Futurologia stosowana - zawód bloger

Niedawno pisałam o tych, którzy piszą blogi dla pisania, gdy blog jest odskocznią.To jest z reguły blogowanie dość prywatne, chociaż pisząc to, już czuję, że to nie do końca właściwa definicja.

Blogosfera stała się dla niektórych sposobem na życie. Nieustannie od lat obserwuję temat głównie z zawodowej ciekawości, ale przede wszystkim z prywatnej sympatii. Właściwie kilka lat temu przewidywałam rozwój wydarzeń, co jednak nie było trudne, bo znam się na tym lepiej, niż na piłce nożnej, w której moje typowania są czystym chciejstwem nie popartym niczym. Jeśli na zachodzie jest to skuteczne od dawna, to nie było powodu, żeby nie stało się również skuteczne u nas.

Bardzo mi się podoba, że kształtuje się grupa blogerów, którzy mają już na tyle wyklarowany pomysł na siebie, że coraz pewniej i skuteczniej potrafią generować z bloga zyski zarówno materialne, jak i w końcu finansowe. Jest to chyba najmłodsza w Polsce grupa zawodowa. Nie można jednak zapomnieć, że chyba wszyscy z nich zaczynali blogować dla przyjemności, czyli jak chyba każdy bloger. Zwiększająca się szybko grupa czytelników jest niezaprzeczalnie dowodem talentu autora. Szeroki zakres tematyki najpopularniejszych blogów dowodzi, że każdy znajdzie coś dla siebie, chociaż to jest ciekawostką, że nie każdy się do tego przyzna, że i jakie blogi czyta.

Może jakieś wydawnictwo wpadnie kiedyś na pomysł wydawania magazynu z materiałami z blogów? Odbiorcami mogliby być zarówno ludzie, którzy nie chcą wnikać w blogosferę, jak i czytelnicy blogów, którzy chcą poznawać nowych autorów. Namiastkę tego widać już czasami np. u Kominka, który pisze felietony dla magazynów, umieszczając je z dużym opóźnieniem na blogu jako notkę. Chociaż Kominek jest bardzo specyficzny. On jest raczej kameleonem blogosfery już chociażby przez fakt prowadzenia 2 czy 3 blogów o zupełnie rozbieżnej tematyce i charakterze pisania. Z reguły bloger koncentruje się na jednej stronie. Można go znaleźć pod jednym adresem. Przynajmniej pod tą znaną i rozpoznawalną marką.

Często kartkując magazyny widuję znajome twarze blogerów, ba miłą niespodzianką była reklama warsztatów blogerki Whitplate http://whiteplate.blogspot.com/ w magazynie SLOW. Coraz częściej widuje się blogerów w telewizji, czyta o nich w magazynach drukowanych. I świetnie. Wspomniany Kominek prowadzi szkolenia, pisze książkę - bodajże poradnik dla blogerów. Natalia Hatalska http://hatalska.com/ jest poważaną autorką i o ile dobrze pamiętam również pisuje do branżowych magazynów. Gdy słucham Doroty z Pozytywnej Kuchni, to podziwiam jej profesjonalizm, ale najbardziej ciągłe samodoskonalenie, rozwijanie technik. Z innej beczki - przesympatyczni Lekkostronniczy są talentem dość świeżo odkrytym przez internet, a jednak z wielkim powodzeniem idą jak burza i ciągle zdobywają nowych fanów. Wielu blogerów i blogerki ma doświadczenie wyniesione z okresu zanim zdecydowali się pozostawić bezpieczne gniazda etatu, bądź standardowej współpracy jako wolni strzelcy. Wielu zaczyna bez konieczności rzucania czegokolwiek, bo byli na to za młodzi, zaczynając np. na studiach. Scenariusze są różne. Efekt widzę ten sam - robią to co lubią i wyłącznie sami określają reguły i zasady, wg których współpracują z innymi. Na własną odpowiedzialność, co ma znaczenie zarówno marketingowe jak i prawne. Bloger nie zrzuci odpowiedzialności na nikogo, bo za własnymi słowami przeważnie stoi sam. Są zarówno jego świadectwem jak i etykietą.
Z drugiej strony blogowanie daje im pewien rodzaj wolności, której nie da już nawet standardowa własna działalność w standardowych zawodach wolnych strzelców.  

Naprawdę mnie to cieszy, bo ci ludzie podchodzą do tego co robią z pełnym zaangażowaniem, jakiego może sobie życzyć każdy zleceniodawca lub pracodawca u pracownika. To dopiero początki, ale mam nadzieję, że dobrego. 

