W małej czarnej



Idziemy przez Stare Miasto Gdańska. Jest sobotni wieczór. Chcemy usiąść na babskie pogaduchy. I mam ochotę na coś słodkiego. Nie dochodzimy do ul. Długiej, bo na ul. Świętego Ducha zwraca uwagę nazwa "Mała czarna". Wchodzimy. Zostajemy.




Co mamy? Szczególnie miłą obsługę. Niezły klimat i niskie ceny jak na tę lokalizację. Duży wybór kaw, czekolad i herbat. Specjalność domu robiona świeżo na zamówienie: torcik bezowy. Dobry. Naprawdę. Czasami wybieram ten deser w różnych miejscach i jego tajemnicą jest właśnie świeżo ubity serek mascarpone. Jak tutaj.

Czekolada z bitą śmietaną i chilli. Muszę to powtórzyć w domu.

Czas mija na rozmowie tak jak powinien. W sam raz.

Wrócę tam. Od kiedy "Kreska" przy Teatrze Wybrzeże, która była wiele lat punktem babskich spotkań, zamieniła się w coś bliżej nieokreślonego, pozbawionego klimatu i menu, tułamy się z koleżankami po mniej lub bardziej przypadkowych miejscach. Gdy trafimy na te właściwe, znowu będzie można umawiać się na hasło.

Czy "Mała Czarna" stanie się takim miejscem? Zobaczymy. Szansa jest spora.

Miejsce jest nowe, bo działa dopiero od lipca ad 2013.
Powodzenia.












Komentarze