Chleba powszedniego
Jeden z moich braci jest mistrzem piekarnictwa. Ma tytuły i dyplomy. Potrafi wypiekać takie chleby i bułki, że na samo wspomnienie ślinka leci. Chciał być piekarzem od dziecka. Serio. I został. Kilka lat pracował w małej, lokalnej piekarni w uroczym miasteczku zagranicą (gdzie mieszka). Piekarnia prosperowała całkiem nieźle. Podwójnie lubiłam go odwiedzać, bo zawsze budził mnie zapach świeżego chleba, który przynosił ze sobą (wstawałam później, niż on wracał z pracy, bo przypomnę, że piekarze pracują praktycznie w nocy).
Zapach prawdziwego, świeżego chleba jest bezcenny chyba dla większości z nas. To zapach dzieciństwa, zapach domu. Oczywiście można dywagować na temat tego, który jest lepszy (biały, ciemny, pełnoziarnisty itd). Dyskusje te są jednak często teoretyczne, bo ile ludzi, tyle preferencji. Wiem, że nie każdy znosi dobrze np. pieczywo ciemne (razowe), nie każdy dobrze znosi dużą ilość błonnika itd. Czego by jednak nie mówić, osobiście czuję wewnętrzny sprzeciw wobec oczerniania właściwości chleba.
Jakie chleby wybieram? Z lokalnych piekarni, które jeszcze ciągle pracując wg tradycyjnych metod wypieku. Które przygotowują ciasto dokładnie danej nocy. Kocham chleby żytnie, ew. pszenno-żytnie, ale z przewagą mąki żytniej.
TRIK: jak poznać, czy chleb jest dobrej jakości? Najstarsza i najlepsza metoda - chleb bez ulepszaczy czerstwieje, chleb "podrasowany" pleśnieje.
Piekarnia na mojej ulicy prosperuje dobrze. Ba, często "rezerwuję" chleb dnia poprzedniego, bo zanim rano wyjdę, to ten żytni jest już wyprzedany, ale wynika to z tego, że tych chlebów przywożą mniej, niż tradycyjnych, pszennych (które też są pyszne, nie ma co się oszukiwać). Czasami skuszę się na bułki, ale cena jest dobrym hamulcem. Co jednak cechuje bułki z piekarni? Następnego dnia są tak samo dobre.
Zbyt wiele osób ulega magii marketingu i kupuje pieczywo w hiper i supermarketach. Nie dziwię się. Wypiekanie na miejscu jest dobrym wabikiem. Aromat identyczny z naturalnym. Polecam jednak spojrzeć na skład. Jaka powinna być lista składników chleba czy bułek, a jaka jest na etykiecie? No właśnie.
Trzykrotnie tańsze pieczywo w takich miejscach jest wypiekane z głęboko zamrożonego ciasta, naszpikowanego ulepszaczami i spulchniaczami. Chleb i bułki, które flaczeją jeszcze tego samego dnia, a następnego można nimi grać w kręgle. Po paru dniach doskonale pleśnieje. Wartości? Nie żartuj nawet.
Niedawno słuchałam w radio rozmowy z jednym z najbardziej znanych piekarzy w Gdańsku. Jego piekarnie są znane i cenione od dziesięcioleci. Mówił on, że tradycyjne piekarnictwo wypierane jest przez masowe mrożonki wypiekane w sieciach. W wyniku tego jeszcze w tym roku może paść do 300 małych, lokalnych piekarni.
Wracam do mojego brata, bo na zachodzie ten proces jest już o wiele dalej. Niestety.
Kilka lat temu piekarnia, w której pracował też padła. Początkowo chciał ją przejąć i poprowadzić dalej, ale analiza finansowa pokazała, że jest to po prostu nierentowna inwestycja. Bank odmówił kredytu. Brat nie mógł się z tym długo pogodzić (dzięki tytułowi szybko znalazł pracę w jednym z koncernów i nadzoruje produkcję właśnie takich głębokich mrożonek. Ich pieczywo sprzedawane jest w całej Europie) i chociaż życiowo doskonale daje sobie radę, wiem, że coś w nim umarło. To wszystko zabiło w nim pasję. Tak, patrzę na to z żalem w serduchu. Pamiętam, z jaką dumą pokazywał mi swój dyplom. Spełnienie marzenia, które zabiła cywilizacja.
