Żywność funkcjonalna

Jedzenie jako lek. Właściwie to jest filozofia stara jak świat i jest to inne spojrzenie na odwieczną prawdę, że jedzenie ma wpływ na nasze zdrowie. Tak, to absolutnie nic nowego, chociaż nowością są produkty witaminizowane, wzbogacone w tłuszcze omega-3, probiotyki, kultury bakterii, zdrowe margaryny, jeszcze zdrowsze jogurty, dodatkowy błonnik... Wszystko dodane do żywności można sobie zaserwować bez ograniczeń i będzie nam po tym lepiej. I kosztują sporo więcej niż ich niewzbogacone odpowiedniki. 
STOP. Po pierwsze, naukowcy są zgodni: przedawkowanie wszystkiego może być dla nas szkodliwe (tak, wiem, to również oczywiste), ale nie zapominajmy, że jedząc różnorodnie i tak dostarczamy organizmowi witamin, minerałów i mikroelementów. Sięgając po dodatkowe z produktów witaminizowanych nie wiemy, czy nie przekraczamy dziennych zalecanych dawek (ja bym tego nie potrafiła określić). Po drugie, jak się okazuje, tylko 5-10% artykułów reklamowanych jako funkcjonalne ma prawo się takimi nazywać (i teraz zgaduj człowieku, które?). Dyskusje toczą się w różnych miejscach, ponieważ produkty te są  faktycznie kusząco "prozdrowotne" i momentami człowiek ma prawie wyrzuty sumienia, że o siebie nie zadba i nie bierze właśnie tych z dodatkami. Nie, nie, nie. Temu się ładnie nie dajemy ogłupić.
Lepiej zostawić to w spokoju, a trzymać się zdrowej diety, bez zbędnego przepłacania. Jedząc odpowiednie produkty, bez nadmiaru chemii, nieprzetworzone, świeże i/lub przygotowane samodzielnie w domu, dostarczymy organizmowi wszystkiego, co jest mu potrzebne i w dawkach oraz formie, jaka jest dla niego najlepsza. A na pewno nie przedawkujemy i nie przepłacimy. 
Jest to jedna z nowych gałęzi przemysłu spożywczego, która jest grą na naiwności i ja produktom funkcjonalnym mówię "dziękuję, nie."
Często trafia się na artykuły o tym. Artykuły, które naszprycowane są reklamą produktów funkcjonalnych. I ok. Nie dajmy się zwariować. Wzbogacone, prozdrowotne produkty nie mogą zastąpić zdrowej diety.

Ale, nauka poszła o krok dalej: naukowcy pracują nad żywnością funkcjonalną, której celem na być np. zwalczanie zmarszczek.
Jedzeniu funkcjonalnemu mówię "nie" i nie przestanę na przeziębienie posiłkować się rosołem wołowo-drobiowym, gotowanym z 3 godziny. Albo szklanką mleka z czosnkiem i masłem i miodem (wiem, wiem, zapach bezbłędny). Ale nie sięgnę po nowości - zjedz jogurt, będziesz 10 lat młodszy, czy też odporniejszy. Jak tego nie zjem, to pewnie mam większe szanse ;)


Materiał (w j. niemiecki), który dobrze przedstawia temat.

Komentarze