To tylko pasja

Strasznie długo nie mogłam znaleźć czegoś, co by mnie sobą na dłużej zajęło. Z jednej strony mam straszną potrzebę zaangażowania, z drugiej straszną łatwość nudzenia się. Ja się szybko zakochuję, a po chwili o tym zapominam. Tak miałam z malowaniem, rzeźbą, szydełkowaniem, haftem, robieniem biżuterii, fotografią, hodowaniem kwiatów, jogą, tańcem klasycznym i pewnie wieloma czynnościami, których już nawet nie pamiętam. Kochałam to maksymalnie miesiąc, a potem o tym zapominałam. 

Ponad 9 miesięcy temu poszłam do  centrum sportu, bo chciałam zapisać się na jogę. Jogi nie było (weszła później, byłam raz, zakochałam się i zapomniałam chodzić. Teraz znowu ją wycofali). Zobaczyłam za to zajęcia z salsy. Z wrodzonej ciekawości się zapisałam. 

W maju mija 9 miesięcy. Dobra, kilka razy opuściłam, bo wyjeżdżałam, ale poza tym chodzę systematycznie (generalnie obce dla mnie słowo). W długi majowy weekend wróciłam znad jeziora, po to, żeby być na salsie. Dziś tańcząc na kolejnych zajęciach zdałam sobie sprawę, ile salsa zaczęła dla mnie znaczyć. Jak dobra już w niej jestem, nie zauważyłam tak naprawdę, że w mig łapię układ, że moja kondycja jest o niebo lepsza, niż na początku, że salsa nauczyła mnie ignorować pomyłki i błyskawicznie wbijać się w układ, że ciało stało się elastyczne jak za nastoletnich czasów, że ja po prostu tańczę i to świetnie :-)
Tak, wiem, że to skrajnie próżna notka. Zasłużyłam na nią. Najdziwniejsze, że nie zauważyłam, kiedy to się  tak rozwinęło. Czekam na środy i na tę krótką godzinę salsy. I strasznie, ale to strasznie to kocham. To jest coś, czego szukałam od lat. Coś co mnie wciąga w niezauważalny sposób i trwa już tak długo. Jak na mnie. Pewnie kiedyś przestanę i to jak zwykle przeoczę, ale chwytam te poczucie, gdy właśnie trwa. Mam pasję. Poza pracą, poza miłością, poza blogowaniem, mam coś co mnie tak bardzo pochłania. Gdy tańczę tak cudnie czuję, że żyję. Ten ruch, ta muzyka, tańczę i się uśmiecham zawadiacko. Tak, jestem w tym świetna i cudnie mi z tym :-)

Każdemu życzę takiej pasji. A może i większej. To kwintesencja życia. Robić coś, co pochłania w całości, ale nie zasysa życia. Trzeba dać sobie czas na zalezienie tego. co jednak i tak mnie zaskakuje, to fakt, że pasja jak wszystko inne, od miłości począwszy przychodzi często jakoś bez zapowiedzi i po czasie się orientujemy, że jest.


No to ciało w ruch:




Komentarze

  1. znam to! od 9 miesięcy chodzę na pilates i mam podobne odczucia, czuję że to jest to.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Zapraszam do korzystania ze skrótu: ml76.pl