Heroes

Jestem fanką fantasy. Wszelcy bohaterowie typu Superman, bohaterowie serialu Heroes, X-mani, nie mówiąc o bogach i półbogach (oh Thor czy Pearcy Jackson), czy Riddick, dalej? No kto przyjdzie do głowy. Ale jestem ich fanką na poziomie filmu. Po jego zakończeniu wracam do reala. Mniej lub bardziej, bo jednak bardzo przyjemnie mnie ta stymulacja wyobraźni dotyka.

Powiedzenie mówi "Obyś żył w ciekawych czasach". 






No to my żyjemy. Nie da się ukryć. Nasze czasy mają jednak jedną i to mocną wadę: nie potrafią kreować realnych bohaterów, nie potrafią ich uznawać, doceniać. I nie mówię o sportowcach, bo to chyba jedyne postaci, które się docenia. 

Każdy, kto się czymś wyróżnił na kartach historii, wykazał się jakimś heroizmem, zabłysnął na moment, ale moment najbardziej kluczowy, zostaje potem i tak zasypany kurzem zapomnienia, o ile jeszcze wcześniej nie zmiesza się go z błotem w celu skutecznego umniejszenia zasług. Serio. To przesmutne. Nasze czasy nie potrafią doceniać bohaterów, chociaż  na pewno ich nie brakuje. Po prostu ich nazwiska nie są wyryte w naszej pamięci.


Za to Spidermana, Batmana czy Thora kojarzy każdy.
Śmieszne, prawda?

Pamiętam, gdy byłam na Westerplatte jakieś 20 lat temu. Akurat miał pogadankę jeden z żołnierzy, którzy przeżyli. Starszy pan,  mundurze, opowiadał tamte przeżycia. Bardzo mi przykro, ale nie zapamiętałam jego nazwiska. Zapamiętałam jedynie, że niezmiernie podziwiałam ich odwagę i oddanie. Naprawdę żal mi, że nie pamiętam nazwiska. Z perspektywy czasu oczywiście doceniam zaszczyt możliwości posłuchania go osobiście.

Bardzo bym chciała, żeby nastały kiedyś czasy, gdy słowo "wojna" będzie bardzo, ale to bardzo archaiczne, ale też żeby historia i sztuka (w tym kino) zaczęła nas uczyć odpowiednich nazwisk i doceniać ich bohaterstwo.

Nie tylko tych postaci wyimaginowanych, których dokonania są fantastycznymi efektami specjalnymi, ale sprowadzają się do słów H.Ch. Andersena z Akademii Pana Kleksa, gdy Adaś wzrusza się dziewczynką z zapałkami - Nie przejmuj się Adasiu, ona jest faktycznie zmarznięta i biedna, ale to się nie dzieje naprawdę. To tylko baśń.

Cenię sobie odwiedzanie Westerplatte, również jako miejsce upamiętniające wydarzenia, które chce się faktycznie zamykać jednym komentarzem:



Poznawajmy i doceniajmy bohaterów. Nie zapomnijmy o nich. Po prostu.

Bardzo chcę uniknąć patosu, ale nie umiem tego inaczej ująć, niż życzenie, żeby ludzie nie musieli nigdy oddawać życia za ojczyznę. Nigdzie. Wszystkie niepokoje na świecie pokazują mi tylko, w jak ciepłym gniazdku, jak spokojnym miejscu dziś jesteśmy.


W podziękowaniu tym, którzy o to zadbali. Dla mojego pokolenia to już historia, przynajmniej w jakimś wymiarze i mam nadzieję, że tak zostanie. 
I sorry, ale żaden Superman tego nie przebije, nawet jeśli będę z przyjemnością oglądała o nim kolejny film. 

Komentarze