Za 100 lat, poczuj to

Mam w życiu tak, że wiele zaczyna mnie nudzić. I to szybko. Jak coś zaczynam ogarniać, poznawać, to zawsze dochodzę do punktu, że mi się to zaczyna przejadać. Muszę czuć fascynację. Dopóki jej nie nasycę, dopóty jest dobrze. Dopóki nie poznam czegoś za dokładnie, dopóki to się ciągle rozwija, zmienia, zaskakuje mnie, dopóty jest dobrze. Jednak przeważnie dochodzę do punktu zero. Już nic mnie w tym czymś nie zaskoczy, nie zaintryguje. Lubię wszystko, co dopiero kiełkuje, powstaje, kształtuje się. M.in. dlatego kocham moją pracę. Mam szczęście obcować z instruktorami, projektantami, twórcami, z ludźmi z całego świata. W pewien sposób jestem przy kształtowaniu się nowej myśli. Fascynuje mnie to, dlatego też moja praca nie ma szansy mi się znudzić. Spektrum zadań, skala technologii pochłania mnie w całości. Tu nie ma miejsca na schematyczne myślenie, bo nie ma za bardzo schematów. Ale to jest dla mnie sens życia zawodowego. Taka powinna być praca. To, co jest jednocześnie źródłem dochodu jak i potężnej satysfakcji. 






Długo tego szukałam. Znalazłam parę lat temu i od tamtej pory jest tylko gorzej z moim zaangażowaniem, ba, próbowałam po porzucić i zacząć coś innego, ale wróciłam :-)  To jest jak narkotyk. Taka powinna być też miłość, związek. Czasami się uśmiecham przekornie do męża, że wypadałoby, żeby mi się znudził. Odrobina przyzwoitości, no naprawdę. Nie nadchodzi ;-) 

Tak mam ze wszystkim. Jak osiągam pewien poziom poznania ogarnia mnie znudzenie, zanika ciekawość, wówczas też zawsze niezauważenie pojawia się coś nowego. To jak poszczególne etapy gry. Każdy etap otwiera kolejny, którego może bym nie zauważyła, nie zaliczając poprzedniego. I tak bez końca. Właściwie to to kocham w sobie. 

Dziś zobaczyłam zdjęcie, które prawie pozostawiłam za sobą, ale po dłuższej chwili wróciłam do niego. Zafascynowało mnie. Obudziło moją wyobraźnię. Zobaczyłam tego zwierzaka jak żyje, jednym z pierwszych skojarzeń był seks. Wystarczy wyobrazić sobie taką głowę w dowolnej perspektywie "w trakcie", jak widujemy ją w końcu nie raz. No coś pięknego. Gekon całujący brzuch, gekon między udami, gekon przy piersiach i tak w nieskończoność. 


Genialne. I jak nie traktować go, jak kolejnego zwierza w domu? Jak nie nakarmić, nie pogłaskać? Myślę, że to by mogło dawać fantastyczne efekty. Wystarczy puścić wodze fantazji :-)

I tak sobie dziś zdałam sprawę, że  internet powoli stanie się tak samo opatrzony jak tv, jako medium. I jestem pewna, że gdzieś już w czyjejś głowie rodzi się coś, co będzie takim samym cudem innowacyjności, jak ok. 20 lat temu był internet. Sama do dziś pamiętem rok chyba 97, gdy pierwszy raz odpaliłam przeglądarkę. Sama nauka poruszania się, potem poznawania ciągle, ciągle nowego, kolejne możliwości, to było niesamowite. 
Było.

Jestem pewna, że za jakiś czas ktoś wykreuje coś, co znowu da te poczucie kompletnie czegoś nowego. Zupełnie. Czegoś, o czym jeszcze nie słyszeliśmy, czego nie widzieliśmy, co będzie zupełnie obce i nowe. Dziś wydaje się to może niemożliwe, bo przecież już wszystko jest. Heh. Ludzkość zawsze tak myśli, myślała i myśleć będzie. Ja jednak jestem pewna, że odkryty jest tylko tyci malutki skrawek. Jesteśmy dalej na początku. Strasznie chciałabym podróżować w czasie i przenieść się o jakieś 50-100 lat. Jestem pewna, że nie mogłabym długo wyjść z zachwytu. Czego bym nie zobaczyła. 

Zawsze wyprzedzałam czasy i nie mam zamiaru tego zmieniać, może też dlatego, że nie mam na to wpływu, to dar ;-) Dziś dzieje się czasami to, co przewidywałam 5, 10, 15 lat temu, chociaż większość rzeczy i tak się nie dzieje. Przeważnie widzę jak ktoś potencjał marnuje, bo gdy go ma, to to po prostu widać. Ileż wspaniałych pomysłów, projektów, nigdy nie zobaczy światła dziennego. Ileż pomysłów nigdy nie wyjdzie poza rozmowy przy winie, albo na spacerze. Ile pomysłów umiera. Jak patrzę wstecz, to widzę ich mnóstwo. Wygrywa lenistwo, wygoda i łatwizna. Jest to jakiś sposób na życie. Jakiś.

Co mnie ciągle fascynuje, to ci, którzy wpływają na przyszły kształt teraźniejszości tworzą nowe, naprawdę nowe rozwiązania, przedmioty, technologie, myśli, sposób patrzenia, przekazu. Wszystko. Przecież tego, co mamy dziś, kiedyś zupełnie nie było. Nie było. Nikt o tym nawet nie myślał. Coś, co dziś jeszcze nie jest nazwane. Jeszcze nie do końca ma kształt.

Każda rzecz, rozwiązanie, myśl, ma swojego ojca/matkę. Właśnie ta myśl będzie jutrem. Do takich dołączyć, to jedno z moich marzeń. Nierealne? Niekoniecznie. Nie trzeba być naukowcem, inżynierem, badaczem, filozofem. Trzeba po prostu jedynie zobaczyć coś, czego dziś nie ma, a co będzie codziennością jutro. Banalne ;-)   

Wierzę, że w końcu na coś takiego trafię. Z każdym dniem coraz bardziej.

Komentarze