Weekend z "Shirley Valentine" i z J.

- Cześć. Co robisz w piątek? - J. nie szczypie się specjalnie.
- Jeszcze nie wiem - odpowiadam - A co masz?
-  Idziesz z nami do teatru na "Shirley Valentine", do Sopotu? Grają w "Teatrze przy plaży"
Tak też się stało.


Słyszałam wiele razy o genialnej kreacji tej postaci przez Krystynę Jandę. Nie miałam okazji zobaczyć na żywo i raczej nie sądzę, że będę miała. Niemniej, bardzo ciekawa byłam tego, jak zagra, nieznana mi dotąd, Magdalena Tomaszewska,  w reżyserii Dariusza Majchrzaka.



I zagrała przepysznie. To była świetna kreacja i podobno zupełnie inna niż Krystyny Jandy. To doskonale. To jest właśnie magia teatru. Jeden tekst, jedna treść może być zaadoptowana na wiele sposobów, dlatego oglądanie jednej sztuki reżyserowanej i obsadzonej przez różnych reżyserów i aktorów zawsze będzie odkrywaniem na nowo. 

Na liście marzeń na ten rok mam "częściej chodzić do teatru". 
Mam nadzieję, że to był pierwszy raz. 

Sama sztuka? Hm. Każda kobieta zastanawia się pewnie czasami, czy jest w życiu sobą, czy się realizuje, spełnia, czy miłość jest żywa, czy tylko echem, albo atrapą, czy dzieci dobrze wychowała, czy to, co robi, ma jakąkolwiek wartość. Bohaterka tej sztuki rozmawia ze ścianą. Ściana ułatwia jej na swój sposób jakiś wewnętrzny dialog. Ciekawie się to obserwowało. Szczególnie, że było tak dobrze zagrane. Zbudowane. Co szczególne, z doskonałym humorem. Polecam gorąco.

(...)

Zawsze, gdy się już spotykamy, to spędzamy jeszcze kilka godzin na pogaduchach. Tym razem, korzystając z bycia w Sopocie, wybrałyśmy się do pijalni czekolady. Polecam Month Blanc na Monte Casino. Wcześniejszy spacer po molo... nie odbył się, bo było przeraźliwie zimno. Lubię Sopot. Ma swój klimat, szczególnie przed sezonem. Przyznam, że nie wiedziałam, że rozwinął się aż tak artystycznie. Wiedziałam, że jest kilka kultowych miejsc, ale nie wiedziałam, że aż tyle się tu dzieje. Sopot zawsze pięknie żyje wieczorami i nocą.
Wystarczy jednak popatrzeć czasami na morze nocą, na molo nocą, na nasze miasta nocą i poczuć, że to jest to miejsce, które się kocha najbardziej, załadować tym akumulatory, docenić, że są ludzie, którzy są "nasi", nam bliscy.  I jest dobrze, cała reszta to życie.