Wiosenna filantropia, czyli też o 1%
Do końca kwietnia rozliczamy PIT za 2012. Pamiętajmy, że 1% możemy oddać na działalność np. charytatywną. To nic nie kosztuje. Od lat mamy tę możliwość.
W ubiegłym roku, jak rozliczałam PIT znajomemu, to się nie zgodził na odpisanie 1%. Bo nie.
- Ale ty go i tak nie dostaniesz, wiesz o tym? Po prostu 1% odprowadzonego podatku zostanie przekazane na wskazaną przez Ciebie fundację.
- E nie, lepiej nie.
- Ale rozumiesz, że ty nic nie tracisz, a inni mogą coś zyskać?
- A wy dajecie?
- Od lat
- Na co?
- Różnie. W tym roku na dom dziecka.
- No dobrze. Ale coś muszę?
- Nie. Nic. Jeszcze możliwe, że na koniec roku dostaniesz podziękowanie.
- Ale jak ktoś mnie będzie z urzędu ścigał...
- To przyślij do mnie - odpowiedziałam z uśmiechem.
Tak sobie myślę, że pewnie mnóstwo osób nie oddaje tego 1%, bo nie wie, nie rozumie, a w takim wypadku lepiej nie ryzykować i nie mieszać w rozliczeniu. Co najmniej kilkadziesiąt złotych przepada w czeluściach, chociaż mogłoby trafić na konkretny cel. To jeden z przykładów sytuacji, gdy możemy faktycznie zdecydować, co się dzieje z naszymi pieniędzmi, a nie robimy tego. W tym roku jeszcze można to zmienić.
Nie wiem, jak to wygląda w przypadku działalności gospodarczej, czy firm, ale też na pewno takie rozwiązanie jest. Jednak i tak wiele osób rozlicza się zwykłym PIT 36, PIT 37 itp. Wiele osób oddaje je do księgowych, do biur, wiele osób rozlicza się samodzielnie (jak ja). Rozliczając się samodzielnie możemy np. skorzystać z jednego z darmowych programów do rozliczeń, które poprowadzą nas krok po kroku i wysłać deklarację bezpośrednio do rozliczenia. Zrobiłam tak w zeszłym roku. Działa :-)
(Polecam GOFIN, bo to sprawdzone źródło)
(Polecam GOFIN, bo to sprawdzone źródło)
Jeśli ja się od lat sama rozliczam, to znaczy, że każdy może, bo kim, jak kim, ale księgową to w życiu nie będę. Te wszystkie przepisy i reguły i zasady mnie przerastają. Nie można znać się na wszystkim, ale PIT można rozliczyć samodzielnie.
Oddając do księgowej, czy biura, poprośmy o przekazanie 1% na wskazany przez nas cel. To naprawdę nic nie kosztuje, nikt nic nie traci, a podziękowania od obdarowanej fundacji są miłym gestem. Z reguły w podziękowaniach zawarta jest też informacja, na co przeznaczone zostają pieniądze, opisywane są planowane działania i naprawdę dobrze się robi na sercu. A prościej i skutecznie pomóc się nie da. To jak dobre zarządzanie środkami. Już nie możemy powiedzieć, że nie wiemy, na co idą nasze pieniądze, bo wiemy, na co idzie ten 1%.
Co najmniej raz w roku możemy poczuć się jak filantropi ;-)
http://chase-the-rainbow.blogspot.com/ |
Odnośnie bogaczy i pomagania. Fascynuje mnie wręcz sposób działania Gates Foundation
Jak kiedyś poczytałam o sposobie działania i rozwoju właśnie Gates Foundation, to pomyślałam, że powinni się od nich uczyć wszyscy. Dlaczego? Bo to jest najlepsze zarządzanie środkami. Pomaganie w przemyślany sposób. Znanym mi przykładem z jej działalności jest jedna z pierwszych akcji: zakup przez Gatesa 10 komputerów bodajże dla jakiejś afrykańskiej szkoły. Gdy Gates z niej wychodził zauważył, że w sali jest tylko jedno gniazdko. Zrozumiał, że nie tędy droga i zacząć należy od czegoś innego. Fundacja pomaga w bardzo przemyślany sposób. Bardzo duży nacisk kładzie na efektywność pomocy i jej długoterminową skuteczność. To ważne.
Tego mi brakuje czasami np. w naszym WOŚP, który wspieram, chociaż często zdarzało mi się czytać, że w tym czy innym szpitalu sprzęt stoi nieużywany bądź zepsuty, bo nie ma środków na eksploatację bądź naprawy czy obsługę. To słabe ogniwo WOŚP. Lepiej, gdyby zbierane pieniądze są alokowane w bardzo przemyślany i efektywny sposób. WOŚP działa już tak długo i na tak dużą skalę, że chce się mieć nadzieję, iż jednak na dziś jest to już lepiej zorganizowane i przypadki, o których czytałam zostały potraktowane jako lekcja.
