Mity o Bogu





Na wstępie zaznaczę, że wierzę w Boga. Jest to wiara dość jasno sprecyzowana, nie przeze mnie (niestety), ale przez rzesze filozofów i myślicieli, którzy żyli przede mną  i napisali setki traktatów. Jedno jednak wiem na pewno: gdybym na ich słowa kiedyś nie trafiła, to i tak bym to wiedziała. Po prostu moje podejście pokrywa się z ich podejściem, które ujmuje się w słowach BÓG JEST.

Wszelkie próby definiowania kończą się śmiesznością (co mówię też znajomym ateistom, którzy oczywiście uwielbiają drążyć temat w swoim pięknym niezrozumieniu tego zdania). Wydaje mi się natomiast, że nie ma sensu tego sobie wmawiać. Może to kwestia odczucia, poczucia, przeżyć, wyobrażeń. Wiara nie jest odgórnie narzucona i wpisana w naszą istotę. Bez poczucia winy czy obowiązku. Ja bardzo unikam natomiast fanatyzmu, jak wszelkich skrajności.
Acha, i jeszcze wierzę w cuda, przez co cudem nazywam to, czego nie umiemy (jeszcze) naukowo wyjaśnić.  Też proste. Cudów można doświadczać wiele i to jest piękne i może nam potrzebne.


Jednak poruszę kilka mitów, które dotyczą Boga.
Które z poniższych mitów znasz,  w które wierzysz?








Traktowanie Boga jak dobrej wróżki, która spełnia życzenia.
Bóg jako święty Mikołaj. Wysyłanie do niego życzeń, nie mówiąc o życzeniach krzywdy zwanej "sprawiedliwością", albo konkretnych jak "wgrana w totka", czy "żeby Michał mnie pokochał". Hm. 

Bóg nas wynagradza i karze,
Ma karnego jeżyka na którego wysyła ludzi w ramach prostowania. Udziela lekcji przez cierpienie. Serio? Wynagradza, gdy jesteśmy grzeczni  i daje podwyżkę?
Kamą.

bo Bóg nas ocenia. 
Wiecie. Jak robimy dobry uczynek, to Pan Bóg się cieszy, a jak robimy źle, to jest rozgniewany ew. smutny. Dostajemy na naszej imiennej liście plusy i minusy, które po śmierci będą się wyświetlać w postaci checklisty na tablicy ledowej.
Acha. 

Cokolwiek co robimy dla Boga, jest mu potrzebne. 
Wiecie, już samo założenie takiej interesowności Boga jest słabe. Jak nie dostanie swojego, to ześle plagę, albo trądzik. Jak dostanie owieczkę w ofierze, to da ładną pogodę na weekend.

Podobieństwo człowieka do Boga sprowadza się do cech, charakteru i wyglądu zewnętrznego. 
I te wieki dyskusji, czy Bóg nie jest kobietą... Oczywiście wątpliwości te rozwiewa konto Boga na Twitterze. Ifyouknowwhatimean.
Swoją drogą odnośnie tego konta, jest to w końcu ktoś, kto może powiedzieć, że jest popularny, bo ma prawie 1,3 mln followersów. Ludzie na twitterze są świetni, tak na marginesie.

Zakładanie, że Bóg na nas PATRZY. 
Można dostać obsesji, nie? Nie polecam.Wszyscy widzieliśmy "Władcę Pierścieni" i Oko Saurona, ale... no przestań.

Szczytem jest oczywiście robienie czegoś w imię Boga. To takie... ludzkie.

I tak się zastanawiam, czy to wszystkie mity na temat Boga? Pewnie nie, ale te są najbardziej wyraziste.

To dziwne, gdy ludzie zakładają, że Bóg jest podobny do nas i definiują go jak postać z kreskówki.  Jasno określając jego cechy (w zależności od szerokości i długości geograficznej). 
Powyżej  właśnie neguję wszelkie ograniczenia i identyfikację.

Myślę, że żyjemy w dobie nauki i pewne sprawy powinny już być odbierane bardziej racjonalnie. Nieśmiało śmiem twierdzić, że podejście do Boga również powinno być faktycznie kwestią duchowości (i to dobrze rozumianej i budowanej nieustannie), a nie uprzedmiotowiania i definiowania, jak w starożytnym Egipcie, gdzie służyło to po prostu rządzeniu sumieniem i właściwie służy do dziś. I OK. Może światu jest to potrzebne, nie wiem, ale na pewno indywidualnie każdy ma też swój rozum.

Wdzięczność Bogu jest istotnym odczuciem,  jednak warto pamiętać, że właściwie to uczucie też służy... nam. Wyłącznie. Dlaczego? Jak powyżej.

