Unia Europejska jak stare małżeństwo...

Jedząc pierogi ruskie zastanawiam się, jak to będzie. W tej chwili Unia Europejska jest jak stare, stereotypowe małżeństwo. Ma za sobą fazę zachwytu, zapału. Zaczęły się rutyna i doszły problemy. Ciągle nowe. Jak nie kryzys ekonomiczny, to spada któraś strona popada w problemy ze sobą. Bez wsparcia pewnie się wysypie i odejdzie, albo zostanie porzucona. Cały związek chwieje się w posadach i jest bliski rozpadu. Na tę chwilę niektóre państwa cicho marzą, żeby to się już rozpadło i wróciło do czasów kawalerskich, inne mówią o rozsądku i nie marnowaniu tego co było, co zostało osiągnięte. Namawiają do walczenia o ten związek.Oczywiście w tle jest kasa. I do duża. I olbrzymie zaangażowanie i włożona praca. I powstała już lekko więź, chociaż miłości nie ma w tym za grosz... 
I co będzie? Co wygra i na jak długo? Czy to tylko kryzys czy początek końca? Pożyjemy, zobaczymy.


Unia miała być drugą Ameryką (USA). Tyle że zauważam delikatną różnicę: Amerykanie widzą siebie jako jedność. Stany są jak nasze polskie województwa (u których z jednością też różnie bywa, ale jednak jakaś spójność istnieje). Unia powstała z rozsądku i chęci wzbogacenia. Wszyscy mieli na tym korzystać, tylko jak wiemy, małżeństwa z rozsądku, ale przy tak różnym statusie społecznym osób wchodzących w nie, mogą ale nie muszą się udać. Europejczycy przede wszystkim przeważnie czują się obywatelami swojego kraju. I koniec. Nie słyszałam, żeby na pytanie "Skąd jesteś" ktoś odpowiadał w pierwszej kolejności "Z Unii". Do zmiany tego (mentalnie) trzeba chęci i czasu. Pierwszego wszyscy mają mało, bo też nikt tak naprawdę nad tym nie pracuje, a drugiego upłynęło trochę za mało, jak na pierwsze tak poważne kryzysy. I co?  Zobaczymy.
Stygną mi pierogi.

Komentarze