Małe piekarnie padają wszędzie, bo ludzie oszczędzają na tym, co jest podstawą zdrowej diety. Kupują pieczywo bezwartościowe, ale tanie. Czy to kwestia wyboru? Pewnie. Ja bym wolała kromkę dobrego chleba z dobrym masłem, niż podróbkę chleba z jakąś margaryną i podróbką wędliny. Wolałabym prostsze, ale prawdziwe rozwiązania. To właśnie mniej, a lepiej.
Wspomnienie z dzieciństwa.
Pajda świeżego chleba, jeszcze lekko ciepłego, najlepiej piętka i heeeeja! na podwórko.
To, że upadają piekarnie, to naprawdę smutne, bo świadczy o tym, że ludzie oszczędzają nie na tym, co trzeba. I tu nie ma "ale".
Dobrze, że dzięki trendom sporo ludzi wypieka chleb samodzielnie. Gumowe pseudopieczywo z sieciówek nie zastąpi prawdziwego z piekarni, bądź własnego wypieku. Jest po prostu zapychaczem, jak fast food.
Akceptacji bylejakości pokazuję palec i mówię - wyjdź.
Polecam. Wybierać najlepszą, dostępną jakość, moi drodzy, jakość.
W tym stuleciu rozgrywa się, czy prawdziwy smak stanie się kwestią wspomnień.
Zapach prawdziwego, świeżego chleba jest bezcenny chyba dla większości z nas. To zapach dzieciństwa, zapach domu. Oczywiście można dywagować na temat tego, który jest lepszy (biały, ciemny, pełnoziarnisty itd). Dyskusje te są jednak często teoretyczne, bo ile ludzi, tyle preferencji. Wiem, że nie każdy znosi dobrze np. pieczywo ciemne (razowe), nie każdy dobrze znosi dużą ilość błonnika itd. Czego by jednak nie mówić, osobiście czuję wewnętrzny sprzeciw wobec oczerniania właściwości chleba.
Jakie chleby wybieram? Z lokalnych piekarni, które jeszcze ciągle pracując wg tradycyjnych metod wypieku. Które przygotowują ciasto dokładnie danej nocy. Kocham chleby żytnie, ew. pszenno-żytnie, ale z przewagą mąki żytniej.
TRIK: jak poznać, czy chleb jest dobrej jakości? Najstarsza i najlepsza metoda - chleb bez ulepszaczy czerstwieje, chleb "podrasowany" pleśnieje.
Piekarnia na mojej ulicy prosperuje dobrze. Ba, często "rezerwuję" chleb dnia poprzedniego, bo zanim rano wyjdę, to ten żytni jest już wyprzedany, ale wynika to z tego, że tych chlebów przywożą mniej, niż tradycyjnych, pszennych (które też są pyszne, nie ma co się oszukiwać). Czasami skuszę się na bułki, ale cena jest dobrym hamulcem. Co jednak cechuje bułki z piekarni? Następnego dnia są tak samo dobre.
Zbyt wiele osób ulega magii marketingu i kupuje pieczywo w hiper i supermarketach. Nie dziwię się. Wypiekanie na miejscu jest dobrym wabikiem. Aromat identyczny z naturalnym. Polecam jednak spojrzeć na skład. Jaka powinna być lista składników chleba czy bułek, a jaka jest na etykiecie? No właśnie.
Trzykrotnie tańsze pieczywo w takich miejscach jest wypiekane z głęboko zamrożonego ciasta, naszpikowanego ulepszaczami i spulchniaczami. Chleb i bułki, które flaczeją jeszcze tego samego dnia, a następnego można nimi grać w kręgle. Po paru dniach doskonale pleśnieje. Wartości? Nie żartuj nawet.
Niedawno słuchałam w radio rozmowy z jednym z najbardziej znanych piekarzy w Gdańsku. Jego piekarnie są znane i cenione od dziesięcioleci. Mówił on, że tradycyjne piekarnictwo wypierane jest przez masowe mrożonki wypiekane w sieciach. W wyniku tego jeszcze w tym roku może paść do 300 małych, lokalnych piekarni.
