Prawdziwe przeżycia z fikcyjnym kucharzem
Niedawno miałam ochotę na coś nietypowego. Przypomniałam sobie, że gdy jakiś czas temu byłam służbowo w Lublinie, to jedliśmy kolację w restauracji, w której w ramach poznawania regionalnych smaków wybrałam sobie pierożki z kaszą gryczaną i kapustą. Mamo, jakie to było dobre. Czymś jeszcze ukraszane, przepyszne. No ale pierożków to ja robić szybko nie będę. To jedno z dań, na które mieć kompletnego hopla, żeby sięgać do rękodzieła, ponieważ ostatnio jeden z okolicznych sklepików zaczął raz w tygodniu sprzedawać takie manufakturowe pierożki (moje ulubione ze szpinakiem), no więc moja motywacja jednak odpłynęła...
Miałam ochotę zrobić coś kompletnie nowego. Wiadomo, że w kuchni przewijają się z reguły jakieś znane nam smaki. Niby szuka się czegoś nowego, ale z reguły i tak mieszamy znane.
Ciągle jednak chodziła mi po głowie kasza, ale kasza jest nudna, nie? Kasza gryczana chyba każdemu kojarzy się głównie ze zrazami wołowymi. No też pycha, ale zrazy niekoniecznie muszą być główny daniem, prawda? (Chociaż też kocham, dobrze zrobione zraziki... niebo). Głównie kasza jest z reguły grzecznym dodatkiem. A ja ostatnio jakoś mam mało ochoty na mięso (takie fazy, zdarza się) i szukam alternatyw. Ryby. No oczywiście. Jem, piekę, jem, jem, jem. Ryby są pyszne na miliony sposobów. O, niedawno mój mąż powitał mnie daniem z pieczonego, świeżego łososia. Czegoś takiego nie jadłam już dawno. Naprawdę poezja. Podał mi źródło przepisu, więc się natychmiast dzieję. PRZEPIS jest absolutnie genialny. Jeśli ktoś lubi łososia, czosnek, przyprawy i to wszystko razem to się zakocha.
No ale nie samą rybą człowiek żyje... i tak się złożyło, że jeden z moich ulubionych polskich seriali ruszył z drugim sezonem czyli "Przepis na życie". Tak, ten serial jest moją słabością głównie ze względu na wątek przewodni - gotowanie. No po prostu wymiękam i się rozpływam jak masło na patelni, gdy widzę szalejących w kuchni bohaterów. Odprężam się przy patrzeniu na to :-) Zakochuję się z miejsca w ich potrawach i od razu myślę "też tak chcę" i "muszę tego spróbować", więc jak zobaczyłam w księgarni książkę z przepisami postaci fikcyjnej czyli Jerzego Knappe z serialu (w życiu nie kupiłam takiej książki), to najpierw pomyślałam "no odbiło ci kobieto zupełnie chyba", po czym ją przekartkowałam i grzecznie poszłam do kasy. No musiałam :-) Rodzina popatrzyła na mnie z politowaniem (akurat odwiedziła nas teściowa moja kochana :-), ale ja wiedziałam, że warto to znieść. I w któryś weekend wypróbowaliśmy jeden z książkowych przepisów:
Przepis pochodzi z książki "Zapraszam do stołu" *i pozwolę sobie go wstawić:
Placki gryczane z łososiem
Musicie mieć:
250g ugotowanej kaszy gryczanej
2 jajka
1 szklankę posiekanej kiszonej kapusty
2 łyżki oleju
1/2 szklanki mąki pszennej
pieprz
zioła, które lubicie (Ja wybieram tymianek)**
kilka plastrów wędzonego łososia
2 ćwiartki cytryny
Wbić jajka do kaszy. Dodać kapustę, olej, śmietanę i tyle mąki, żeby można było usmażyć placki (czyli zagęścić je). Wymieszać wszystko i przyprawić zgodnie z upodobaniami. Rozgrzać olej*** na patelni, nakładać, ciasto łyżką i smażyć na rumiano z obu stron. Odsączyć z nadmiaru tłuszczu na papierowym ręczniku. Na wierzchu każdego placka ułożyć kawałek łososia i skropić cytryną. Prościzna, prawda?
* doczytałam się, że autorkami przepisów są: Dorota Kwiecińska, Anna Chwilczyńska, Agnieszka Pilaszewska
** ja dodałam jeszcze koperku. Do łososia jak znalazł.
** ja dodałam jeszcze koperku. Do łososia jak znalazł.
*** ja oczywiście smażyłam na oleju kokosowym
Ha! No wiedziałam, że to coś zupełnie innego w mojej kuchni i albo się w tym zakochamy, albo z podkulonym ogonem przyznam, że to był jednak głupi pomysł. W trakcie przygotowywania i początkowych zapachów, tej smażonej kaszy i kiszonej kapusty mieliśmy rozbawione miny. No dziwny był ten zapach. Ale potem na każdy placek nałożyłam kawałek łososia, skropiłam cytryną i.. odpłynęliśmy. Zjedliśmy prawie całość tego jednego wieczoru. No genialna sprawa. Mieszanka smaków niebywała. Zabawa z tego poznawania też. Robiliśmy przedziwne miny próbując określić "co to za smak?", ale to było tylko elementem delektowania się nim.
Książka ma sporo przepisów, które już pozaznaczałam do wypróbowania. Większość stanowią właśnie nietypowe dla mnie mieszanki smaków, ale teraz będę robić wszystko po prostu z ciekawością, bo raczej się przekonałam do samych pomysłów. Gotowanie wg przepisów fikcyjnej postaci może być całkiem zabawne i przyjemnie ;-)
Modlę się abym dostała jeszcze dobrą kapustę kiszoną na moim targu. Muszę je zrobić! Te placki muszą być wspaniałe.
OdpowiedzUsuńMy też dziś się za nie znowu wzięliśmy. Sama narobiłam nam apetytu :)
OdpowiedzUsuńJestem strasznie ciekawa Twoich wrażeń. Koniecznie opowiedz :)