Potrzeba zmiany
Im bardziej szukam materiałów na
temat slow life, tym bardziej widzę, że o ile temat jest ciągle
"szturchany" o tyle ciągle ze średnim powodzeniem. Nie znajduję wielu
książek, a to dla mnie ważne źródło informacji, ważne również
opiniotwórczo. Trudno. Będę sklecać dalej znajdowane linki i materiały.
Kolejny TU.
Smuci mnie trochę, że nie można znaleźć
czegoś na styl "kompendium wiedzy o slow life" ale z drugiej strony,
może i dobrze. Może dzięki temu każdy może sobie dobierać to, co dla
niego istotne, pomocne, ważne. Każdy może zwolnić tam, gdzie mu jest to
potrzebne. W wybranej przez siebie dziedzinie. W końcu na tym polega
slow life, żeby dostosować jakość życia pod siebie, a nie swoje życie
pod presję otoczenia, mody, mediów.
Tak mi się przypomniała właśnie nagonka
na skądinąd popularną książkę "Jedz, módl się, kochaj" Elizabeth
Gilbert. Pamiętam, że przeczytałam ją pierwszy raz, gdy się ukazała,
więc kilka lat temu. Dopiero później, z różnych źródeł, dowiedziałam się
jak zła jest to książka :)
No cóż. Ja lubię wyrabiać sobie zdanie o
książkach (i nie tylko) na podstawie własnych odczuć, przemyśleń. Nie
lubię ulegać wpływom cudzego widzimisię. Dla mnie osobiście książka ta
była bardzo kojąca, naładowała mnie pozytywną energią. Lubię podchodzić
do książek bardzo selektywnie w odbiorze. Gdy czytałam o perypetiach
głównej bohaterki, o jej przezyciach, decyzjach, zastanawiałam się, jak
to się ma do mnie. A miało się bardzo. Każdemu z nas zdarza się tkwić
(dłużej lub krócej) w niechcianych przez nas układach, konstelacjach
towarzyskich czy odbierających energię okolicznościach, jak chociażby
środowisko pracy. Książka Gilbert bardzo pozytywnie na mnie wpłynęła.
Nie dlatego, że wzięłam plecak, kartę kredytową i ruszyłam na drugi
koniec świata poznawać kultury od których od dawna marzę, ale że na
początek dojrzewała we mnie myśl o możliwości i konieczności zmian. Niby
oczywiste... A absolutnie tak nie jest. Wielu z nas tkwi w
nieskończoność w chorych układach przede wszystkim z braku motywacji do
urwania ich. Do zakończenia. Ze strachu wynikającego z braku
alternatywy. Co jest potworne samo w sobie jak tkwienie w nałogu
chociażby palenia (z którym od jakiegoś czasu również kończę). Nikt nie
mówi, że zmiany przychodzą tak łatwo jak w książkach, które siłą rzeczy
omijają cały proces jakim jest ZMIANA. Pewnie, że czytając o decyzjach
podejmowanych z dnia na dzień można zwątpić w ich sens. A szkoda.
Zapewniam, że zmiana to proces. Najpierw
rodzi się najważniejsze czyli MYŚL. Jak to fajnie jest powiedziane w
"Incepcji", raz zakorzenionej nie można wyplenić. Niech ta myśl trafi na
podatny grunt, jakim jest nasza POTRZEBA, a potem już się toczy własnym
torem, pokazując nam kolejne etapy ZMIANY. We wszystkim. Absolutnie,
uniwersalnie we wszystkim.
Gdy dziś na siebie patrzę, wiem, że nie
byłabym tak zadowolona z siebie i swojego życia, gdyby kiedyś nie
narodziła się myśl o chęci zmiany. A już kiedyś przekonałam się, że moje
marzenia się spełniają. Każdego marzenia się spełniają, tylko trzeba
dać im szansę i działać. Czasami małymi krokami, czasami drastycznymi
działaniami. Najgorsze jest nic-nie-robienie i narzekanie. Niczego tak w
życiu nie unikam, jak ludzi narzekających i nie chcących tego zmienić.
Zrozumiała jest dla mnie trudność zmiany, ale nie toleruję braku
działania. Jestem w tym apodyktyczna. W stosunku do siebie głównie. Ale
to wynika z tego, że wiem, że ludzie z natury często wolą narzekać i nic
nie robić. Marnując energię i swoją i innych. Każda zmiana jest
możliwa. A możliwości? Żeby je poznać, trzeba cokolwiek konsekwentnie
robić. Cokolwiek. Od samego marudzenia nie zrobi się nic. No i podstawa,
to wiara. Boże, jak to banalnie brzmi, ale bez niej nie nastąpi nic. I
do cholery, nie poddawać się po byle porażce. Gdyby każdy się poddawał
po pierwszym upadku, to do dziś byśmy pełzali chyba po ziemi, nie
potrafiąc zrobić kroku, nie mówiąc o bieganiu. Potrzeba zmiany. Potrzeba
poprawienia. Potrzeba i chęć bycia zadowolonym z życia. Tak. To tyle.
Wewnętrzna motywacja czyni cuda. Pomocna ręka przyjaciół dopełnia
całości. A co najważniejsze, gdy się osiągnie pierwszy szczyt to zostaje
w nas najważniejsze: pełna świadomość, że się da, że można, że warto
iść dalej. Czy coś może lepiej motywować?
Komentarze
Prześlij komentarz
Zapraszam do korzystania ze skrótu: ml76.pl