Pozytywna energia

Czasami się śmieję, że jestem jak kwoka a rodzina, współpracownicy, znajomi, przyjaciele, czasami obcy, są jak kurczaki, którymi się jakoś opiekuję. Nie prowadzę nikogo za rękę, raczej czuwam w jakiś sposób i w razie potrzeby, gdy się przewracają, potykają, potrzebują faktycznie mojej pomocy, to jestem i pomagam. Na różne sposoby. Absolutnie nie dopuszczam do wyręczania się mną, jednak czasami bywają sytuacje, że ktoś się kompletnie wyczerpuje, leży i dycha i albo zablokowało mu się myślenie i wtedy, jak anioł, pojawiam się. Mam kilka koleżanek, które mogą milczeć miesiącami, ale jak się odzywają, to wiem, że muszą poukładać myśli, coś się im mocno zawirowało, albo potrzebują mojej wiedzy i doświadczenia lub dystansu.

Kocham to. Kocham, gdy generalnie wszyscy żyją swoim życiem, ale wiedzą, kiedy mogą na mnie liczyć a kiedy nie. Co też się zdarza, bo ja jestem raczej propagatorem podawania wędki. Rzadko widzę potrzebę dania od razu przysłowiowej ryby. Traktuję dorosłych jak dorosłych, dzieci jak dzieci. Mimo bycia kwoką, nie tracę tej różnicy i nie pozwalam na zawisanie na moim ramieniu. Od razu reaguję. Podobno ładuję pozytywną energią. Kocham to słyszeć. Jak i słowa "Przy tobie tak cudnie układa się myśli". Dość szybko ludzie wyczuwają moją uczciwość i zaangażowanie, co przekłada się też na sukcesy zawodowe. Na mnie można liczyć. 

Po co o tym piszę? Bo wydaje mi się, że żyjemy w czasach, gdy to jest dziwne. Często widzimy znieczulicę, brak empatii, nic tak łatwo ludziom nie przychodzi jak skrytkowanie, obśmianie, zjechanie i jeszcze dokopanie. Ostatnio czytałam jakiś wywiad, w którym rozmówczyni też się na to skarżyła. Trudno teraz o taką zwykłą, bezinteresowną empatię i właśnie zaangażowanie. To chyba największa bolączka tych czasów. Ludzie mało rozmawiają, więcej oceniają i to krytycznie, przynajmniej można mieć takie wrażenie obserwując media, dalsze otoczenie, czasami opowieści bliskich. Czasami patrząc na własne doświadczenia. Świat tak bardzo gna do przodu, że nie ma czasu na najprostszą refleksję. Co można z tym zrobić? NIC! To jest puenta i w gruncie rzeczy, to bardzo dobra wiadomość. Dlaczego?  Dlatego, że można odetchnąć z uglą. Nie mamy za to odpowiedzialności. Żadnej. 

I co teraz? Teraz to spokojnie możemy zacząć od początku. Przestać narzekać na świat, przestać zauważać intensywnie wszystko, co można krytykować (i nagle będziemy mieć mnóstwo czasu), dokładnie przesiewać dopływ informacji, to już pozwoli odzyskać wewnętrzny spokój. A potem to już kręci się samo. Z wolnym i czystym umysłem możemy zająć się po prostu rozsiewaniem pozytywnej energii, której tak brakuje w powietrzu. Gdy będzie ją miało więcej ludzi, rozwiąże się 99% problemów, bo każdy będzie miał siłę, czas i chęci budować pozytywnie własne otoczenie. To jest ta sławna MOC tłumu.

Jak to działa, niewłaściwie wykorzystane widywaliśmy ostatnio w sieci, gdy skutecznie przeprowadzono bezwartościowe inicjatywy. Gdyby ta moc tłumu była wykorzystywana w innych sprawach, świat byłby naprawdę spokojniejszy, poukładany, mniej agresywny. Idealistyczne gadanie? No właśnie nie. Życzeniowe? Bardzo. 

Jestem przekonana, że każdy, ale każdy może być odbierany jako źródło pozytywnej energii. Tylko niech da sobie czas na znalezienie jej. Jeśli ja to mam, to może mieć każdy, bo przecież ja też miewam gorsze chwile i ktoś zawsze pomaga mi pozbierać myśli, poda wędkę. Bo to nie jest nic niebywałego. To ludzkie. Nikt z nas nie naprawi sam świata. Świat się sam naprawi, gdy każdy zacznie od siebie. 

Komentarze

  1. Nareszcie mogę komentować na blogu :):) Marzenko, przeczytałam i tym bardziej utwierdzam się w przekonaniu, że mam przeogromną ochotę z Tobą porozmawiać. Żałuję, że będąc tak blisko Ciebie podczas Blog Forum, przegapiłam tamtą okazję. Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś będzie nam dane to nadrobić :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Izetka, fajnie, że to czujesz :-)

    Karioka, nie żałuj. Nie wątpię, że będzie okazja a i tak się cieszę, że się tam w ogóle poznałyśmy. Bardzo lubię zdjęcie, które mi zrobiłaś, tak na marginesie :-) Czasami jak widzę ten bezmiar bezmyślnegipo i narastającego egocentryzmu, braku empatii i umiejętności prowadzenia normalnej rozmowy, marzy mi się, żeby ktoś mądrzejszy i mocniejszy ode mnie wziął się na naprawianie energii między ludźmi. Ja mam szczęście i w życiu sama spotykam się z tym niezwykle rzadko, bo mam szczęście do ludzi, ale słuchają opowieści, czytając czasami opisy sytuacji... Włosy mi się aż jeżą. Bardzo chciałabym, żeby ktoś zaczął trafiać do ludzi, że takie podejście, brak empatii są po prostu uwstecznianiem cywilizacji w jakimś zawrotnym tempie. No i wierzę, że wiara czyni cuda :-) ba, ja to wiem :-)

    OdpowiedzUsuń
  3. czuję, ojj,bardzo czuję;) muszę Ci w ogóle powiedzieć, a w zasadzie napisać że mogłabym się podpisać pod wieloma Twoimi wpisami, spostrzeżeniami. Żałuję, że coraz mniej jest osób, które reagują na wszechogarniającą znieczulicę. Szczęście do ludzi to ważna sprawa :) myślę że i mnie ono nie ominęło. Zresztą wierzę w karmę. What goes around comes around :) i tego się trzymam!

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Zapraszam do korzystania ze skrótu: ml76.pl