Slow by wiosna



Czasami jedziemy kawał drogi, po to, żeby coś poczuć, czegoś doznać. Czasami nie wiemy, że mamy takie miejsce dosłownie pod domem.





Dla mnie takim miejscem był Park Oruński.

"Odkryłam go" dopiero jakieś 3 lata temu. Cisza, spokój, przyroda. Strumyki, stawy, łąki. W cieplejsze dni ludzie siedzą na ławkach albo na trawie. Czytają, rozmawiają, patrzą w niebo. Z zamkniętymi oczami wsłuchują się w naturę.

Dziś urzekły mnie całe połacie siana ugniecionego przez śnieg.

M. mi wyjaśnił, że tak naprawdę wszystko idzie zgodnie z prawami natury. Przejście między zimą a wiosną było idealne. Wahania temperatur pozwoliły wsiąkać topniejącemu śniegowi. Ziemia będzie głęboko nawilżona.

- Och. Faktycznie
- Już się tak nie dziw. Przecież to oczywiste.

Tak, ale nie myślało się o tym, patrząc na te szarości, które minęły w ten weekend.


Dotlenienie pierwszego stopnia. Spacerowy flow.

Cudnie :-)

Komentarze