We własnych rękach, czyli przedwyborczo

http://www.rmf24.pl/fakty/polska/news-wiemy-co-jest-w-listach-mezczyzny-ktory-podpalil-sie-przed,nId,361220

Obwinianie rządu za niepowodzenia, jest porównywalne z obwinianiem Boga. No co zrobić. Ludzie tak mają, że ktoś inny musi być winny. Przykre jest to, że mimo wszystko ludzie pozostawieni sami sobie doprowadzają się do takiego stanu. Że nikt im nie pomógł, nie wiedział, jak są nieszczęśliwi i nie powstrzymał przed zrobieniem sobie krzywdy? Żadnej rodziny? Przyjaciół? To smutne. Tak, wiem, ludzie są słabi, ale nie powinni być osamotnieni. Każdy powinien mieć na kogo liczyć w razie potknięcia. Tacy ludzie nie mają widocznie, dlatego dochodzi do takich zdarzeń. Albo niedawne informacje o człowieku strzelającym do posła. Ok, ok. Trzeba to potraktować jako marginalne epizody, ale nie da się nie widzieć, że mnóstwo ludzi ma wiele żalu do rządu. Uwaga! Każdego rządu. Jaki by nie był. Zawsze coś jest nie tak, coś robi źle, nic nie robi, robi za mało, za dużo itp, itd. Czemu nie ma szkół, kursów, w których uczy się ludzi odpowiedzialności za własne życie, decyzje, sposobów nabierania sił i rozwijania pewności siebie? Nie wiem.
Ale nie wiem też, czemu ludzie idąc głosować czekają na spełnienie własnych marzeń i oczekiwań, jakie obudziła w nich ta czy inna partia. Co ciekawe, prawie każdy ma przy tym głęboko gdzieś, co się dzieje z innymi. Prawie każdy idzie z podejściem, żeby nowy rząd spełnił w końcu jego oczekiwania. I żeby ci wszyscy inni schowali się w kącie i nie przeszkadzali. Przy tym podejściu znowu nie pójdzie głosować ok 60%, którzy nie chcą się angażować w nie swoje spory, sprawy. Przynajmniej wiadomo, że 60% Polaków nie ma roszczeniowego, życzeniowego podejścia do rządu a mają najwyżej obojętny, wywołany rozczarowaniem. Czy słusznie? Nie wiem. To ich sprawa. Raz nie poszłam głosować w czasach, gdy wygrała pewna partia i dlatego teraz na pewno znowu pójdę, żeby to się nie powtórzyło. Na wszelki wypadek. Widzę wiele zmian, mnóstwo nowych twarzy, pomysłów, gadania nie do zniesienia i ok, niech się zmienia. Ja spokojnie wiem, że chcę kontynuacji. A z kim ona będzie przebiegać, to już inna sprawa. Ostatnie 4 lata wspominam dobrze i biorąc pod uwagę wszystkie wydarzenia z tych lat, mogę tylko pogratulować, że tak przez to przeszli.

Wybory. Jak dla mnie wybory nie są sprawdzianem znajomości programów, krytycznej lub nie weryfikacji obietnic, kto jest bardziej aktywny i bliżej ludzi i lepiej się uśmiecha czy wysławia. Dla mnie wybory są egzaminem z całej wiedzy jaką zdobywamy przez poprzednie lata. Zupełnie jak w szkole.
Ja jestem znudzona politykami dramatyzującymi, grającymi na emocjach, błaznującymi słowami, zachowaniem, okładkami (a przez to prowokacją, którą rozumie się u artysty, ale jak dla mnie jest nie na miejscu u polityka), ale oczywiście, demokracja. Dla mnie  politycy mają być mężami stanu, dyplomatami. To jest ten rodzaj polityków, który do mnie przemawia i którego wypatruję w rządzie, ale też we władzach lokalnych.
Mam nadzieję, że po tych wyborach powstanie mądra koalicja i motywująca opozycja. Nie chcę słuchać oskarżeń jak w przedszkolu, niech nowy rząd będzie o tyle lepszy, że będzie dojrzalszy. Ja nie czekam na gospodarczy cud, ja chcę rozsądku w podejściu gospodarczym i poszanowania odmienności i różnorodności jaka cechuje Polaków. Nie chcę polityków, którzy budują swój wizerunek na obrażaniu innych. I najważniejsze, że tacy są. Marzę, żeby przeszli/ weszli do rządu.