Lubię czasami trafić na wywiad z blogerami. Lubię słuchać, czytać o ich pasji. Każdy mówi inaczej, bo każdy blog ma też inny charakter. Mało kto jednak dostrzega, że bycie profesjonalnym blogerem oznacza życie blogiem prawie 24h na dobę. Blogerzy nie traktują tego jednak jako pracy. Oni żyją kolejnym tekstem, projektem, pomysłem, myślą nad budowaniem marki, którą bardzo świadomie budują blogiem, myślą nad sposobem przeprowadzenia kampanii ze sponsorem i nad czym tylko myśli ktoś z pasją. Oni, ci naprawdę profesjonalni, nie pozwolą sobie na amatorszczyznę. Będą dbać zarówno o siebie, o sponsora i o czytelnika. To nie jest oczywiste i proste, a jestem przekonana, że bardzo czasochłonne. Wiele osób zakładając bloga myśli o nim w kategoriach zysku. Czasami widzę takie blogi. One umierają najszybciej. Blog, jak wszystko, wymaga talentu i serca. Jeśli ma być skierowany na sukces, wymaga też rozumu i wiedzy i planu (wcześniej czy później), ale też elastyczności. Jak każde przedsięwzięcie. Można rozwinąć dobry pomysł, można go spalić, można go nie wykorzystać. Bloger jest sobie sterem, żeglarzem i okrętem, bo końcem końców to on zawsze odpowiada za swojego bloga. I to bez względu na skalę. Ci, którzy firmują bloga imiennie, tworzą jednocześnie element swojego port folio. To jest ich narzędzie i dowód. Dlatego tylko najlepsi się w tym znajdują. Czytając o złych doświadczeniach blogerów z marketingowcami, bądź odwrotnie, czytamy o braku doświadczenia i wiedzy obu stron. Nie stosuję tu taryfy ulgowej dla żadnej strony. Profesjonaliści nie dopuszczą do takich sytuacji. Jedna i druga strona wie, jak zapobiegać katastrofom wizerunkowym. Ponieważ jednak dziedzina jest zbyt świeża, nikt nie nauczy się niczego o tym ani na studiach, ani nawet od innych, pozostaje wypracowywanie standardów i wzorowanie się na najlepszych. Po efektach widać skuteczność i słuszność rozwiązań, ale jak widać, to wszystko się rozwija. 

Celnie opisał temat relacji marketingu z blogerami Jacek Gadzinowski http://gadzinowski.pl/klawe-jest-zycie-blogera/

Marketingowcy nie dostrzegają jeszcze za bardzo (chyba) jednej, ale najistotniejszej chyba sprawy: blogi zastępują marketing szeptany. Polecenie blogera staje się równoznaczne z poleceniem najlepszej przyjaciółki. Opinia blogera bywa ważniejsza niż opinia eksperta.
Żyjemy w dobie internetu, który ma jedną, najważniejszą przewagę nad pozostałymi mediami - pozwala na interakcję. Błyskawiczną. To ma swoje plusy i minusy, co wymaga nowych umiejętności, albo raczej rozwinięcia i dostosowania starych. Blogerzy to wiedzą i czują. I korzystają z tychże. 



Co ma slow life do blogowania? Wiele. Zakładając, że ktoś chce żyć z blogowania (czego życzę, jeśli jest to jego marzeniem), to może założyć, że staje się to możliwe już w Polsce, więc można o tym marzyć tak jak o zostaniu projektantem mody, czy pisarzem. Bloger jest człowiekiem z pasją, robiącym świetnie to, co lubi, kreatywnym, otwartym, potrafiącym bardzo świadomie wykorzystywać swój talent, opierając na nim bloga, ale też ciągle się rozwijać. Blogerów cechuje to, że potrafią żyć najbardziej w zgodzie ze sobą, jak się tylko da, przy tym wiedzą, czego chcą. Tak jak podziwiam pasjonatów w każdej dziedzinie, branży, począwszy od zawodów zaufania publicznego, po  wszystkich, którzy mnie zachwycają, barystów najwyższej klasy, siatkarzy, którzy dziś zdobyli mistrzostwo (kapelusze z głów, Panowie! :), tak jak podziwiam moją ciocię malarkę, która godzinami, tygodniami potrafi dopracowywać jeden obraz, tak jak podziwiam każdego, kto robi coś z pasją i potrafi postawić na to swoje życie. To dość wysoka cena, bo niejednokrotnie okupiona w jakimś stopniu życiem prywatnym. Bardzo wiele blogów kształtuje się właśnie dzięki pasji autorów tworzących blogi tematyczne. Osób piszących o tym, co je fascynuje, a żeby pisać muszą poświęcać temu czas i myśli. Właściwie już nie tylko piszących, ale również vlogujących, fotoblogujących, rysujących komiksy itd.

