Pierwszy raz w nieskończoność
Jestem uzależniona od pierwszych razów. Od pierwszego wrażenia. Od przeżywania czegoś, czego jeszcze nie przeżyłam. Wydawać by się mogło, że z wiekiem będzie o coś takiego coraz trudniej. Nic bardziej mylnego.
Trzeba ustawić sensory, receptory (i co tam kto ma) na rozpoznawanie, wyczuwanie NOWEGO. INNEGO. I iść, sprawdzać, dotykać, smakować, odczuwać, doznawać, testować. Mało co jest tak podniecające, jak niepewność pierwszego razu. Mało co tak uzależnia, jak tęsknota za tym.
Oczywiście na najszerszą skalę przeżywamy to podróżując, jednak nie jest to niezbędne. Pierwsze razy zdarzają się prawie każdego dnia, mogą, jeśli na to pozwolimy. To ciekawość otwiera coraz to nowe ścieżki, alternatywy, możliwości, pytania. To jak odsłaniające się tajne przejścia, do których dochodzimy jedynie poprzez wcześniejsze pierwsze razy.
Najważniejsza jest ciekawość, chęć sprawdzenia, jak to jest, co to jest. Dzięki temu poznajemy siebie, poznajemy świat. Poznajemy siebie w świecie. Z każdym NOWYM widzimy kolejne. "Wiem, że nic nie wiem" - Sokrates musiał być mistrzem dostrzegania zależności między odkrywaniem nowego i nowego za tym nowym. Im więcej doznajemy, poznajemy tym więcej nowego widać przed.
Kosmos składa się z sumy naszej ciekawości, naszych pierwszych razów.
Czasami wydaje się, że ważne jest, kto pierwszy coś przeżył. Dla nas, dla naszego życia ważne jest, kiedy i co my przeżywamy pierwszy raz. Kiedy to my tego dotykamy.
Dziś mija 11. rocznica ślubu z M.
Mężczyzna, dzięki któremu przeżywam ciągle coś nowego, bo jest przeokropnie mądry i wyjątkowy i potrafi pokazać coś nowego (np. gdy patrzę w lewo, on pokazuje mi coś u góry), pchnąć mnie, gdy się waham, zmotywować, gdy czegoś chcę i podaje mi rękę, żebym wstała, gdy się przewracam przy pierwszym kroku i nie pozwala mi się zniechęcać, prowokuje mnie nieustannie. Jest największym dowodem, że mam szczęście do ludzi i moim największym fetyszem, sam w sobie, bo jak to ujął "jak dożyjesz ze mną do 80tki, to może będziesz mogła powiedzieć, że mnie trochę poznałaś".
Mam nadzieję, że pierwsze razy będą mnożyły się nadal i nadal i nadal...
Pierwszy raz w życiu jestem z kimś 11 lat. I pewnie jedyny.
fajnie, że już tyle z Tobą wytrzymał ;-) podczytuję mim'a, stąd ten wniosek :)
OdpowiedzUsuńCo do pierwszych razów, to tak sobie myślę, że często je przeżywamy nawet nie zdając sobie sprawy. A szkoda. Poza tym, ludzie chyba trochę boją się nowego-próbowania, poznawania, smakowania i zmieniania. Nieraz wiąże się to z ryzykiem, a nieraz po prostu z tym, że tak wygodnie. Ja uważam, tak jak Ty- pierwsze razy są fajne. Nawet jeśli czasem są niefajne.
hehe :)
Usuń(do wytrzymania)
A do pierwszych razów - przybij piątkę.
Cały problem polega na tym, że trzeba sporo chęci i uporu, by dostrzec te pierwsze razy i wyciągnąć z nich, ile się da. Z czasem wszytko trochę powszednieje, szczególnie dotyczy to podróży, trudno już odtworzyć ekscytację pierwszych w życiu wyjazdów. Wydaje mi się, że kluczem jest uważność, to ona pozwala docenić każdy raz, ten pierwszy i kolejne.
OdpowiedzUsuńWłaśnie przez to, że ten pierwszy raz smakuje najlepiej (albo najgorzej) chce się szukać kolejnych. Pierwszorazowa poligamia :-)
UsuńAbsolutnie zgadzam się co do uważności. To jedna z istot slow life.
Naprawdę rewelacyjna strona.
OdpowiedzUsuńHere is my web site: darmowy seo katalog