Odmaskowanie, czyli pułapki demakijażu

Ponieważ nie jestem ekspertką od kosmetyków, przez co fortunę wydałam w życiu na eksperymenty, żeby dobrać kosmetyki dla siebie  i mam wypracowane przez lata dziesiątki patentów pod siebie (główny to: nie szalej. to tylko kosmetyki i nie chcesz kolejnego), podzielę się ostatnim odkryciem.

Demakijaż.
Czasami gdy rozmawiam z koleżankami o kosmetykach (nie rozmawiasz? To tak jakby faceci nie rozmawiali o piłce, samochodach, nowych technologiach), wszystko jest kwestią czasu, jaki się na to przeznacza, ale nie budzi we mnie zaufania kobieta, która nie porozmawia wcale o kosmetykach i o ciuchach. Czasami trzeba.. Wracając, czasami gdy rozmawiam z koleżankami o kosmetykach, a konkretnie o kosmetykach do demakijażu, pada stwierdzenie, że jakieś mleczko jest złe, bo skleja oczy, ba, powoduje pieczenie, łzawienie.
Tak, też to przeżywam przy niektórych kosmetykach. Z reguły używam płynów micelarnych, ale czasami sięgnę po mleczko. Ostatnio wybrałam:


I co się dzieje? Usuwam nim makijaż i płaczę. Oczy pieką. Nie wiem, jak żyć, ale poza tym, że beznadziejnie usuwa tusz do rzęs, to jest świetny do reszty twarzy. Jeszcze w połączeniu z kremem (tym najstarszym, którego ileś pokoleń kobiet używa), jest naprawdę fajne. No i co zrobić z tym problemem? Bo dotychczas nie robiłam nic. Lenistwo i lekceważenie objawów wygrywało (tak, zdarza się i mnie). 




Po zużyciu prawie całego, spontanicznie odwróciłam opakowanie. A tam grzecznie napisane w całym słowotoku innych napisanych słów, żeby unikać okolic oczu. 

Ale jak to? Mam mleczko do demakijażu i mam unikać oczu? A! To dlatego nie chciało mi usuwać tuszu do rzęs. 

Cóż. Dotychczas myślałam, że mleczko to mleczko. Płyn micelarny to płyn micelarny. Z tymi drugimi też miałam swoje przeżycia, bo niektóre zostawiają na twarzy maskę grubszą, niż ta od makijażu, chociaż polecane niby też, bo komuś służą. Nie ma uniwersalnie dobrych kosmetyków. Każda z nas musi dobierać je do siebie. Naprawdę. To jak z dostawcą internetu. 
Wracając. 


Zrozumiałam po dogłębnej analizie logicznej i przyczynowo-skutkowej, że mleczko, to już wcale nie mleczko. Tzn. mleczko może być do kompletnego demakijażu (jak te inne, których używałam dotychczas, ale tak do końca nie jestem wcale pewna, bo to jest pierwszym od dawna), ale może być tylko do demakijażu twarzy, bez oczu. Dla producenta to oczywiste. Może dla milionów kobiet na świecie też, ale dla mnie nie było. Jak zaznaczyłam, nie jestem ekspertem (no jestem wybitna, ale nie mogę znać się na wszystkim). 


Marzena, do demakijażu oczu są inne preparaty - powie ktoś.  - Wiem, wiem. Nie znoszę ich, bo te to dopiero dają popalić. Szczególnie dwufazowe. Brr. Ekhm. Noł  - odrzeknę. 
Wracając. 

Nauczona dzisiejszym doświadczeniem, po którym poczułam się jak totalna blondynka (niby słusznie), zwracam uwagę, że mleczka mogą NIE być przeznaczone do demakijażu oczu. 

Odkrycie, że mleczko może NIE służyć do demakijażu oczu jest dla mnie jak odkrycie, żeby płynem do naczyń nie zmywać kryształów. Yyyyy, że co proszę? No właśnie.( Tak, ja też nie mam kryształów, ale nie o to chodzi.) 
Jakie czasy, takie pułapki. 

Jednak wracam do płynu micelarnego.
Trochę bardzo przestraszyłam się o moje kochane oczy, szczerze mówiąc, bo zdałam sobie sprawę, że zbagatelizowałam (nie zauważyłam) bardzo istotnego wykluczenia zastosowania. To już nie jest zabawne, bo to wykluczenie czegoś, co wydawało się oczywiste. Przynajmniej dla mnie. 

Wybierając kiedyś znowu mleczko, dokładnie wczytam się w przeznaczenie i nie będę bagatelizowała, że coś jest nie tak przy stosowaniu. Może pojawią się nowe pułapki, o których nawet nie pomyślałabym czytając sam przód opakowania. 

A tak niby wszystko czytam i proszę. Właśnie dlatego o tym piszę, bo rutyna dopada jak nie tu, to tam. 
Człowiek się całe życie uczy. Nawet o mleczkach do demakijażu. 

PS. Nieschodzący tusz usuwałam chusteczkami do demakijażu, które kupuję tylko ze względu na wyjazdy, bo szkoda mi miejsca na miliony kosmetyków w podróży. Te mleczko naprawdę nie usuwa tuszu. Zwykłego, nie wodoodpornego. Nie usuwa, bo nie musi. I tyle.

Komentarze

  1. no ale.. to ja nie rozumiem.
    No bo jak to- kupujesz mleczko do demakijażu twarzy, a do oczu kolejne coś innego? A za chwilę się okaże, że trzeba omijać okolice ust, i jeszcze kolejne? Jak dla mnie słabo, ludzie to ale komplikują takie proste sprawy :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Zapraszam do korzystania ze skrótu: ml76.pl