Cyfryzacja szczęścia. Rzecz o wieku.

Paranoje wieku.

Czasami mnie to osłabia, jak płytko niektórzy podchodzą do wieku. Gdy się każą zastanawiać nad tym, co można, czego nie, co trzeba, czego nie wolno w danym wieku.





To strasznie głupie.




Życie mnie osobiście nauczyło, że cyfry nie mają nic do rzeczy. NIC.
Poważnie. To co robimy, to czego nie robimy. To nie ma żadnego związku z wiekiem. To siedzi w głowie.

Jeśli uwierzymy, że wiek ma wpływ, to przegraliśmy. Nieważne, w jakim wieku się w to uwierzy. Czy 22 czy 35 czy 52.

Stereotypy:
Do tego i tego wieku powinno się to i tamto. Szkoła, uczelnia, związek, dziecko, dom, wczasy, emerytura. Koniec.

Bzdura.

Patrzę na przyjaciółkę. Dom w chaosie. Dotychczas wydawała pieniądze na studia i podróże. Wolny związek od 13 lat. W nosie ma urządzanie domu. Szkoda jej na to czasu. Nie spieszy się. Pakuje się za to na kolejny wyjazdowy weekend. W poniedziałek przecież do pracy. Dzieci? Daj spokój. No nie teraz. Moja rówieśnica. Ma zjechany prawie cały świat. Świetna kobieta. Ambitna w fajny sposób. Do przodu, ale nie na siłę.

Inny przykład. Ludzie ok 30. Para z dzieckiem kilkuletnim. Dobre dochody. Kiedyś dużo podróżowali. Teraz każdy grosz idzie na dom. Na nic więcej nie ma. Wyczerpanie widać gołym okiem. I co dalej?  Przecież to dopiero 30tka, a oni mają dość. A niby tak fajnie mieć wszystko w pierwszych latach samodzielnego życia. Dość też.

Inna rówieśnica. Moja najbliższa przyjaciółka. Została mamą. Dżiz. Ależ jestem z niej dumna. Wiek? Jakie to ma znaczenie.

Znajomi czterdziestolatkowie. To stereotypowa fala rozwodów. Drugie życie. Nowy początek. Tak mówią. Wcale tak nie miało być (nie wiedzieć czemu, jakby zaczynanie czegoś nowego było czymś krzywdzącym). To typ "oby do emerytury". Muszą? Nie. Nie chcą nowych początków. A czym tak naprawdę różnią się od 20-latków i ich pierwszych razów, czy też rozczarowań? Podejściem. I ilością zmarszczek. No i?

Nie wiem, co za różnica zerwać z kimś, gdy się na 20 lat czy 40. Tak samo jak się zakochać. Co ma wiek do rzeczy? Nic. Pierwszych miłości można przeżywać wiele, bo "każda miłość jest pierwsza".
Nie ma nic wspólnego z wiekiem.

Czasami słucham 20-latków i jestem zmęczona. Ich zmęczeniem i zniechęceniem, brakiem ciekawości życia i jutra. Narzekaniem na dolegliwości. Na szczęście bardzo, bardzo rzadko to się zdarza. Większość ma podejście "wszystko w swoim czasie".

Starzenie ciała. Heh. Jak nastolatka nie uprawia sportów, to ma ciało jak galareta. Kobiety uprawiające sport są jędrne. Niby jest różnica w wieku, a cellulit jej nie widzi.

Czasami słucham 50-, 60- 70-latków i zachwyca mnie ich wola i radość życia. Choroby, problemy, krytyka, narzekanie? Oj szkoda czasu. Lepiej iść na spacer, zaplanować nowe działanie. Nowa firma? Świetnie. Powoli. Albo inaczej: pograć w tenisa, zależy od kondycji. Wyjazd na narty też jest ok.
Umieć się cieszyć tą narzuconą powolnością to dopiero sztuka. To sport dla koneserów. Podejście.

Właściwie taka sama sztuka, jak umieć zwalniać mimo możliwości i presji pędu.

Mój slow life łączy pospiech z powolnością. Sztuką jest działać szybko, gdy faktycznie jest to potrzebne, jak i sztuką jest powiedzieć - bez pośpiechu.

Sztuką jest nie narzucać sobie i nie dawać sobie wmawiać ograniczeń z racji wieku.
Nigdy.
Nie ma, że się jest na coś za młodym, za starym.

Uwierzysz w to, przegrasz. Bez względu na wiek.

Nie daj się wciskać w szuflady, nie daj sobie wmawiać, co wynika z wieku. Wtedy będziesz sobą zawsze.

Idź we własnym tempie.


Wtedy zrozumiesz, co znaczy "jeszcze zdążę".
Odetchniesz.

Idź swoim tempem.

Wtedy nic nie przegapisz, nie będziesz gonić.
Na nic nie będzie za wcześnie ani za późno.

Wiek to wymówka. Bardzo słaba, jednak powszechnie przyjęta.

"Masz dopiero..." czy "Masz już..." - komu to oceniać? Tylko tobie.

