Eksplozja SLOW
Gdy w kwietniu 2011r. zaczynałam swoją przygodę z blogowaniem o slow life - wspomnienie, nie było na rynku wydawniczym praktycznie żadnego magazynu, który obszernie a nie epizodycznie poruszałby tematykę slow life. Bardzo mi tego brakowało. Około roku temu nabyłam jeden numer nowego magazynu "Slow life", z czystej ciekawości. Nie napisałam o tym, bo moje rozczarowanie magazynem kazało mi o tym przeżyciu szybko zapomnieć. Magazyn ten okazał się kolejnym magazynem reklamą. Wplecione pojedyncze wywiady i reportaże nie wciągnęły mnie. Rozczarowało mnie, że powstaje kolejny magazyn kierowany do osób bardziej zamożnych niż przeciętni Polacy (w pozytywnym rozumieniu, jako większość). Marzył mi się natomiast magazyn pokazujący slow life jako ideę dostępną dla przeciętnych ludzi, jako filozofię dla świadomego, dojrzałego (co nie znaczy "starego", bo niektórzy osiągają pewną dojrzałość już w wieku nastu lat, niektórzy nigdy) odbiorcy, zmęczonego natłokiem i bylejakością informacji i tematów. Wnoszący pozytywny nastrój, niosący w sobie optymizm, mądrość, doświadczenia i przemyślenia innych, a zarazem wewnętrzny spokój, które daje slow life. Nic takiego nie znalazłam. Czytanie poszczególnych stron zmęczyło mnie i zniechęciło. Nie kupiłam go nigdy więcej. Magazyn o slow life powinien mieć misję, nakreślony cel, jak każde przedsięwzięcie. Ten zdawał się krzyczeć: mamy świetnych sponsorów i reklamodawców, reszta to wypełnienie miejsca. Właściwie na rynku czasopism taką politykę zdaje się mieć większość magazynów. Mnie osobiście spadek sprzedaży nie dziwi. Żebym kupiła drukowaną gazetę, muszę mieć pewność, że nie stracę z nią czasu, pieniędzy też. Treści mają coś wnieść do mojego życia. Najlepiej coś nowego. Tak, wiem, niewiele tytułów to dziś oferuje. Wspomniany "Slow life" chyba zniknął z rynku.
Dziś zaszłam do Inmedio po "Coaching". Kwartalnik, który kupuję od początku istnienia. Kopalnia inspiracji i ciekawostek, jeśli kogoś interesuje ta tematyka. Dużym plusem jest już sam fakt, że to kwartalnik. Dawkuję go sobie przez 3 m-ce. Nie lubię go pospiesznie kartkować. Jest wart uwagi :-)
W oczy rzuciły mi się jednak jeszcze 2 czy 3 tytuły około life stylowe. Pierwszy, który przykuł moją uwagę, to "Slow", który nie ma chyba jeszcze swojej strony w internecie i na razie znalazłam tylko tyle: Link. Zobaczymy. Na razie spodobał mi się sam format wydania. Magazyn jest ładny i dopracowany graficznie. O zawartości nie powiem nic, bo się jeszcze nie skusiłam. Mam górę gazet, którą trzymam od miesięcy chyba trzech i nie mogę jej przeczytać, bo zatonęłam w kilku książkach a obiecałam sobie, że poza "Coachingiem" nie kupię ani pół gazety, dopóki ta góra nie zniknie z kanapy. No więc sobie poczekam. "Slow" wydaje się być ciekawy i oryginalny. Zarówno w świecie magazynów, jak i w świecie slow life. Jeśli ktoś trafi na tę notkę, a czytał "Slow" to proszę o recenzję.
Ważne jest dla mnie, że już same szczegóły graficzne są dopracowane. Prosto, stylowo, ze smakiem, bez przesady i szału kolorów. Dobór papieru też do mnie przemawia:źródło: internet |
źródło: internet |
Cieszę się, że rynek się nie poddaje, bo dla mnie książki i gazety w formie papierowej pozostaną numerem 1. Cenię wydania elektroniczne, ale ostatnie doświadczenia przekonały mnie, że zabijają coś, co w moim świecie jest ważne: możliwość oddania gazety lub pożyczenia tudzież podarowania książki np. z okazji urodzin, z odręczną dedykacją. Wiele książek sama dostałam i są dla mnie bezcenne (Pozdrawiam M. dzięki której mam imienną dedykację Małgorzaty Kalicińskiej, której książki pomogły mi kiedyś przetrwać pobyt w szpitalach).
Wiele moich znajomości opiera się m.in. na tym, że pożyczamy sobie lub oddajemy przeczytane książki lub gazety. Wersja elektroniczna to zabija. Bezszelestnie. No jak dać komuś elektroniczną książkę w prezencie? Jak stworzyć klimat? Jaką to będzie miało wartość za 10 lat? Otworzyć plik? Nie przemawia to do mnie.
