebo. To ono nauczyło mnie dystansu. Ono najbardziej. Z perspektywy kosmosu to wszystko jest tak banalne, tak nieważne, tak małe i tak odległe... przynajmniej 99,99% spraw. Dobrze o tym pamiętać, a najlepiej, patrząc w niebo. I na te chmurki i ptaszki i słonko i księżyc i gwiazdki... Och, naprawdę kocham.
Patrząc na niebo dziś widzę powoli zbliżającą się wiosnę. To naprawdę widać po niebie. Wystarczy całe życie w nie patrzeć i w końcu się to zobaczy, jak zmieniają się pory roku. I jak wszystko krąży w koło, chociaż nigdy nie jest takie same, jak wcześniej. I to jest piękne. Jak niebo.

Komentarze