Dziubek dromadera

dromader, który zrobił do mnie dziubka. Szczwana bestyja. I łoś (chyba). Z wrażenia nie zapamiętałam. Piękny.


Surykatki rządzą. Naprawdę. Co do żółwi nie mam pewności... Ryś śpi. Jak to kot. Sowa tak biała, że odbija światło.

W ramach prezentu zażyczyłam sobie zoo. I to był dobry pomysł, bo od 5 lat wiele się tam zmieniło.

I coś jeszcze...






Traumatyczny był moment, gdy dziecko wybiegło prosto pod koła naszego samochodu. Całe szczęście, na parkingu, więc M. zdążył zareagować na krzyk matki. Ludzie, błagam, trzymajcie dzieci na smyczach, czy coś. Naprawdę niefajna wizja przewinęła się przed oczami. Matki pewnie też. I ojca, który podobno miał trzymać chłopca. Pretensjom nie byłoby końca, a z bardzo bliska wiem, że taka sytuacja może rozbić małżeństwo. Wyrzutami. 
 Nie mówię nawet, jaka trauma urodzinowa by we mnie została. No więc właśnie.

Impinujące natomiast było małżeństwo, które zwiedzało zoo z dwójką niebywale grzecznych dzieci. Co w tym dziwnego? Sam fakt, że dzieci były grzeczne i to, że rodzice byli na wózkach inwalidzkich. Absolutnie szacunek. I tak mnie tylko zastanowiło, że te dzieci były tak grzeczne. Wykonywały posłusznie polecenia rodziców, wydawane przez tychże spokojnie.  Gdy większość innych zdzierała gardła na i tak olewające ich pociechy. Hm.

Przypominając sobie niedawną scenę z parkingu zauważyłam psychiczną siłę tych niepełnosprawnych rodziców, którzy przecież nawet nie pobiegną za uciekającym dzieckiem. Nie znam się na dzieciach. Ani na rodzicach. Te dwie sceny bardzo wpłynęły na ten dzień.
 Btw. dziewczyny na obcasach i pchające wózek z dzieckiem. Wow. Serio. Ja się zmęczyłam chodząc ponad 3 godz. w płaskich butach. Na szpilkach nie dałabym rady. Podobny widok jak w górach. Ale ja nie muszę wszystkiego rozumieć. PMSa miałam.


Chodząc między zwierzętami, dywagowałam lekko czy one czują różnicę. I czym jest wolność. Jak bardzo jest względna. I co różni najedzonego, śpiącego z brzuchem do góry tygrysa, od najedzonego człowieka, któremu ktoś podsuwa talerz pod nos. Ja na pewno nie chciałabym musieć sama polować i obrabiać jedzienia i proces nabywania w sklepie jest ok. Tak czy inaczej fajny temat do rozważania w zoo.


Fantastyczna pora na wizytę w zoo. Mnóstwo gatunków ma teraz młode.



I kompletna rewelacja: park linowy. No po prostu jakiś kosmos, ale jestem prawie pewna, że chcę go zaliczyć. Tego dnia powiedzmy, że byłam w sukience :-)








Kolejny raz pójdę do zoo już z chrzestnicą. Tak bym chciała. Akurat za kolejnych 5 lat.




Komentarze

  1. dziubek musi być ! :) parki linowy świetna sprawa ja byłam w kłodzku i tyle strachu się najadłam, taka adrenalina, ale ukończyłam mimo, że trasa bardzo wymagająca. Później jak zeszłam to nogi z galarety jeszcze przez najbliższą godzinę. Warto spróbować :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj kusisz. Kocham mieć nogi miękkie z wrażenia :-)

      Usuń

Prześlij komentarz

Zapraszam do korzystania ze skrótu: ml76.pl