Żony, matki i wybranki

Dwie kobiety polskiego (show)biznesu. Natasza Urbańska i Anna Lewandowska. Obie wyróżnia coś, co karmi polską zawiść - ambicje i pracowitość, a do tego niewątpliwa uroda.

Lubię obie. Za co? Za podejście. Za to, że nie przyjęły pozy żon bogatych i znanych mężczyzn, nie zajęły się wyłącznie dbaniem o siebie i wydawaniem kasy. Bardzo jestem z obu nich dumna. Są bardziej wyzwolone w swoim podejściu niż wszystkie feministki razem wzięte. Dlaczego? Bo to naprawdę ich wybór, a do tego mają zbudowane najwidoczniej dobre związki, w których obie strony się realizują. To doskonale. 




Powtórzę się: podejścia im gorąco gratuluję. To, że nie tylko leżą i pachną (bo to powinna robić też każda kobieta), ale aktywnie robią wiele fajnych rzeczy, starają się zrealizować każda na jakimś polu, bądź na wielu, jest dla mnie świetne. Fantastycznie wykorzystują szanse, jakie dało im życie i totalnie nie rozumiem, dlaczego Polacy mają z tym problem. Skąd ta zawiść? Nie wiem. Ja się od niej odcinam.




Życzę powodzenia, odwagi i światowych sukcesów obu dziewczynom. Są naprawdę fajnym "towarem eksportowym", jak nierzadko niedocenianym w kraju. Fajnie by było poczytać o nich w zagranicznych magazynach, o czym z paradoksalną odwrotną dumą doniosą polskie magazyny (zwyczajowo i niejednokrotnie, jak zachód coś polskiego doceni, to tu też w końcu można). Mam nadzieję, że tak będzie, bo już pora na to ;-)

PS. Co prawda działalność obu znam dalece powierzchownie i szczątkowo, ale absolutnie wystarczająco, żeby zauważyć, że wstydu sobie ani nam nie przynoszą, ba, reprezentują po prostu światową jakość w swoich dziedzinach. A o to w końcu chodzi.




Komentarze