Flow, czyli uwolnienie energii przez dialog
Hejt, wolność słowa, internet, otwarta przestrzeń, opinie.
Puste slogany.
Puste slogany.
Mało gdzie internet jest tym, czym może być: miejscem dialogu.
Nowoczesne wojny prowadzi się teraz w sieci.
Strzela tekstami, komentarzami, banami, moderacjami, anonimową agresją. Złość, frustracja, nienawiść, obelgi, po groźby. Państwa atakują się palcami hakerów.
Miss lubią opowiadać o pokoju na świecie. Ja nie jestem miss, dlatego chciałabym, żeby zapanował spokój. Pokój to abstrakcja. Nie ma czegoś takiego.
Świat jest jak dzieci z ADHD.
Ciekawostka. Nie ma czegoś takiego, jak ADHD.
Sam autor się przyznał.
Ja uważam, że nie ma czegoś takiego jak pokój. To sztuczne słowo-wytrych niczego nie rozwiązujące. Tuszujące bez efektów. Nie zmienia stanu rzeczy.
Całe życie kocham dialog. Nie, nie jednomyślność. Rozmowę. Wymianę zdań. Tak, dzięki ludziom. Całe życie mogłam i mogę być ciekawa i dociekliwa. I pytać. I słuchać. I odpowiadać. Żyję w świecie dialogu. Nie umiem inaczej. Odchodzę, gdy nie mogę porozmawiać, porozumieć się, wyrazić siebie. Szkoda mi życia na takie miejsca i ludzi. Wybieram zawsze tych, którzy rozmawiają. Mało co jest tak ważne, jak dialog i interakcja. Bez tego nie ma relacji.
Ludzie, wy się nie musicie zgadzać z kimkolwiek, nie musicie mieć jednakowych poglądów. Różnorodność jest darem. Więc przestańcie ją w sobie i innych zabijać. Szczególnie w sieci.
Twój wybór, gdzie i na co i jak reagujesz. Twój czas. Nie lepiej jednak przeznaczyć go na rozmowę z kimś, gdzieś, gdzie poczujesz, że spędziłeś ten czas dobrze, ciekawie? Pomyśl.
Kocham miejsca i ludzi, którzy promują samą ideę rozmowy. Wymiany zdań. Na tym polega życie. Na przepływie.
Dosłownie. Flow.
Zapewniam, że to kwestia sposobu postawienia sprawy.
I tylko mały trening dyskusji. Ćwiczenie sztuki rozmowy. Wysnuwania i łączenia argumentów. Modulowania głosu. Zawieszania go. Przyspieszania tempa. Gra. Rozmowa to gra. Aktorstwo. Dobór i gra słów.
Piękna sprawa.
Oczywiście wymaga to dystansu. Akceptacji różnorodności. Umiejętności wyrażania opinii. Wiem, w Polsce prawie nikogo nigdzie nie uczy się dialogu. Świadomego dialogu. No to trzeba wziąć temat w swoje ręce, jeśli nie można wyjechać na zachód i się tego nauczyć.
Pewnie. Sieć można moderować. To tylko komentarze. Znikną same bądź z notką. To co w nas zostaje, to wrażenie, poczucie po pozostawieniu komentarza, po wyrażeniu opinii. Ja sama komentuję bardzo rzadko i mało gdzie. Właśnie dlatego, że brakuje mi dialogu. Rzucanie komentarza w przestrzeń? Jakbym rozmawiała sama ze sobą w autobusie. No właśnie. Sieć nie uczy dziś dialogu. Kiedyś to rozmowy w sieci przyciągały.
Dziś?
Wojny w sieci, wzajemne obelgi, wyzwiska, awantury, kwasy, banał na banale.