Przykład, z innej beczki:
Przed świętami Bożego Narodzenia odwiedził nas wolontariusz WWF. Zapewniam, że sama obecność człowieka w bluzie z tym wielkim, pięknym, silnym logo WWF, była taką wielką dawką pozytywnej energii. Sam chłopak też nią był. Gdy opowiadał nam o rysiach, których dokładnie dotyczyła akcja, to miało się ochotę spakować i pojechać je zobaczyć. Emocje, jakie budzi WWF były we mnie zawsze duże i nadal będę czuła czysty zachwyt widząc to logo, albo wolontariuszy.
Niesamowicie ich popieram.
Z dumą przyłączyłabym się do ich klubu. Składka? No problem. Już prawie wypełniałam formularz, gdy słyszę, że jedyną formą płatności jest "polecenie zapłaty". ZONK.
Jest to jedyne, czego nie praktykuję. Jak i debetu w koncie. Są pewne narzędzia finansowe, którym mówię "nie", choćby nie wiem co.
Pytam, czy nie jest tak, że po prostu deklaruję wpłatę miesięcznej kwoty i będę ją płacić. Niestety nie. To jedyny sposób dołączenia do klubu.
Pytam, czy nie jest tak, że po prostu deklaruję wpłatę miesięcznej kwoty i będę ją płacić. Niestety nie. To jedyny sposób dołączenia do klubu.
Ale dlaczego? Dlaczego nie mogę być normalnym członkiem i płacić składek w określonej wysokości i terminie przelewem? Przecież polecenie zapłaty też można w każdej chwili odwołać, prawda? Prawda.
Owszem, dodaję WWF do przelewów i miesięcznej listy płatności (na której mam już i tak wspierane od lat miejsca), ale nie mogę zrozumieć tego ograniczenia. I tylko dlatego nie mogę stać się dumną członkinią klubu? Bo chcę sama regulować przelewy? Dlaczego nie wystarczy deklaracja członkowska?
Ludzie zapominają, ja to rozumiem, ale nie ma gwarancji, że będzie pamiętał, żeby mieć środki na wskazanym koncie w określonym terminie, prawda? Albo właśnie, że nie odwoła polecenia, prawda?
Drogie WWF, przemyślcie to. Ja bardzo chciałabym być członkiem (zawsze lubiłam to słowo) waszego klubu, na bardziej elastycznych warunkach. Deklaracja członkowska jest dla mnie równie wiążąca, a skuteczniejsza niż polecenie przelewu. Ja wiem, że jesteście wielką organizacją i kocham Was, ale brak najbardziej tradycyjnego rozwiązania przyłączenia się? Dlaczego? No szkoda.
Mam nadzieję, że kiedyś to rozwiązanie zostanie również wprowadzone.
Pomagacie zwierzętom (w tym też przecież naszym bałtyckim ssakom) w zachwycający sposób.
Najważniejsze jest to, że naprawdę wszyscy możemy pomagać. Duże fundacje na inną skalę, my na inną, ale efektywność może być podobna. Łącząc siły w różnych mniejszych i większych stowarzyszeniach przyczyniamy się - naszym ziarnkiem do ziarnka - do poprawy warunków życia, czy zdrowia ludzi i zwierząt. Faktycznie, jako jedyni warunki te często pogarszamy i potem poprawiamy, ale taka jest ludzkość. Lepiej, żeby tych drugich było jak najwięcej.
Nasz 1% też może wiele.
Przed wyborem organizacji czy fundacji, jeśli nie znamy osobiście żadnej, którą chcemy wesprzeć, to sprawdźmy opinie o jej funkcjonowaniu i właśnie przeznaczaniu środków. Chociaż myślę, że każdy z nas jak pomyśli, to znajdzie konkretny cel i miejsce, bez potrzeby wybierania na ślepo.
Kierujmy się sercem, a nie marketingiem. Nasze drobne kwoty mogą w sumie dużo.
z kim ty pracujesz???!!!????
OdpowiedzUsuńMój drogi, ale w notce nie ma słowa o mojej pracy i ludziach. Do czego pijesz? :-)
OdpowiedzUsuńJest takie sardoniczne powiedzonko pana Piotrusia z Kabareciku Olgi Lipinskiej: 'Z kim ja pracuje!?!?' z wywracaniem oczami.
OdpowiedzUsuńO znajomego chodzi.
Przecież wiem :-)
UsuńNie pracuję z nim. To taki znajomy z innej beczki.