Zapach cygara

Z czym Ci się kojarzy cygaro? 

Dla mnie długo to były męskie kluby, wyłącznie męskie kluby. Kluby dla dżentelmenów siedzących w głębokich fotelach, opowiadających sobie przynudne historie, spekulujących nad podbojem świata i plotkujących gorzej niż wszystkie kobiety razem wzięte. Błąd.




Cygaro jest seksowne. Jak cygaretka. Jak lufka (sama dość długo używałam, chociaż nie udało mi się znaleźć takiej dłuuugiej, które wyglądają najlepiej). Zapach palonego cygara jest nieporównywalny z niczym innym.

Moja przygoda z cygarem była jednorazowa, gdy miałam jakieś 16 lat i dorwałyśmy się z koleżankami do cygar ojca jednej z nich.   Nikt nam nie powiedział, że cygarem się nie zaciąga. Przygoda była krótka. Intensywna. Niepowtarzalna z wyboru. Od tamtej pory cygaro jest używką, którą koledzy popalają przy okazjach bardziej wyszukanych i sporadycznych.  

Ale są wyjątki. Cygaro dla niektórych jest obiektem budzącym daleko idącą fascynację. Są ludzie, którzy paląc cygaro potrafią o nim opowiadać. Jak Arek: 





Co w tym takiego wyjątkowego? Arka znam (dzięki jednemu z moich blogów) od dobrych kilku lat i  jest moim "synkiem".

Kiedyś Arek nas odwiedził i spędził u nas i z nami weekend, który był wyjątkowo udany, bo łączą nas wszystkich podobne zainteresowania. Lubimy chodzić po zabytkowych miejscach (umówmy się, w Gdańsku i okolicach ich nie brakuje), lubimy zapach wiekowych budynków (bajeczna stęchlizna, która cechuje też stare książki ;-), lubimy ruiny i wszelkie miejsca przenoszące do dalekiej przeszłości. To z Arkiem odwiedziliśmy (ja z M. już po raz kolejny) Twierdzę Wisłoujście w Gdańsku. 
Przy czym ja jak zaczarowana słuchałam przewodnika (który wciągnął mnie w ładowanie armaty, ale to inna historia) a Arek z M. obserwowali z wieży smerfy pływające po Martwej Wiśle. Tak. Wiem ;-)

Wracając do cygar. Arek (chyba od przedszkola) fascynuje się cygarami. I to bardzo, bardzo serio. On potrafi opowiadać o cygarach godzinami, dobierając słowa w taki sposób, że ja słuchając go zastanawiam się, jak on na to wpada, skąd to się bierze, przecież patrząc z boku wciąga po prostu (mniej lub bardziej aromatyczny) dym z cygara. Nie, nie. On opowiada tak, o tych wszystkich  szczegółach, smaczkach, czasami historii, że ja jestem zaczarowana. Gdy pewnego wieczoru usiedliśmy z Arkiem i M. na balkonie i oni zaczęli palić cygaro, ja zaciągając się dymem słuchałam Arka ciesząc się w duchu, że mogę obserwować ten proces, to jak pali, to jak smakuje (te mlaskanie, no ok, z winem też się wyprawia różne rzeczy przy degustacji) i słuchać, jak opowiada o tym, co i jak czuje. Fenomenalne przeżycie. Polecam filmik, ale jeszcze bardziej polecam spotkać go kiedyś osobiście w okolicznościach umożliwiających posłuchanie tych opowieści przy palonym cygarze.
Jaka jest różnica między cygarem a papierosem? Sprawa jest prosta: żaden palacz nie opowie tak o smaku papierosa. Do papierosa dopowiada się historie wokoło, tworzy się mity, buduje sytuacje, żeby papieros nabrał jakiegoś sensu. Cygaro, dzięki jego palaczom, takim jak Arek, jest historią i opowieścią samą w sobie. Dobrze, wiem, że są całe fora na ten temat, że można sobie poczytać, ale na ile się zorientowałam, Arek opowiada o cygarach wyjątkowo obrazowo, barwnie, on widzi wręcz to o czym mówi. Czuje miejsca do których się odnosi. Przynajmniej ja to czułam jako słuchacz na żywo, a o to w końcu chodzi. Oczywiste, że palacz cygara nie opowiada o każdym jednym palonym cygarze. Gdy pali je bez opisywania, to i tak jest to wyjątkowe. Papieros jest przy cygarze tak nudny, że naprawdę można się zastanawiać, czemu udało mu się tak mocno wbić w naszą kulturę.

Fascynują mnie ludzie z pasją, o czym pisałam już wielokrotnie. Arek jest jednym z tych nielicznych, których znam osobiście. I strasznie jestem z niego dumna. Mam nadzieję, że ta pasja daleko go zaprowadzi. Fascynatów cygar jest niemało, jest to jednak dość elitarna rozrywka (w pewnym sensie, bo cygaro to nie zawsze cena). Kocham ludzi z nietuzinkowymi zainteresowaniami, a przy tym łączących jakieś skrajnie, pozornie niepasujące do siebie zajęcia, zainteresowania, bo przecież na cygarach czy historii nie kończy się jego osobowość. Ja generalnie uwielbiam ludzi, którym się chce, bo poczuli, że trafili na coś, co kochają, co staje się w pewien sposób ich naturą, określa ich, chociaż nie widać tego na pierwszy rzut oka. I o to chodzi! Ludzie z talentem są właśnie tacy.. niepozorni poza swoją pasją. Trzeba ich zobaczyć, usłyszeć w trakcie. Czasami zobaczyć efekt ich działania i to dotyczy uniwersalnie wszystkich. Przykłady można mnożyć, ale wcale nie w nieskończoność, bo grupa takich ludzi wcale nie jest tak duża. To bardzo szczególne osoby. Chociaż.. na pocieszenie, każdy ma jakiś talent do czegoś. Czegokolwiek. Kwestia, jak sam do tego podejdzie, bo w końcu nie wszystko musi i powinno się nadawać dla szerszego grona odbiorców (np: Bycie dobrym w czymś związanym z seksem. Prawda, że mało kto pozna ten talent? Prawda. A może to być wyjątkowe? Może ;-)
Dziś przyszywając obluzowane guziki w płaszczu M. oglądałam "Mam talent". Czasami lubię, ponieważ zdarzają się odcinki,  w których można trafić na prawdziwe perły. Czym jest dla mnie talent? To bardzo proste. To coś, co powoduje, że ja się zatrzymuję w bezruchu i zapatrzona, zaczytana, zasłuchana daję się wciągnąć, odczuwając przy tym mrowienie na kręgosłupie. W najlepszych przypadkach na całym ciele, albo po prostu zaczynają płynąć mi łzy. Odbierając talent jakimkolwiek zmysłem nasz umysł się wyłącza i przechodzimy na poziom czystej percepcji.

A Maja Koman jest po prostu..    taka bardzo slow:


Wiele osób, które idą do "Mam talent" zastanawia mnie swoją obecnością, pewnie nie mniej niż jury. Lubić coś robić, a robić to naprawdę wyjątkowo to czasami lata świetlne. Ale ta notka jest o tych wybranych.

To jest po prostu fenomenalne. Talent to coś, co odrywa nas od codzienności, od przyziemności, od prozy i przenosi w inne wymiary. Genialne. Porównywalne chwile z np. zobaczeniem pierwszy raz na żywo gór, morza, niespotykanych miejsc. Dzięki ludziom z pasją możemy to przeżywać ciągle od nowa. Gdziekolwiek. Wszędzie.


Komentarze