Albo jednostronny komunikat. Agresja powoduje, że ludzie się jeszcze bardziej zamykają. Szczególnie widać to na blogach. Portale z założenie nie przewidują dialogu. Smutne to, ale gorzej, jeśli szkodliwe. Może brak dialogu powoduje, że ludzie krzyczą. Szukają reakcji? No nie tam. Blogi były kiedyś oazami rozmów. To były naprawdę świetne rozmowy. Portale powinny być informacyjne, ale ludzie powinni komentować teksty między sobą w komentarzach. Dlatego portalowi autorzy powinni być transparentni. Moderator powinien prowadzić rozmowę. Jak nazwa wskazuje. Kto ma na to czas. No ba. I tak ta bylejakość się kręci. Rzadko zaglądam do jakichkolwiek komentarzy, ale jak już, to widzę ich rozsypanie. No cóż. To się prosi o uporządkowanie i wprowadzenie gospodarza na stronę, tekst, notkę. Itp. Itd. I o dialogi.
Nie przestanę mieć nadziei, że sieć będzie głównie znowu miejscem dialogu, wymiany wiedzy, doświadczeń, informacji. Utrzymywania kontaktów.
To od nas jednak zależy, na co i jak reagujemy. I powiem jedno: szanujmy własne zdanie. Siebie. To od nas zależy, jak korzystamy z sieci. Wyłącznie.
Jeśli cokolwiek wywołuje agresję, złość bądź nienawiść, czy jakiekolwiek negatywne emocje, to wystarczy nie komentować i się tym komentowaniem nie krzywdzić. Tak powstaje hejter w oczach odbiorcy. I przez to swoich. Zero dialogu. Ludzie, nie róbcie sobie tego. Naprawdę przykro jest patrzeć na ten proces.
Szkoda czasu na wywoływanie w sobie takich emocji. To nasz czas i nasze życie.
I nasze wybory.
Nie chodzi o kulturę. Sama w życiu przeklinam. Ważniejsze jest dla mnie: dlaczego i do kogo, albo do czego. Czasami po prostu lubię i nie odmawiam ludziom kultury przez samo przeklinanie.
Powiem wprost: wzbudzenie we mnie emocji, to zaszczyt. Mało komu się to udaje.
Polecam takie podejście.
A potem dialog.
I dalej założenie:
Wyrażenie opinii to zaszczyt. Niech będzie uznaniem. Milczenie jest równie wymowne. Cenienie w sieci własnych śladów. Dobór charyzmatycznych miejsc. To podstawa. Polecam. Serio.
I od razu obcowanie wywoła flow.
Miejsc fajnego dialogu w sieci jest zupełnie niewiele.
A powinny tworzyć internet.
To akurat piękna tradycja.
Niech dialogi prowadzą do refleksji, uśmiechu, zachwytu, wzruszenia, poznania kogoś, czegoś bliżej, lepiej, inaczej. Chociaż trochę. Niech wchodzenie do sieci coś wnosi do życia. Niech porusza. Inspiruje. Daje obraz. Dżizas, sieć może tak zupełnie inaczej oddziaływać.
Albo pozostanie eliminowanie miejsc zbierających negatywną energię, jak unikanie niebezpiecznych dzielnic nocą. Budzenie negatywnych emocji nie służy niczemu pozytywnemu. Forma i treść muszą iść w parze. Określajmy standardy jako odbiorcy. Szanujmy własne emocje. Opinie. Decydujmy, gdzie je wyrażamy, jak dobieramy źródła informacji. Unikajmy bylejakości. Wszędzie i we wszystkim. To buduje jakość naszego życia. To my decydujemy o tym, z czym, kim wybieramy kontakt.
Wystarczy to zrozumieć. Lata świetlne.
Wierzę w cuda. Ten miałby megaskalę.
Tak właśnie robię. Jak mnie coś wkurzy, to zwyczajnie nie komentuję. Szkoda mi na to czasu, nie lubię negatywnych myśli. Oglądałam film. Jakoś mnie zasmucił, sama nie wiem czemu. Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńWidzisz, mnie czasami też coś wkurza i to, nad czym się nachylam, to pytanie: Po co? Czy to jest warte moich emocji? No w 99,9% nie.
OdpowiedzUsuńNegatywne emocje rzadko mają dobre działanie. Dbanie o siebie mówi, żeby ich unikać. Dla zdrowia. To wystarczający powód i lepszy niż cokolwiek zewnętrznego :-)
A film... Tak. Mnie też zasmucił. To dobrze. Przynajmniej się nie kończy banalnie.