Carpe diem & memento mori


Dzień Wszystkich Świętych jest specyficzny i lubię go.
Przypominam ponownie o jego radosnym aspekcie - rocznicy fantastycznego lądowania kapitana Wrony. 
To wydarzenie zrównało w mojej percepcji carpe diem z memento mori.





Pamięć o tych, którzy odeszli. Równie specyficzna sprawa. Podobno odwiedzanie grobów jest jej dowodem. Cóż. Osoby, które były mi tak bardzo bliskie, mam w pamięci prawie każdego dnia, po to, żeby nie zapomnieć tego, jak bardzo je kocham, jak ważne dla mnie były, czego mnie uczyły, osoby dalsze pamiętam rzadziej, ale i tak częściej niż raz do roku. Zawsze pojawia się jakieś wspomnienie czy skojarzenie. To jest właśnie pamięć. Mechanicznie i symbolicznie postawiona świeczka to tradycja.

Niedawno byłam przy grobie mojej cioci, która była matką chrzestną mojej babci. Ciocia odeszła była z tego świata w miesiącu ubiegłym, w zacnym wieku 105 lat.
M. stwierdził - była na czarnej liście ZUS.
Zapewne.
Życie.

Wszystkich świętych raz do roku. Lubię ten dzień za wieczór. Mamy rodzinną tradycję, że w ciągu dnia odwiedzamy groby ze strony M - w Pruszczu Gd, a wieczorem mojej - w Gdańsku. Spotykamy się wtedy też z rodzinami i pielgrzymujemy. To już tradycja. 

Szczególnie lubię te wieczorne, za klimat cmentarza na Srebrzysku, który znajduje się na wzniesieniach morenowych, dzięki czemu widok gorejących tysięcy zniczy jest niesamowity. Piękny jest. Wpędza w fajną zadumę, z której M. wyciąga mnie  rzucając hasło typu "pomyśl życzenie i zdmuchnij świeczki". Wtedy śmieją się wszyscy.
Ciekawostka: święto Wszystkich Świętych jest jedyne w swoim rodzaju, w skali świata. Widok naszych cmentarzy nocą jest zjawiskowy na mapie.

Stojąc nad grobami bliskich, dziękuję, że byli i że mogłam ich poznać.
Symboliczna chwila zadumy. Uśmiech, zakrywający łzy tęsknoty.

Pamiętajmy jednak o kapitanie Wronie. Ja nie przestanę odbierać tego wydarzenia, jako swoistego sygnału "żyjcie".

Pamiętajmy o tych, którzy odeszli nie tylko 01.11.

Odpowiedniej atmosfery życzę


Komentarze