EURO 2012

Jestem niepoprawną fantastką, optymistką i marketingowcem oraz wizjonerką. Ta mieszanka powoduje, że często moje wyobrażenie świata i oczekiwania bywają kompletnie oderwane od realiów i szybują gdzieś w kosmosie nierealności. Nadchodzą Mistrzostwa Europy w piłce nożnej. Są z marketingowego punktu widzenia właściwie jutro i co? I dziś słysząc w radio, skądinąd jeden z moich ulubionych kawałków czyli "waka, waka" Shakiry, zrobiło mi się smutno, że impreza ta nie ma jakiegoś rytmu przewodniego, jakiegoś "hymnu" na miarę "waka, waka". O ile nie jestem fanką piłki nożnej, o tyle zdarzają się imprezy sportowe, w których chce się wziąć udział przez ogólną atmosferę, klimat. Mistrzostwa Europy wydają się być do tego stworzone. To jak karnawał w Rio, nie trzeba być fanem samby, żeby chcieć to przeżyć.

W Polsce nie ma w ogóle kultury takiego wspólnego imprezowania, nie ma multikulturowości, co przy tej imprezie będzie bardzo odczuwalne, a czego bardzo żałuję. I aż serce się kraja, że nie ma działań budujących atmosferę prawdziwych, międzynarodowych mistrzostw. Nie widzę woli i działań po żadnej stronie. I całkiem możliwe, że zdążymy od strony organizacyjnej, zaplecza technicznego, infrastruktury, ale nic nie uzupełni braku atmosfery. Klimatu. To może być jedyna przyczyna ewentualnego niepowodzenia mistrzostw, na które dziś już powinna emocjonalnie czekać cała Europa. Sukcesem imprez, w tym sportowych, nie są wyniki, a właśnie odczucia ludzi z wszelkich zakamarków, może nie tylko, Europy. Wyniki finansowe powinny być wisienką na torcie sukcesu organizacji, a nie celem. Zadowolenia milionów Europejczyków nie da się kupić, ale można dać do niego podstawy. Pewnie, że nastroje są różne ze względu na sytuację ekonomiczną, ale mistrzostwa i tak się odbędą, więc nic nie stoi na przeszkodzie, żeby dały ludziom pozytywne przeżycia, emocje i wspomnienia. I nie tylko kibicom.

Taka okazja może być pozytywna dla większości, ale to w dużej mierze leży w rękach promocji. Promocji, której ja nie widzę, bo bannery i maskotki oraz kubki, to za mało. Nie mówiąc o braku budowania emocji, skutkujących myśleniem "chcę tam być". Marzy mi się przeżycie tego, co znam z zagranicy: wyjść wieczorem na miasto, porozmawiać z obcymi obcokrajowcami, powymieniać się koszulkami (wróć: wrażeniami), bez strachu, z ciekawością i uśmiechem, może nawet z żalem, że to już zaraz się skończy. Bardzo bym chciała, żeby i Polska i Ukraina zostały po prostu polubione przez inne kraje. Żeby po mistrzostwach ludzie chcieli tu wracać, bo mistrzostwa są okazją do zwykłej integracji ludzi, bez względu na sympatie sportowe, polityczne czy jakiekolwiek inne. 
Jeszcze nie jest za późno...


Komentarze