Trepanacja emocji


Marzec 2013. Biała wiosna






- Ty nigdy nie walczysz o moją miłość - usłyszałam
- O, zapewniam cię, że nie będę. Znasz mnie.
- Jesteś egoistką.
-  Jak zwał, tak zwał.
- Wychodzę
-  Jest środek nocy. Jak coś ci się stanie, to nawet nie dzwoń.
- Jaka ty bywasz beznadziejna


Poszedł spać.
Położyłam się obok i do rana czytałam książkę.

(...)

Jedziemy. Wracamy od mojego dziadka. Łzy mi lecą po policzkach, bo widzę, że starość go zabiera. Coraz częściej dziękuję mu za cudowne dzieciństwo i pomoc w życiu. Gdy ciężko chorowałam, przez wiele lat to dziadek z babcią poświęcili mi właściwie wszystko. Byli ze mną zawsze. Zawdzięczam im tak wiele, że nie da się tego opisać. Byłam najbardziej rozpieszczaną wnuczką. Cieszyli się każdym moim sukcesem, cierpieli ze mną, gdy coś się działo. Zdefiniowali mi przyjaźń i miłość. Bezwarunkową.


- Jak możesz gadać takie bzdury? Jakie walczenie o miłość? - przywołuję wątek - Jedyne o co bym walczyła, to twoje życie. Z resztą się bujaj.
Uśmiechnął się.

Ech. Ponad 10 lat, a on dalej się droczy.

(...)

Czy można być szczęśliwym i smutnym?

Bezradność jest jak kawałek pręta wtykany w rozpędzoną turbinę.

Na razie będę trzymała ten pręt poza turbiną. Najtrudniej znaleźć miejsce w sercu na smutek. Nie chcę jednak pozwolić sobie na blokowanie emocji. To nie jest żaden dowód siły. Dowodem siły jest zmierzenie się z nimi. I nie pozwolenie im na zmiecenie reszty. Smutek jest jak porażka. Tylko z niego nie wyciągnie się racjonalnych wniosków. Trzeba go potraktować jak morze. Jak przypływ. Poczekać na odpływ.

Po prostu poczekać na odpływ.

Łzy też są słone i zostawiają na policzkach słone plamy.

Na dziś nie wybiegam w przyszłość.

(...)

Moja przyjaciółka niebawem rodzi. Może lada dzień. Mam być matką chrzestną. Gdy mnie zapytali, to też się popłakałam. Ze szczęścia. Od miesiąca dojrzewam do roli. Bardzo chcę być prawdziwą matką chrzestną. To wielka odpowiedzialność, jeśli ktoś to traktuje poważnie. Ja bardzo. G. zna mnie, czyta we mnie, jak w otwartej książce. Kocham to w niej. Znamy się całe życie.

- Chciałabym wytrzymać do po świętach - powiedziała, gdy rozmawiałyśmy w nocy
- Co się przejmujesz? Najwyżej wszyscy przyjdą do ciebie na porodówkę
- Przestań. Chcę się najeść. Żurek świąteczny, to mi się już śni, a jak będę małą karmić, to nie będę jakiś czas jeść wszystkiego
- A, w tym rzecz.
Wybuchłyśmy śmiechem.

- Jak poród się będzie ciągnąć godzinami, to zadzwonię, żeby się nie nudzić
Rozbraja mnie.

Dojrzewam do roli. Jestem taka dumna i szczęśliwa. I czuję się tak bardzo wyróżniona.

(...)


Emocje znowu się we mnie przelewają. Bardzo bliscy mi ludzie. Tu i tu. I tu. I tam.
Zasypiając, pod powiekami czuję to wszystko, co się dzieje.
Czekam na bieg wydarzeń.

Czas. Tylko. Poczekać.

Komentarze