Jacy dżentelmeni, taka akcja


Moja playlista składa się z muzyki poważnej. Taki czas. 

Ostatnio ktoś mi odpowiedział kawał. 
#suchar
Wsiada staruszka do tramwaju. Tłok jest, więc szturcha co młodszego, siedzącego mężczyznę laseczką. A ci nic.
Staruszka w końcu mówi poirytowana - już nie ma dżentelmenów 
na co jeden odpowiada - dżentelmeni są, ale miejsc nie ma. 



Ostatnio miała miejsce w internecie i nie tylko dość szczególna sytuacja z "dżentelmenami" w tle. 




Pokrótce tym, którzy tematu nie znają, pozwolę sobie go naświetlić. Otóż magazyn Maleman wydrukował wywiad z "jednym dżentelmenem" (nie czytałam). Okazało się jednak dość szybko, że czytelnicy bloga, "innego dżentelmena", zauważyli zbytnią zbieżność w treściach z bloga z odpowiedziami z wywiadu. Otóż "jeden dżentelmen", bez mrugnięcia okiem skopiował do wywiadu treści z bloga "innego dżentelmena", nie podając nawet źródła. 

Oczywiście w tym wszystkim zgadzam się jedynie z tym, że magazyn nie musiał sprawdzać, czy treści odpowiedzi udzielone w wywiadzie nie są jakimś plagiatem, bo szczerze mówiąc, to niebywałe, żeby do czegoś takiego się posunął ktoś, kto ma podobno autorytet w swojej dziedzinie. Nawet w obliczu wszechobecnego zrzynania pomysłów i treści z blogów, co jest taką zakałą internetu, że brak słów, gdy ludzie z uśmiechem na ustach podpieprzają sobie treści i pomysły, wydawałoby się, że chyba są granice.
Honor, godność, podanie źródła, to takie dość zakurzone słowa, nawet, gdy komuś się to wytknie. Jak w przedmiotowym przypadku. Z reguły wiele jest nie do udowodnienia. Ale w przedmiotowej sprawie jest to jednak klasyczny plagiat. 

Żałosne? Też. Co jednak jest jeszcze gorsze? Zachowania obu mężczyzn. Obu "dżentelmenów". 
Czemu cudzysłów? Podam przykład z życia: 

Mój M. nie uważa się za dżentelmena, bo ma dżentelmenów za "cipy" (chciałam to ładniej ująć, ale nie będę przeinaczać jego słów). Oczywiście nie wyklucza to, że jest szarmancki, uroczy, rycerski, ma klasę, otwiera mi drzwi, odśnieża samochód i traktuje adekwatnie do sytuacji. Generalnie wtedy, gdy należy, zachowuje się odpowiednio. Chyba że nie, ale to robi z premedytacją. Nie jest człowiekiem, który siebie (i mnie) kompromituje brakiem ogłady czy znajomości zasad bon tonu. Bynajmniej. Niemniej, gdy ktoś zachowuje się wobec niego nie w porządku potrafi zachować się jak prawdziwy mężczyzna. On budzi respekt. I tak ma być. Więc w moich oczach jednak jest dżentelmenem. 

W przytoczonej sytuacji z wywiadem, naprawdę najważniejsze jest zachowanie obu mężczyzn. Jeden kradnie, potem udaje, że to nie jego ręka, a okradany udaje, że wszystko jest w porządku. To mają być dżentelmeni? Nie. Umówmy się, Zachowania obu mężczyzn nie mają nic wspólnego z klasą prawdziwych facetów. 

Dlaczego w ogóle przytaczam tę sytuację? Właśnie dlatego, że obaj uznawani są za wzorce i swego rodzaju autorytety w zakresie "mężczyzna z klasą", bądź "dżentelmen". 

Ja mam głębokie poczucie, że obaj mężczyźni w imię pozornie dobrych manier pozbyli się tzw. jaj.
Nawet nie chodzi o kradzież samą w sobie (no o czym tu mówić?), tylko o dalszy przebieg wydarzeń. 

Takie czasy. 


Więcej i źródła: 
Oraz wiele na twitterze i fb. Polecam wpisać sobie w wyszukiwarkę  #szarmantgate. 

WAŻNE, jeśli jeszcze ktoś się nie zorientował: 

Sugeruję nie traktować tego rozwiązania sprawy, jakie miało miejsce (masa oświadczeń, które tylko pokazują brak męskości, który aż przykro obserwować, bo klasy też w tym za grosz nie ma), jako wzorcowo poprawnego, bo jest po prostu wzorcowo nieprawidłowe i stawia  mężczyzn w nieciekawym świetle, a czasy nie są dla nich i tak łaskawe. 

Dziś, jak widać na tym przykładzie, faceci rzucają sobie rękawice, a potem się nią bawią jak szczeniaczki plastikową kością. 

Well. 

Mam nadzieję, że w kolejnej akcji (oby z lepszym tłem) będzie można obserwować dla odmiany przykład faktycznej klasy i powiedzieć, że dżentelmeni jednak istnieją. 
I życzę nam wszystkim, blogującym, klasy wśród odbiorców i dla nas jako odbiorców również.  



Nie podaję nazwisk, bo mam litość.