Szpilki na Giewoncie

Polskie seriale są przeważnie jakie są. No i takie będą. Ale czasami zdarzają się takie, które mnie wciągają. Ostatnio "Kasia i Tomek". Ale niedawno dołączył do tego [werble]: "Szpilki na Giewoncie".
Trafiłam na to przypadkiem na aplikacji ipla (tu strona IPLA) na telefon i zassało mnie to na kilka nocy. Ściągałam po kilka odcinków i z słuchawkami na uszach i telefonem w dłoni leżałam do 2-3 nad ranem siedząc z bohaterami w Zakopanem. Zakochałam się w tym serialu,  w jego klimacie, w góralach, w bohaterach, w dialogach (do wycięcia = dialogi momentami cienkie jak barszcz z torebki, albo wstawki product placementu czy też reklama fundacji polsat, ale naprawdę da się na to przymknąć oko). W całości doskonałe na środek nocy i wyłączenie się z własnego świata). Przez ten serial wiem już, że mam w sobie na 100% góralską krew. Porywczość, wartości, "charakterek", ale też jakaś specyficzna spolegliwość i zadziorność zarazem, no tak, to ja.

I te zdjęcia. Zakochałam się w górach. Nie byłam w nich od dzieciństwa, gdy babcia zabierała mnie do Szczawnicy i czasami do Zakopanego, ale za wiele nie pamiętam. Polubiłam dzięki temu serialowi Magdę Szejbal (którą do tego świetnie w tym serialu stylizują). Fajnie gra zmanierowaną, pewną siebie, ale też uroczą Warszawiankę. Polubiłam aktorów grających górali. Polubiłam Małgorzatę Pieczyńską. Polubiłam ich wszystkich. Każdego jednego bohatera. I strasznie podoba mi się góralska gwara. Zauważyłam, że zaczęłam zaciągać w ciągu dnia ;)

Wątek miłości, no jasne, ale w różnych wariantach. I fajnie. Jak dla mnie może być, zwłaszcza w takim wykonaniu, gdzie dziewczyna nie gra niepewnej sierotki zdobywanej przez królewicza, tylko widzi się dwa silne charaktery docierające się przez mocne tarcie a nie mizianie. To lubię.
Jeden z dialogów, który mnie rozbawił dość mocno jak na środek nocy:
dialog "przez zamknięte drzwi"
BARTEK: przyszedłem po ciebie
EWA[obrażona]: w dupie to mam!
BARTEK: a ja w dupie mam to, że ty masz to w dupie! wyjdź natychmiast!
:)



Fajna muzyka. W sam raz na wiosnę. Na zakochanie. Na wyluzowanie. Zmiękcza mnie, rozczula. Podoba mi się. Jako kobieta lubię wpuścić się w taki klimat jak w futro z niedźwiedzia. No, może kota ;) Z mężem obok. Nawet śpiącym. Chyba szybciej poszedłby na piechotę do Zakopanego niż obejrzał to ze mną, ale nieważne. Naprawdę fajny babski serial. Polski.

Po całym dniu walki z wiatrakami, lśnienia, migotania, wykazywania się, czarowania i dawania z siebie wszystkiego dla dobra świata (czyli wszystkiego co kocham, ale od czego też muszę odpocząć) z rozkoszą zatracałam się w tym góralskim, zakopiańskim klimacie. Szkoda, że mi się skończył. Ale nie wykluczam, że będę go sobie odpalać dla poczucia tego znowu. Tak po prostu. Siedzi  we mnie góralska dusza, że hej! Ale też szpilki są mi potrzebne do szczęścia. No pasuje mi ten serial jak mało co. W sam raz na wiosnę.

Poleżeć na hali, na trawie, popatrzeć na Tatry, popatrzeć na stado owiec, pogryźć trawkę podjadając oscypka, a potem dopaść kwaśnicę, nie mówiąc o dzięgielówce... No wiem, po prostu wiem, że nic więcej do szczęścia by mi nie trzeba było. Tylko jeszcze w jakimś ciepłym czasie, bo odpowiednik halnego to mam teraz nad morzem ;)

Ech... No rozmarzyłam się po całości przy tym serialu. Fajnie, że na niego trafiłam.
PS. ale też dobrze, że skończył mi się, bo tydzień zarywania nocy dał mi popalić nieziemsko. Mogę spokojnie wrócić do "Lie to me", a to oglądamy już razem. Przynajmniej można się pomądrzyć w zgadywaniu "co będzie za chwilę" i kto kłamie ;)

Komentarze