W góry, w morze, w dal...

Jesteśmy w trakcie planowania wyjazdu ze znajomymi. Bieszczady. Ostatni raz byłam w górach z babcią. Miałam może 5 lat. Szczawnica była jej ulubionym miejscem. Stąd zabierała mnie w góry. Do dziś pamiętam, jak się pluskałam w strumieniach, skakałam po kamieniach, uważałam że świat to Polska i Czechosłowacja i na tym koniec. Babcia obwiozła mnie pociągami po połowie Polski. Mam wielki sentyment do kuszetek i turkotu kół pociągu. Strasznie to lubiłam. Kuszetką też nie jechałam od dzieciństwa. Moja babcia była cudowną kobietą, dziś mam na szczęście chociaż dziadka, który ciągle musztruje mnie jak małe dziecko. Pocieszne to jest. 

Wybór padł na Bieszczady, bo tak. Znajomi są wprawnymi górołazami i czasami ich opowieści mrożą mi krew w żyłach. W Bieszczadach mi to nie grozi :-)

Poza marzeniem (jednym z wielu, no jasne) odwiedzenia Barcelony, znajomy spowodował we mnie tęsknotę za rejsem. Takim: http://yachtandadventures.wordpress.com/ i z tymi ludźmi. Jeszcze nie wiem kiedy dokładnie, ale jest na szczycie listy.

Jak sobie wyobrażam swój początkowy strach, ponieważ nie umiem pływać, jak sobie myślę, jak ten strach powoli znika (bo ile można się bać? :-) i w końcu wygrywa z nim ciekawość, jak sobie wyobrażam sam rejs, wyjście z kajuty na otwartym morzu i coraz swobodniejsze poruszanie się po pokładzie, ba nawet wspóudział w wykonywaniu typowych dla załogi działań, ale co ważne, to świadomość, że płynie się z doświadczoną ekipą, której się mogę grzecznie poddać. Będąc na co dzień organizatorem, spinaczem i ogarniaczem sytuacji, uwielbiam czas, gdy to ktoś myśli za mnie. Staję się potulna i uległa. To jest ta równowaga. Wracając... jak sobie myślę o sztormach, ale też o widoku horyzontu i o tych zachodach słońca i potem wpływanie do portów, wychodzenie na ląd i chodzenie po miastach i miasteczkach i wioskach i co rusz inny krajobraz i inne miejsce i znowu morze i o rany. Znów nie zasnę :-)

Najpierw jednak dopinam rozpoczęte projekty zawodowe. Są dla mnie nie mniej ważne. No i jeszcze Bieszczady. O tym też jednak marzę od dawna i chociaż niecwiem czy dam radę, to chcę bardzo to zrobić i zaliczyć jakiś szlak. Jestem głodna widoków, krajobrazów zapierających dech. Wrażeń, wzruszeń i emocji z nowego.

Wreszcie znowu się zbliża. No przechodzi dreszcz :-) 

Komentarze

  1. PŁYŃ!!! Nie wahaj się :) A na razie - baw się dobrze w Bieszczdach.
    Moja mama nie umie pływać, a pół życia spędziła pod żaglami :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aga, nom. Bardzo, bardzo chcę. Przyjdzie pora, może za rok. A teraz Bieszczady :-) I wielki szacun dla Twojej mamy, no tacy ludzie mnie zachwycają :-)

      Usuń
  2. zwłaszcza o zachodzie słońca bardzo ważny jest seks pod żaglami. i taki w porcie jak jacht jest przycumowany i taki gdy jacht płynie (polecam kajutę dziobową) hue hue hue

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Heheheh, nie, no z Wami musi być genialnie. A teraz z tą kajutą dziobową, to już zupełnie nie wyobrażam sobie odpuścić :-))

      Usuń

Prześlij komentarz

Zapraszam do korzystania ze skrótu: ml76.pl