To, co istotne, jest pięknie niedefiniowalne i niech takie będzie. Jako ludzkość i tak mamy jeszcze strasznie dużo do rozpracowania. Ba, nie zbadaliśmy jeszcze dokładnie tej planety, a co tu mówić o absolucie. I tak pewnie zostanie. Wiemy ciągle mniej, niż nie wiemy. 

Tylko marzy mi się porządek, który nie wciska Boga w te ciasne rameczki ludzkiego pojmowania i nie używa go do manipulowania sobą i innymi. Naprawdę jest to trochę krępujące, gdy dorośli ludzie operują hasłami "kara boska", czy "bóg wynagrodził".


Nasza wiara, bądź nie i tak nie wpływa na to, czy Bóg istnieje. Bóg to nie kraina Wyobraźni z "Niekończącej się opowieści", która znika przez zapomnienie, chociaż pewnie też ją zawiera, jak i intuicję, nadzieję, siłę witalną  i cokolwiek innego.
Wiara nas dopełnia, a każdy z nas w coś wierzy. Nie wszyscy nazywają to Bogiem.
Warto wierzyć bez zdefiniowanej śmieszności, jak w powyższych mitach.


Idę się pomodlić, co niektórzy nazywają medytacją.
Zależy od zakątków świata.
Poniekąd wszyscy mają rację.
Poniekąd nikt jej nie ma.

Żartowałam.
Mity powinny być traktowane jak mity i nic więcej.



Komentarze

  1. ja od dziecka fatalnie reagowalam na religie i przebywanie w kosciele. Bylo w tych nauczaniach mnostwo niespojnosci i braku sensu. W wieku 24 lat na jakis czas zwiazalam sie z ortodoksyjnym, nawroconym katolikiem (co ukrywal przez kilka miesiecy na poczatku) i przekonalam sie jak szkodliwe sa tego typu ekstrema. Ja osobiscie sklaniam sie ku postawie zwanej tu gdzie mieszkam 'humanist'. Generalnie w chwili obecnej, opierajac sie na nauce przyjmuje ze Boga raczej nie ma, ale nie wiadomo co nauka bedzie w stanie nam udowodnic za X lat. Nie jestem 'ekstrmalna' ateistka i rozumiem ze ktos ma potrzebe wiary w Boga (zreszta zalezy co lub kogo nazywamy Bogiem ale to obszerny temat na dyskusje). Ja akurat jej nie posiadam.

    Uwielbiam Twojego bloga. Pozdrawiam!

    Kasia

    www.dwaglosy.wordpress.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Kasiu :-)
    wiesz, patrząc na ograniczony zakres wiedzy, jeśli chodzi o naukę, to i tak dla mnie to jest też religia sama w sobie.Tu też mamy wiele teorii, które są zweryfikowane tylko do jakiegoś stopnia. Nie ma chyba dziedziny, która byłaby "zamknięta". Co nie zmienia faktu, że sama i tak ją uwielbiam, bo daje poczucie gruntu pod nogami. Jakieś pewności.
    Co do Boga to moja pewność jest raczej zupełnie irracjonalna. Może po prostu jestem romantyczką i lubię to poczucie, że to jest ponad naszym pojmowaniem i nie definiuję tego, po prostu czasami czując. Wystarczy ;-)
    Nie zmienia to jednak ponowne faktu, że nie nadaję temu mocy, jaka wynika z powyższych mitów.
    I na pewno lepiej mi się rozmawia z niewierzącymi, niż fanatykami. To już też o czymś świadczy. No na pewno o tym, że rozumiem bardziej jednych niż drugich. Fanatyzm mnie męczy.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ach! Znów - jesteś pierwszą osobą (poza mną), która wygłosiła jedno z moich ulubionych twierdzeń. Że nauka to też religia. A ateizm to też wiara. W nieboga.

    Ja wierzę we wszystko. Niczego nie potrafię wykluczyć na 100%, mój mózg nie jest po prostu do tego zdolny. Ale w niektóre rzeczy wierzę bardziej :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja ostatnio czytałem książki Dana Simmonsa i bardzo mi się spodobało przedstawione tam spojrzenie na duchowość. Powtórzę więc za jedną z bohaterek: "Wybierz jeszcze raz". Jak się zastanowisz to te 3 słowa mają bardzo wielowymiarowy sens i definiują naszą wolność. Więc jeżeli jesteś w jakimś konkretnym stanie - nawet jeżeli jest Ci z tym dobrze - zatrzymaj się i wybierz jeszcze raz. Bo możesz.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Zapraszam do korzystania ze skrótu: ml76.pl