Niedawno przeczytałam, że Blog Forum Gdańsk 2012 odbędzie się na gdańskim stadionie PGE ARENA. Jeśli ktoś ma bloga, to serdecznie polecam zgłoszenie się. Blog Forum jest świetną okazją do poznania innych blogerów, tych znanych i tych nierozpoznawalnych, chociaż nie wiem, czy rozpoznawalność jest tak ważna. Na pewno autorów blogów ciekawych. Blog forum ma klimat, który pozwala poczuć, czym jest blogosfera i dlaczego nie da się jej zdefiniować, zaszufladkować. Blogerzy są jak żywe srebro. Są rtęcią sieci. Każda próba zdefiniowania ich kończy się tym, że uciekają spod palców. Warto zobaczyć to na żywo i poczuć się częścią.
 
Ciekawe, czy już dziś, jakieś dziecko marzy o byciu blogerem, tak jak marzy się o byciu piłkarzem czy strażakiem, albo baletnicą.
Pewnie tak. To znak czasów.
Czyż to nie piękne?  

I ciekawe, bardzo bardzo ciekawe, co będą dzisiejsi znani blogerzy mówić za 10-20 lat, co się będzie mówić o nich. Mam nadzieję móc to sprawdzić i porównać z odczuciami z dziś, bo wg mnie blogowanie to tylko początek dla wielu. Ilu z nich go wykorzysta i w jaki sposób? Ciężko powiedzieć, bo w Polsce jeszcze nie ma takich jeszcze długodystansowców. Czy będą markami na miarę Marty Stewart? Czy każdy z nich wykorzysta swój czas? Ilu odpadnie? Ilu będzie rozpoznawalnych na świecie? Ilu z nich będzie wykładać na uczelniach? Ilu w końcu zostanie w kraju, a ilu rozwinie skrzydła na świat? Ilu porzuci blogowanie jak zabawkę? Ilu będzie naprawdę rozpoznawalnych blogerów na 5, 10 lat? Kiedy bloger będzie brzmiało jak normalny zawód typu aktor, polityk, pisarz? Ile jest pytań otwartych i kto zna na nie odpowiedź?

Pasja prowadzi ludzi w najmniej spodziewane miejsca, budzi się w najmniej spodziewanych momentach i sytuacjach, objawia się w najmniej spodziewanych sposobach i talentach. Oczywiście każdemu się z perspektywy czasu wydaje, że "ja zawsze wiedziałam, że będę....", ale nie oszukujmy się, każdemu się tak wydaje z perspektywy czasu. Każdemu, kto wszedł na swoją drogę, trafił na swój flow. Mi się też teraz wydaje, że... Wszyscy tak miewamy. No, może połowa, bo ta statystyczna druga połowa nie jest zadowolona ze swojej pracy. Ale jedno jest pewne: 20 lat temu NIKT nie pomyślał "będę znanym blogerem". Dziś patrząc na znanych można założyć, że blog będzie tylko jednym z kanałów. Już tak się dzieje. Blogowanie nie jest chyba wystarczające dla ludzi z najszerzej rozstawionymi skrzydłami. Albo raczej jest, ale do pewnego momentu. Pożyjemy, zobaczymy.  Przecież dla niektórych to ciągle i od początku jeden z kanałów komunikacji (np. polityków, czy pisarzy, albo dziennikarzy), ale ci chyba nie chcą widzieć w blogu sposobu na zarabianie (chociaż to nie dziwi, bo tak jak ważne jest dobieranie marki, której sprzedaje się twarz w kampanii reklamowej, tak samo dzieje się firmując coś na własnym blogu. Chcąc nie chcąc, nawet jeśli to tylko banner). Kasia Tusk, mimo bycia córką premiera, już nie ma tych obaw. I słusznie. Buduje swoją markę własnym blogiem. Podobno wykorzystuje nazwisko - to ja powiem, że to nie ma znaczenia, bo prowadzi bloga najwyższych lotów, dopracowanego, dopieszczonego. I bardzo lubię jej styl.

Żyjemy w ciekawych czasach, chociaż zawody rodzą się i umierają, to oczywiste, ale czy futurolodzy przewidzieli, że ludzie będą żyć, bądź mieć jakieś dochody z opisywania czegoś w internecie, dołączania do tego zdjęć prosto z aparatu, albo filmów? Jak by zareagowali np. mieszkańcy Polski lat 50-tych, gdyby im ktoś o tym opowiedział? A co zaskoczyłoby nas dziś, gdybyśmy posłuchali kogoś z przyszłości? Jakie będzie miejsce blogosfery, blogów, blogerów? :-)

Uśmiecham się na dobranoc z tymi futurystycznymi obrazami pełnymi pytań.

Komentarze