Czasami słyszy się argument "ale modelką to się już w tym wieku nie zostanie". Bzdura, modelki też bywają w różnym wieku, bo produkty są dla różnych grup wiekowych, a że nie zostanie się znaną modelką? Hm. Kwestia czasu i czasów. Jeszcze będziemy słyszeć i widzieć gwiazdy w różnym wieku i wśród modelek.

Albo pilotem nie zostaniesz, czy lekarzem lub prawnikiem. Pewnie nie. Nie spotkałam się, żeby ktoś tego żałował. Wyjątek? Niespełnione marzenie. To boli całe życie, jak zły dotyk.

Generalnie tylko niespełnione marzenia stukają w świadomość. Ich nie obchodzi nasz wiek. Mi kilka też czasami nie daje spokoju. No muszą poczekać, ale nie mają żadnego związku z wiekiem. Nie wszystko na raz, bo bym się przegrzała. Slowly.

Popatrz:  Nie ma znaczenia, ile masz lat. Ważne, jak czujesz się z sobą i swoim życiem tu i teraz.


I jak patrzysz w jutro. Co czujesz? Wzdychasz, czy się uśmiechasz?
Nieważne ile masz lat. Na podejście masz wpływ zawsze.

Zrozumiesz, że cyfra nie ma nic do bycia szczęśliwym i do spełniania się i odetchniesz.

Wszystko, co chcesz.

Zapamiętaj moje słowa:

 Albo będziesz marzyć, myśleć, działać, rozmawiać, jak do tego dojść, albo będziesz tworzyć  wymówki - obszerną listę przeciwwskazań i powodów, żeby nic nie zrobić.  Twój wybór, a nie wiek, ma znaczenie.

Mi się wymówek nie chce akurat słuchać.
Zawsze są takie same. Zapewniam.

Wiek jest najsłabszą z nich.

Komentarze

  1. chyba pamiętam twój komć na czyimś blogu, że po 35-tce już się nie zakochujemy, jesteśmy zbyt cyniczni

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Możliwe. Lubię czasami wykpić jakieś podejście.

      Usuń
    2. Guzik prawda - Męża poznałam jak miałam 35 lat i nawet się w nim zakochałam ;)

      Marzenka, trzeba było jeszcze o Karioce napisać i o "stereotypach" wiekowych w małżeństwie - taki dobry przykład, a zapomniałaś ;):):*

      Usuń
    3. Moja droga, ale ta notka NIE JEST o związkach.
      To poboczny wątek tematu, akurat dość typowy, bo par mieszanych w różnych kierunkach znam akurat kilka.

      Problem jest w tym, że np. po rozwodzie ludzie często nie wierzą, że mogą znowu się zakochać. Tak samo jak nastolatki po pierwszym zawodzie miłosnym, które myślą, że już nigdy nie spotka ich wielka miłość.
      Nieważne ile się ma lat.

      Tak samo jest z marzeniami, z chęcią! zaczynania czegokolwiek nowego, zmianą zawodu, pasji, miejsca zamieszkania. Zmianą pracy, po jej utracie, albo wypaleniu czy zwykłej potrzebie zmiany.

      Podkreślam to, o czym napisałam. O odrzucenie argumentu wieku.

      Ba, ja sama się zastanawiam "WTF?", gdy mi ktoś mówi, że coś robię niesamowicie JAK NA SWÓJ WIEK. Często to słyszałam, od najmłodszych lat. A to jest bzdura. Nauczyłam się w życiu nie dziwić, że ktoś w jakimś wieku "coś". Mnie zachwycają ludzie, którzy mają to gdzieś i robią swoje, w swoim tempie i na swój sposób.

      Czasami wykpię bezmyślność i szablonowe szufladkowanie. W tym pod względem wieku.
      Punktem wyjścia jest to, że ludzie sami się często szufladkują. Po co? Robią sobie tym sami krzywdę.

      O tym pisałam.


      PS. Wasz związek oczywiście jest sztandarowym przykładem łamania stereotypów, tego faktu nic nie zmienia ;-)

      Usuń
    4. Wiem, że nie jest o związkach, wiem :) Ja tylko tak, przekornie, odniosłam się do powyższego komentarza ;)

      Usuń
  2. ja nigdy nie umiałam określić kogoś wieku, ostatnio miałam super pacjentke i jak mi powiedziała ile ma lat to myślałam że się przewrócę bo w życiu bym jej tyle nie dała. cieszę się że zawsze miałam problem z określaniem, bo to w zasadzie nie ważne. w ogóle nie lubię ludzi, którzy wszystko przeliczają, to musi ich bardzo unieszczęśliwiać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mhm, jest w tym coś irytującego.
      Mnie jeszcze śmieszy ta kokieteria.
      - ile masz lat?
      - a ile byś mi dała/a?

      Kurcze. Z założenia: dożywocie, za samą odpowiedź
      :-)

      Usuń

Prześlij komentarz

Zapraszam do korzystania ze skrótu: ml76.pl