Wracam do mojego brata, bo na zachodzie ten proces jest już o wiele dalej. Niestety.
Kilka lat temu piekarnia, w której pracował też padła. Początkowo chciał ją przejąć i poprowadzić dalej, ale analiza finansowa pokazała, że jest to po prostu nierentowna inwestycja. Bank odmówił kredytu. Brat nie mógł się z tym długo pogodzić (dzięki tytułowi szybko znalazł pracę w jednym z koncernów i nadzoruje produkcję właśnie takich głębokich mrożonek. Ich pieczywo sprzedawane jest w całej Europie) i chociaż życiowo doskonale daje sobie radę, wiem, że coś w nim umarło. To wszystko zabiło w nim pasję. Tak, patrzę na to z żalem w serduchu. Pamiętam, z jaką dumą pokazywał mi swój dyplom. Spełnienie marzenia, które zabiła cywilizacja.
Małe piekarnie padają wszędzie, bo ludzie oszczędzają na tym, co jest podstawą zdrowej diety. Kupują pieczywo bezwartościowe, ale tanie. Czy to kwestia wyboru? Pewnie. Ja bym wolała kromkę dobrego chleba z dobrym masłem, niż podróbkę chleba z jakąś margaryną i podróbką wędliny. Wolałabym prostsze, ale prawdziwe rozwiązania. To właśnie mniej, a lepiej.
Wspomnienie z dzieciństwa.
Pajda świeżego chleba, jeszcze lekko ciepłego, najlepiej piętka i heeeeja! na podwórko.
To, że upadają piekarnie, to naprawdę smutne, bo świadczy o tym, że ludzie oszczędzają nie na tym, co trzeba. I tu nie ma "ale".
Dobrze, że dzięki trendom sporo ludzi wypieka chleb samodzielnie. Gumowe pseudopieczywo z sieciówek nie zastąpi prawdziwego z piekarni, bądź własnego wypieku. Jest po prostu zapychaczem, jak fast food.
Akceptacji bylejakości pokazuję palec i mówię - wyjdź.
Polecam. Wybierać najlepszą, dostępną jakość, moi drodzy, jakość.
W tym stuleciu rozgrywa się, czy prawdziwy smak stanie się kwestią wspomnień.
Witam! A propos tej tematyki polecam książkę Giny Mallet: "Ostatnia szansa, żeby dobrze zjeść". Pozdrawiam!:)
OdpowiedzUsuńTeż ostatnio wiele słyszałam, o upadających piekarniach. Nie jest to fajne...
OdpowiedzUsuńAle u mnie w domu, nie kupujemy chleba ani w markecie, ani w piekarni - pieczemy go samem z moją mamą :)
Jest najlepszy, uwielbiam go i nie zamieniłabym na żaden inny...
Notka o chlebach zdołowała mnie tak jak ta o pszczołach w sumie...my zawsze jedliśmy chleb z lokalnych piekarni i u nas w naszym małym miasteczku upadły już dwie. Została nędzna sieciowa piekarnia (nawet tam nie zaglądam) i bułki wypiekane na miejscu w marketach. Na szczęście kolegi z pracy teściowa piecze sama chleb na skale połprzemysłową ;) i od niej kupuję taki pyszny z ziarnami i pięknie się starzeje i nie pleśnieje (tzn nigdy długo nie leży). Mój teściu też sam piecze chleb, często nam daje. Chleb to podstawa i dobrze jak jest solidna.
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
aix79
Jak mnie uspokaja Wasze podejście...
OdpowiedzUsuń:-)
A w naszej lokalnej piekarni też wstawili piec i pieką bułki na miejscu-z głęboko mrożonego ciasta oczywiście;-)Tak więc uważajmy i z tymi piekarniami...
OdpowiedzUsuńBo jak się okazuje, te mrożone pieczywo też bywa różnej jakości. Koncerny chcą zarabiać i trendy też nie są im obce. Uczciwie przyznam, że sama bardzo lubię bułki z Lidla. Szczerze? W tym względzie pobliskie piekarnie są słabe 👎. Ale chleb? No musi być z piekarni i koniec.
Usuń