Dlatego wersje papierowe nigdy nie wyjdą dla mnie z użytku. Cieszy mnie, że pojawiają się nowe tytuły, nowe myśli i misje. Pojedyncze babole będą się pewnie pojawiać i nigdy nic nie trafi w 100% w gustu czytelnika, ale niech będzie chociaż 80% w dobrym, trafiającym tonie i to wystarczy.
Kiepskie materiały i pomysły niech znikają wypierane prawem popytu. Tak jest dobrze. W końcu sięgnę po "Slow" i sama zdecyduję, gdzie u mnie trafi. Mam nadzieję, że utrzyma się na rynku do tego czasu i że jest wart mojej ciekawości :-) Na dziś i tak dobrze, że się pojawił. Chociażby właśnie za szatę graficzną i samo wydanie, bo tyle dziś zdołałam ocenić.
Czekam na magazyn, który będzie ciekawie i interesująco promował slow life. Może to "Slow"?
Wiele moich znajomości opiera się m.in. na tym, że pożyczamy sobie lub oddajemy przeczytane książki lub gazety. Wersja elektroniczna to zabija. Bezszelestnie. No jak dać komuś elektroniczną książkę w prezencie? Jak stworzyć klimat? Jaką to będzie miało wartość za 10 lat? Otworzyć plik? Nie przemawia to do mnie.
Dlatego wersje papierowe nigdy nie wyjdą dla mnie z użytku. Cieszy mnie, że pojawiają się nowe tytuły, nowe myśli i misje. Pojedyncze babole będą się pewnie pojawiać i nigdy nic nie trafi w 100% w gustu czytelnika, ale niech będzie chociaż 80% w dobrym, trafiającym tonie i to wystarczy.
Kiepskie materiały i pomysły niech znikają wypierane prawem popytu. Tak jest dobrze. W końcu sięgnę po "Slow" i sama zdecyduję, gdzie u mnie trafi. Mam nadzieję, że utrzyma się na rynku do tego czasu i że jest wart mojej ciekawości :-) Na dziś i tak dobrze, że się pojawił. Chociażby właśnie za szatę graficzną i samo wydanie, bo tyle dziś zdołałam ocenić.
Moja fascynacja slow zaczęła się od food, rzecz jasna. Potem poszłam za ciosem i idea slow life mnie wciągnęła, pewnie znasz książki Dominique Loreau - o sztuce prostoty (która swego czasu stałą się moją biblią), umiaru czy też planowania. Niedawno zaczęłam śledzić http://www.zyciejestpiekne.eu/.
OdpowiedzUsuńNo u mnie zaczęło się, od przypadkowego zresztą, trafienia na opis filozofii slow. Jedzenie doszło potem i to bardziej od strony zdrowego odżywiania, a nawet od 5 przemian w pierwszej kolejności. Ja po prostu widzę bardzo silne powiązanie pomiędzy tym wszystkim. Jest wiele nurtów, filozofii opartych na równowadze, zdrowym odżywianiu, wolniejszym życiu rozumianym jako świadomych wyborach, na znajdowaniu tego, co najlepsze dla nas, a dopiero w drugiej kolejności budowania na tym relacji z innymi. Wielu krytykuje to jako egoizm. Dla mnie to w takim ujęciu złe rozumienie tematu, ale to jest jedna z domen naszych czasów - bezmyślne, szybkie i płytkie ocenianie. Jestem z tym pogodzona, ale popieram wszystko, co od tego odciąga. Polecona przez Ciebie strona jest jedną z wielu właśnie o tematyce pozytywnego myślenia. Nie znalazłam tam nic dla siebie, ale na pewno może być dobrym punktem wyjścia, dla kogoś, kto zaczyna. Jestem trochę za daleko, żeby się na tyle cofać :)
OdpowiedzUsuńCzytałem już ten miesięcznik (Slow). Tematyką interesowałem się raczej pobieżnie ale przyznam szczerze, że magazyn wciągnął mnie całkowicie. Przeczytałem wszystkie artykuły i naprawdę moim zdaniem jest wart swojej ceny ! Przede wszystkim jak już wspomniałaś - jest bardzo mało reklam ! i czuje się, że to temat przewodni dla autorów jest najważniejszy a nie komercja.
OdpowiedzUsuńDzięki temu trafiłem też na Twój blog i powiem szczerze, że robi miłe wrażenie. Serdecznie pozdrawiam
Krzysiek, dziękuję za opinię. Właśnie czegoś takiego potrzebowałam :-)
OdpowiedzUsuńJa tematem slow zainteresowałem się poprzez rowery, o których piszę właśnie w kontekście slow. Dziś w tym magazynie trafiłem na artykuł o rowerach właśnie, fajnie, że rowery trafiły do prasy mainstreawej jako synonim dobrego życia. Coś się w Polszy zaczyna wyraźnie zmieniać w mentalności. Cieszy.
OdpowiedzUsuńElovelo, również mnie to cieszy :-)
OdpowiedzUsuń