 I chciałabym, żeby ludzie przestali tak bardzo egoistycznie podchodzić do wyborów. Rząd powinien być naprawdę reprezentantem jak największej ilości Polaków, z każdego możliwego punktu widzenia. Ludzie między sobą i tak będą walczyć tak czy inaczej, ale niech rząd tego nie powiela. I obecnemu dobrze to szło. Tolerancja powinna być widoczna przede wszystkim w zachowaniu polityków. To oni są naszą wizytówką (można by czasami zapłakać ;) a wielu chyba nawet nie zna tego słowa. Matko, ależ farmazonię, ale jak słyszę te wszystkie dyskusje (w które usilnie nie daję się wciągać), pt. "kto jest lepszy", to szkoda mi czasu. Zły punkt wyjścia zabija we mnie chęć dyskusji. Nie mam zamiaru rozmawiać o polityce poprzez atakowanie kogoś. To jest po prostu głupie. Ja się nauczyłam wyciągać wnioski z historii i nie widzę sensu w udawaniu, że teraz zaczynamy od nowa, bo wcale nie zaczynamy. Jeszcze nie ;) Ja uważam niezmiennie, że rząd ma mi nie przeszkadzać. Ja robię swoje, oni swoje. Jak wszędzie i wszyscy. I fajnie, jeśli możemy sobie pomóc, ale bez przesady.

Idźmy, oddajmy głos, ale tak, żebyśmy za 4 lata powiedzieli sobie wszyscy "To był dobry wybór. Powtórzmy to". I tyle dla mnie w temacie polityki na następne 4 lata. I wiem też, że idąc głosować myślę o Polsce jako całokształcie. Nie mam "swoich racji, które mają być spełnione". Tzn mam, ale one nie są skierowane do rządu. To, czym ma się zajmować rząd dotyczyć ma całego kraju. I ma uwzględniać wszystkie racje. Tak, wiem, to trudne, ale nie niemożliwe. W końcu każdy ma swoją motywację.
Hehe, przypomniał mi się argument usłyszany niedawno gdzieś "idę głosować na X, tylko żeby nie wygrała partia Y". Super, no naprawdę. Któryś raz biorę udział w wyborach i za każdym razem moja motywacja podoba mi się coraz bardziej. Dobro wszystkich jest dla mnie samej w takim kształcie nowością i jestem z siebie dumna ;)

PS. Podoba mi się ten pomysł. Na pewno zrewolucjonizowałby frekwencję, czyli głosowanie przez internet.
PS 2. Myślę, że drogą w ewolucji wyborów może być od razu prowadzenie kampanii przez partie, które chciałyby potem tworzyć koalicję/opozycję tworzyłyby naturalnie te drugie ;) Gdyby połączyły siły jeszcze przed wyborami, pokazując co zrobią z większością, na pewno zwiększałyby szanse na wygraną. Tak samo, gdyby partie mniejszościowe jasno mówiły, do kogo się przytulą po wejściu w próg, też by trochę rozjaśniały obraz. Może kiedyś, może.. Może tędy pójdzie polityka? Na pewno byłoby to czymś nowym i świeżym, zamiast ciągłej autopromocji w ramach jednej partii. Ponieważ chyba nie ja jedna nie chciałbym, żeby w Polsce rządziła zdecydowaną większością jedna partia. Obojętnie jaka. Historia już pokazała, że to nie jest dobre. A polityką należy się interesować jak wszystkim innym. W końcu jako ludzie cywilizowani nie robimy tym nikomu łaski, że się orientujemy w świecie.
PS.3 I osobista sugestia: nie pozwalać na kłótnie o politykę w rodzinie. Nie ma problemu, jeśli wszyscy popierają jedną partię czy poglądy, ale jeśli zdarzają się rozbieżności nie dopuszczajmy do awantur, a już zupełnie wyzwisk, obrażania, psucia atmosfery. Rodzina i jej spokój są o wiele ważniejsze niż jakiekolwiek poglądy polityczne.

Komentarze