Podróże w czasie
Jestem fanką tematu podróży w czasie. Teoria względności Einsteina otworzyła ludzkości jedno na pewno: wyobraźnię.
Wszelkie filmy, czy książki s-f w tej tematyce przerobiłam z zachwytem. Oczywiście nastoletnie początki filmowe były w "Podróży do przeszłości" i "Podróży do przyszłości" (i pewność "też tak chcę!"), ale tak naprawdę zaczęło się to jeszcze w podstawówce, książką, której tytułu i autorki niestety nie pamiętam. Bohaterka książki za sprawą chyba zegara cofa się w czasie bodajże do średniowiecza.
(...)
Moja ulubiona pozycja, to klasyka :
"Wehikułu czasu" Herberta Georga Wells'a, do którego wracam co jakiś czas z wielką przyjemnością (ostatnio jako audiobooka, bo doskonale się przy nim zasypia).
Tak sobie śledzę, co tam nauka i sztuka wymyśli nowego i z czym ten czas skoreluje.
"Lucy" Bessona.
Niestety. Połączenie Matrixa, klimatu Tarantino, wspomnianych podróży w czasie, ewolucji, wątku Boga, mocy, możliwości mózgu, wykorzystanie technologii nie ujęły mnie oryginalnością, bo wszystko tu idzie po linii najmniejszego oporu (Doskonała kondycja fizyczna bez ćwiczeń? Marzenie ;-) ... ale film i tak wciągnął mnie zupełnie. Podoba mi się koniec. Prawie jak z Discovery Science.
A o to w końcu chodzi.
Recenzje mieszające pozycję tę z błotem można znaleźć np na Filmweb.
Mnie film ujął mimo schematów, "ale to już było" i błędów w wykonaniu. Morgan i Johanson - cudo. W sam raz na leniwe popołudnie.
Polecam. Można się na chwilę zadumać.
Wszelkie filmy, czy książki s-f w tej tematyce przerobiłam z zachwytem. Oczywiście nastoletnie początki filmowe były w "Podróży do przeszłości" i "Podróży do przyszłości" (i pewność "też tak chcę!"), ale tak naprawdę zaczęło się to jeszcze w podstawówce, książką, której tytułu i autorki niestety nie pamiętam. Bohaterka książki za sprawą chyba zegara cofa się w czasie bodajże do średniowiecza.
(...)
Moja ulubiona pozycja, to klasyka :
"Wehikułu czasu" Herberta Georga Wells'a, do którego wracam co jakiś czas z wielką przyjemnością (ostatnio jako audiobooka, bo doskonale się przy nim zasypia).
Tak sobie śledzę, co tam nauka i sztuka wymyśli nowego i z czym ten czas skoreluje.
"Lucy" Bessona.
Niestety. Połączenie Matrixa, klimatu Tarantino, wspomnianych podróży w czasie, ewolucji, wątku Boga, mocy, możliwości mózgu, wykorzystanie technologii nie ujęły mnie oryginalnością, bo wszystko tu idzie po linii najmniejszego oporu (Doskonała kondycja fizyczna bez ćwiczeń? Marzenie ;-) ... ale film i tak wciągnął mnie zupełnie. Podoba mi się koniec. Prawie jak z Discovery Science.
A o to w końcu chodzi.
Recenzje mieszające pozycję tę z błotem można znaleźć np na Filmweb.
Mnie film ujął mimo schematów, "ale to już było" i błędów w wykonaniu. Morgan i Johanson - cudo. W sam raz na leniwe popołudnie.
Polecam. Można się na chwilę zadumać.
Jeżeli myślimy o tej samej książce to "Godzina pąsowej róży" Marii Kruger tylko wtedy nie do średniowiecza tylko do 1880 roku:-)) Książkę czytałam kilka razy :-) A film z 1963 też fajny :-))
OdpowiedzUsuńJak temat Cię interesuje to polecam Interstellar, tylko przed obejrzeniem trzeba pamiętać że to film science - FICTION. Niektórzy w swoich recenzjach napinają się za bardzo myśląc że miał to być film wyłącznie science ;-)
O raju... "Godzina pąsowej róży". No przecież :-) Dziękuję!
UsuńNa Interstellara się wybieram. Jesteś kolejną osobą, która go poleca.
Dobrze, założę, że to fikcja ;-)
A "Tropiciela" i kontynuację - "Ruiny" - Orsona Scota Carda czytałaś? Abstrahując od tego, że Orson znajduje się w pierwszej piątce moich ukochanych pisarzy (co przy ilościach książek, które pochłaniam jest mega wyczynem), to zawarł w tych pozycjach naprawdę ciekawą koncepcję podróży w czasie.
OdpowiedzUsuńZnasz to uczucie, gdy czytasz coś i próbujesz rozszerzyć umysł, aby ogarnąć koncept? Oddech przyspiesza i jest jakbyś piła światło. Takie wielkie, wewnętrzne wow, otwarta buzia jak u dziecka i błyszczące radością doznawania oczy.
Uwielbiam :)
Wrzucam na listę do przeczytania :-)
Usuń